F1. Szykuje się miękkie lądowanie dla bezrobotnych kierowców. Stany Zjednoczone czekają

Materiały prasowe / Haas / Na zdjęciu: Carlos Sainz i Kevin Magnussen po wypadku
Materiały prasowe / Haas / Na zdjęciu: Carlos Sainz i Kevin Magnussen po wypadku

Sergio Perez, Romain Grosjean i Kevin Magnussen to kierowcy bliscy pożegnania z Formułą 1. Wiele wskazuje na to, że część z nich znajdzie zatrudnienie w amerykańskiej serii IndyCar, która kusi gwiazdy F1.

Kevin Magnussen oraz Romain Grosjean żegnają się z Formułą 1 po latach startów - szefowie Haasa postanowili zakończyć z nimi współpracę, a inne ekipy nie są zainteresowane ich usługami. Nieco bardziej skomplikowana jest sytuacja Sergio Pereza, który może jeszcze mieć nadzieję na pozostanie w stawce F1 w roku 2021.

Perez liczy na angaż w Red Bull Racing. "Czerwone byki" nie są bowiem zadowolone z wyników Alexandra Albona i biorą pod uwagę wyrzucenie go z ekipy. Tyle że decyzja najwcześniej zapadnie po zakończeniu sezonu 2020. Nie wiadomo, czy Perez będzie w stanie tyle czekać.

- Najsmutniejsze jest to, co stanie się z Perezem - stwierdził na łamach "GQ" Max Chilton, były kierowca F1, który sam zamienił królową motorsportu na rzecz IndyCar.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kapitalne uderzenie na polu golfowym. Nagranie jest hitem

- Perez to fantastyczny kierowca, ale nie widzę go w F1 w roku 2021. Zastąpienie Albona w Red Bullu byłoby najbardziej sensowne, ale to nie jest sposób w jaki działa ten zespół. Oni wolą promować swoje młode talenty. Dlatego nie wierzę, by miało dojść do zamiany kierowców - dodał Chilton.

Zdaniem Brytyjczyka, IndyCar może zapewnić takim kierowcom jak Perez, Grosjean czy Magnussen miękkie lądowanie i okazję do startów w konkurencyjnej serii. - Gdyby się pojawili w IndyCar, to byłoby fantastyczne. Oby byli szybcy, bo wiele miejsc jest już zajętych, a przynajmniej te w czołowych samochodach. Jak sądzę, Perez, Grosjean czy Magnussen chcieliby pokazać swoimi występami jak dobrymi są kierowcami - ocenił Chilton.

O przenosinach do IndyCar wiele do powiedzenia ma Marcus Ericsson. Szwed do końca sezonu 2018 reprezentował Saubera w F1, po czym wybrał rywalizację w Stanach Zjednoczonych. - Magnussen jest w takiej sytuacji jak ja, gdy kończyłem karierę w F1. Ciężko jest pokazać, co potrafisz, gdy jesteś związany z ekipą z dołu tabeli - przyznał Ericsson w "BT".

- IndyCar to seria, w której więcej zależy od kierowcy. Są zespoły o różnej klasie, które dysponują większą lub mniejszą gotówką, ale jednak wyniki w większym stopniu uzależnione są od tego, co potrafi kierowca. To duża motywacja. Magnussen ma agresywny styl jazdy i na pewno będzie pasować do IndyCar. W tej serii sędziowie nie ingerują tak mocno w walkę na torze. To by mu się podobało - dodał kierowca ze Szwecji.

Czytaj także:
George Russell ma powody do dumy
Korupcja w Formule 1? Mocne oskarżenia

Komentarze (2)
darth.ert
23.11.2020
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
tak, amerykańskie wyścigi to po prostu wyścigi. Dynamiczne, śmierdzące wachą, niebezpieczne... a europejskie F1 to nic innego jak cyrk na kółkach w wersji nowoczesnej. Jeżdżą po świcie, pokazuj Czytaj całość
avatar
waldzior
23.11.2020
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Choć uwielbiam amerykańskie wyścigi IndyCar i NASCAR i uważam że są o wiele ciekawsze niż F1 to też uważam że są sportami dla wariatów. O wypadek ale taki konkretny nietrudno i często dachują, Czytaj całość