Lewis Hamilton dopiero w czwartek otrzymał pozwolenie na powrót do Formuły 1, po tym jak przez kilka dni zmagał się z koronawirusem. Czasy osiągane przez Brytyjczyka w piątkowych treningach przed GP Abu Zabi były jednak dalekie od optymalnych. Jak wyjaśnił 35-latek, przerwa wywołana COVID-19 miała wpływ na jego tempo i odczucia za kierownicą.
- Byłem bardzo szczęśliwy o poranku, że mogę wrócić do bolidu, że jestem w stanie dobrze zakończyć sezon. To mnie ekscytowało. To jak pierwszy dzień w szkole. Potrzebowałem trochę czasu, by się przyzwyczaić do samochodu. W drugiej sesji też nie było łatwo - powiedział Hamilton w Sky Sports.
Dla Hamiltona powrót do bolidu nie był jednak w pełni udany. W jego Mercedesie doszło bowiem do awarii hamulców, które włączały się nawet w momencie, gdy kierowca nie wciskał pedału hamulca. - Trochę rzeczy przegapiliśmy przez przerwę wywołaną usterką, ale potem udało nam się sporo nadrobić - zapewnił aktualny mistrz świata F1.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Justyna Kowalczyk i droga na obiad. Nagranie jest hitem sieci
Wynik w GP Abu Zabi nie ma większego znaczenia dla sytuacji Hamiltona w klasyfikacji F1, bo Brytyjczyk już wcześniej zapewnił sobie tytuł mistrzowski. - Chcę się cieszyć jazdą, tym co lubię robić. Pracownicy wykonali niesamowitą robotę, więc towarzyszenie im w tym roku było ogromnym przywilejem - stwierdził.
- Nie mamy nic do udowodnienia w ten weekend. Nie czuję, by tak było. Chcę tylko czerpać radość z jazdy - stwierdził Hamilton.
Kierowca Mercedesa odniósł się też do świetnej jazdy George'a Russella, który zastępował go podczas GP Sakhir. - Wykonał kapitalną robotę i wszyscy o tym wiedzą. Dla mnie to było jednak dziwne uczucie. Przez 27 lat kariery nigdy nie opuściłem wyścigu. Pewnego dnia o tym napiszę książkę - podsumował.
Czytaj także:
Raikkonen zgasił bolid. Nie czuje się bohaterem
Russell zszokowany po powrocie do Williamsa