Koronawirus. Lance Stroll mógł sprowadzić COVID-19 do padoku. Luka w reżimie sanitarnym Formuły 1

Materiały prasowe / Racing Point / Na zdjęciu: Lance Stroll
Materiały prasowe / Racing Point / Na zdjęciu: Lance Stroll

Lance Stroll czuł się kiepsko podczas GP Eifel i nie wystartował w wyścigu. Dopiero później poddał się badaniu na obecność koronawirusa. Dało ono wynik pozytywny. Przypadek Strolla pokazał lukę w reżimie sanitarnym F1.

W tym artykule dowiesz się o:

Lance Stroll pojawił się w padoku toru Nurburgring w czwartek i piątek przed GP Eifel. Już wtedy czuł się kiepsko, ale do bolidu nie musiał wsiadać - piątkowe sesje treningowe Formuły 1 zostały odwołane z powodu kiepskiej pogody.

Problem pogłębił się w sobotę, po tym jak Kanadyjczyk spędził całą noc w toalecie i miał objawy grypopodobne. Ostatecznie 21-latek nie przystąpił do treningu i kwalifikacji, a w ostatniej chwili za kierownicę wskoczył Nico Hulkenberg. - Lance otrzymał negatywny wynik testu na obecność koronawirusa - podkreślał kilkukrotnie Otmar Szafnauer, szef Racing Point.

Stroll mógł rozprzestrzenić COVID-19 po padoku

Szefowi Racing Point umknął jeden ważny fakt - Stroll testowi na obecność koronawirusa poddał się we wtorek, czyli kilka dni przed GP Eifel. Reżim sanitarny F1 zezwala na wstęp do padoku w momencie posiadania negatywnego wyniku badania, które nie może być starsze niż pięć dni. Zatem Kanadyjczyk nie złamał reguł. Cała sytuacja pokazała jednak pewną lukę w ustalonych przepisach.

ZOBACZ WIDEO: Kluby PKO Ekstraklasy zabezpieczone finansowo? "Łącznie wypłaciliśmy prawie 170 milionów złotych"

Okres inkubacji wirusa wynosi od 2 do 14 dni. Wtorkowy test Strolla mógł być fałszywie ujemny. Można założyć, że Kanadyjczyk zaraził się jeszcze przed wejściem do padoku - w środę lub czwartek.

Płynie z tego prosty wniosek, że pięciodniowy okres ważności testów na koronawirusa jest zbyt długi. Istnieje bowiem okno, w trakcie którego kierowca może się zarazić wirusem i rozprzestrzeniać go dalej po padoku F1. Stroll w czwartek na Nurburgringu spacerował po torze, sprawdzając jego ukształtowanie, rozmawiał z dziennikarzami i kolegami z F1. Stosował się do zaleceń i miał w takich sytuacjach założoną maseczkę, ale jak wiemy, nie chroni ona w 100 proc. przed zakażeniem.

FIA wyciąga wnioski z przypadku Strolla

Według informacji "The Race", światowa federacja jest świadoma tego, że przypadek Strolla obnażył słabość systemu. Nowe zalecenie ma być takie, że kierowcy będą przechodzić testy na obecność koronawirusa po przylocie do danego kraju na wyścig F1. Badanie z wtorku czy środy w tej sytuacji nie pozwoli im uniknąć testu.

Gdyby takie regulacje obowiązywały już przed GP Eifel, Stroll nie wykonałby testu we wtorkowy poranek przed wylotem do Niemiec, bo ten i tak nie uprawniałby go do wejścia do padoku F1. Najwcześniej mógłby zostać przetestowany we wtorkowy wieczór albo w środowy poranek. Do momentu uzyskania wyniku - nie wszedłby na obiekt.

