Najpierw Robert Kubica, a potem Nicholas Latifi dowiedzieli się, że pokonanie George'a Russella w kwalifikacjach Formuły 1 jest wręcz niemożliwe. Brytyjczyk zasłynął w padoku F1 z niemal idealnych okrążeń kwalifikacyjnych i zyskał nawet przydomek "Mr Saturday".
Aż w końcu nadeszły kwalifikacje do GP Sakhir. George Russell wskoczył do bolidu Mercedesa, by zastąpić zakażonego koronawirusem Lewisa Hamiltona. O ile w piątkowych treningach był lepszy niż Valtteri Bottas, o tyle w sobotę do głosu doszedł Fin. To właśnie on zdobył pole position, pokonując Russella o 0,026 s.
- Byłoby lepiej, gdybym przyjechał na ten tor z otwartym umysłem. Tymczasem ledwie tydzień temu na połowie tej nitki wyścigowej ścigałem się zupełnie inną maszyną. Umysł przywykł, że hamowałem w tym konkretnym punkcie, skręcałem we wskazanym miejscu i robiłem jakieś rzeczy tu i tam. Tymczasem bolid Mercedesa jest zupełnie inny - powiedział "Motorsportowi" Russell.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: LeBron James trenuje z córką
- Procedury w tym bolidzie też są zupełnie inne. Musiałem się tego nauczyć, nawet przyciski były dla mnie nowe. Pierwszy trening to był totalny bałagan. Co chwilę naciskałem niewłaściwy przycisk na kierownicy. Nawet w kwalifikacjach mi się to zdarzyło. Nacisnąłem luz zamiast czegoś innego - dodał Russell.
22-latek podkreślił, że ma zbyt dużo nawyków z okresu startów w Williamsie, by pozbyć się ich w ciągu jednego weekendu wyścigowego. - Działam według pewnej rutyny. Nawet o tym nie myślisz, bo pewne rzeczy robisz naturalnie. Mercedes próbował wiele kwestii zmienić, by ułatwić mi ten start, ale nadal potrzebuję czasu - stwierdził kierowca z King's Lynn.
Czytaj także:
Głośny transfer z Ferrari do Haasa
Pogorszył się stan Lewisa Hamiltona