F1. "Nie mogę milczeć na ten temat". Lewis Hamilton zdradził, dlaczego tak bardzo angażuje się w walkę z rasizmem
Lewis Hamilton po raz siódmy w karierze został mistrzem świata. Brytyjczyk zdradził, że tytuły nie miałyby dla niego znaczenia, gdyby nie to, że dzięki sukcesom może pchać świat do zmian. Za najważniejszą kwestię Hamilton uznaje walkę z rasizmem.
Hamilton w rozmowie z "Guardianem" stwierdził, że zdobywanie kolejnych tytułów jest czymś "świetnym". - Jednak nic nie znaczy, dopóki nie możesz ich wykorzystywać do tego, by naciskać na świat i pchać go w kierunku zmian. Nie mogę milczeć w takich czasach jak teraz - powiedział kierowca Mercedesa.
35-latek miał na myśli zaangażowanie m.in. w ruch Black Lives Matter, którego stał się orędownikiem. To on zachęcił Formułę 1, by przy okazji każdego Grand Prix organizowała krótkie manifestacje przeciwko rasizmowi. Poruszał temat nietolerancji, gdy w USA zamordowano George'a Floyda czy Breonnę Taylor.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kapitalne uderzenie na polu golfowym. Nagranie jest hitemHamilton wywołał też kontrowersje, gdy przy okazji GP Toskanii wszedł na podium w koszulce z napisem "Aresztujcie policjantów, którzy zabili Breonnę Taylor". Mercedes, aby wesprzeć swojego lidera w walce o pozytywne zmiany, przemalował nawet bolidy na czarno.
Na dodatek Hamilton powołał specjalny instytut, który ma zbadać przyczyny, dla których czarnoskórzy nie odgrywają aż tak znaczącej roli w wielu sportach, chociażby w Formule 1. Jego zadaniem ma być poprawa sytuacji i finansowanie kształcenia dzieci ze środowisk wykluczonych.
To wszystko sprawiło, że Hamilton znalazł się na szczycie rankingu "Powerlist", który skupia osoby z Wielkiej Brytanii pochodzenia afrykańskiego, afrykańsko-karaibskiego i afroamerykańskiego. Kierowca Mercedesa jest pierwszym sportowcem, który wygrał to zestawienie.
- To wyróżnienie... To jest coś niesamowitego. Zostałem doceniony w społeczności czarnych. To jest dla mnie powód do dumy - stwierdził aktualny mistrz świata F1.
Hamilton podkreślił przy tym, że dla najważniejsze dla niego jest to, by został zapamiętany jako wielki człowiek, który pchał świat do zmian, a niekoniecznie największy kierowca w historii F1.
- Chcę sytuacji, że gdy spojrzę za 10 lat wstecz, to zobaczę inną Formułę 1 zmiany, które zainicjowałem. Chodzi mi m.in. o sprawę Black Lives Matter. Dzięki mnie ludzi o tym słyszą. Trzeba naprawdę ciężko pracować, aby doszło do zmiany na świecie ws. rasizmu. Inaczej to się nie uda - podsumował.
Czytaj także:
Operacje plastyczne, romanse, doping. Tak legła w gruzach kariera talentu
Leclerc wściekły na samego siebie po GP Turcji