Warto przypomnieć, że Stroll jest drugim kierowcą zakażonym koronawirusem w tym roku. Wcześniejszy przypadek dotyczył Sergio Pereza. Tyle że u Meksykanina objawy pojawiły się na tyle wcześnie, że już pierwsze badanie przed GP Wielkiej Brytanii dało wynik pozytywny. W efekcie reprezentant Racing Point w ogóle nie wszedł do padoku w środę i czwartek. Naraził tym samym mniejsze grono osób na COVID-19.

Pytanie, czy w przypadku Strolla lepiej nie mógł się zachować Racing Point. Zespół wiedział o chorobie swojego kierowcy, a mimo to nie skierował go na dodatkowy test w środę czy czwartek. Tymczasem Kanadyjczyk miał jeden dość typowy objaw COVID-19 (zmęczenie) oraz drugi pojawiający się czasem u chorych (biegunka). Przepisy FIA zobowiązują ekipy do działania w przypadku wystąpienia kilku objawów zakażenia koronawirusem.

Gdyby COVID-19 potwierdzono u Strolla już w czwartek czy piątek, jego zespół mocno by ucierpiał. Automatycznie część mechaników zostałaby wysłana na kwarantannę, a przez to mogłoby zabraknąć załogi do obsługi bolidu rezerwowego kierowcy w sobotę i niedzielę. Tymczasem każdy wyścig to szansa na punkty, które przekładają się na pozycję w klasyfikacji konstruktorów F1, a to z kolei ma wpływ na wysokość nagród finansowych. Mogłoby się okazać, że niewystawienie drugiego bolidu do rywalizacji to dla Racing Point strata kilku milionów dolarów.

FIA i Formuła 1 wierzą zespołom

FIA i Formuła 1 mają dokładnie przeanalizować wydarzenia z GP Eifel, aby nie dopuścić do powtórki i możliwego rozprzestrzenienia się COVID-19 w padoku. Jest to o tyle ważne, że najpewniej w roku 2021 koronawirus nadal będzie zagrożeniem dla wyścigów F1.

- Nie uważamy, aby istniała jakiekolwiek luka w reżimie sanitarnym. Istnieją różne wymagania czasowe na poddanie się testom, a potem dochodzi do kolejnych. Z naszej perspektywy, bazując na wtorkowym badaniu Strolla, najpóźniej w niedzielę musiałby znowu zostać przetestowany. To jest proste - powiedział Michael Masi, dyrektor wyścigowy F1, którego cytuje "The Race".

- Jeśli Lance się źle czuł, to tak jak na każdym innym kierowcy, to na nim i jego ekipie spoczywa odpowiedzialność i konieczność ustalenia, czy może prowadzić bolid. Racing Point i Lance uznali, że nie jest w stanie, więc nie było go w wyścigu - dodał Masi.

Dyrektor wyścigowy F1 zauważył jednak, że "obowiązkiem Racing Point jest zgłoszenie, jeśli kierowca ma objawy COVID-19". - W tym przypadku tego nie zrobiono. FIA nie miała takiej wiedzy - stwierdził.

Zespół Strolla może się bronić tym, że przepisy mówią o konieczności występowania kilku objawów COVID-19, a u Strolla były tylko dwa i można było je też powiązać z grypą. Problemu nie byłoby jednak, gdyby wymagano od kierowców i członków ekip maksymalnie testów sprzed trzech dni. W ten sposób uniknęlibyśmy ryzyka, że ktokolwiek przechadza się po padoku i zaraża innych.

Jest tylko jeden problem - skrócenie ważności testów z pięciu do trzech dni oznaczałoby jeszcze większe wyzwanie logistyczne i finansowe dla Formuły 1. Co więcej, testowanie kierowców po przylocie na dany tor nie rozwiąże do końca problemu, a jedynie zminimalizuje ryzyko. Nadal choroba będzie się mogła bowiem rozwinąć między środą-czwartkiem a niedzielą.

Czytaj także:
Portugalia to czerwona strefa. Mimo to, wyścig F1 z kibicami
Russell może stracić miejsce w Williamsie. "To nie do pomyślenia"

Komentarze (0)