Kevin Magnussen wystartuje z Robertem Kubicą w Daytona 24h. Dostrzega plusy odejścia z F1

Kevin Magnussen, podobnie jak Robert Kubica, weźmie udział w Daytona 24h pod koniec miesiąca. Duńczyk na stałe będzie się ścigać w serii IMSA po wypadnięciu z F1. - Nie czuję smutku z tego powodu - mówi były kierowca Haasa.

Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera
Kevin Magnussen Materiały prasowe / Haas / Na zdjęciu: Kevin Magnussen
Wraz z sezonem 2020 dobiegła końca przygoda Kevina Magnussena z Formułą 1. Za dalszą współpracę Duńczykowi podziękował Haas, a inne zespoły nie były zainteresowane jego usługami. Dlatego 28-latek postanowił związać się z amerykańską serią IMSA, a już pod koniec stycznia zobaczymy go w Daytona 24h. W tym samym wyścigu udział weźmie Robert Kubica.

Magnussena i Kubicę łączy fakt, że obaj muszą szukać okazji do ścigania po wypadnięciu z F1. Co ciekawe, Duńczyk wcale tego nie żałuje. - Nie mogę się doczekać ponownej walki o zwycięstwa. To sprawia, że wszystko staje się łatwiejsze. Nawet nie jest mi smutno, że GP Abu Zabi okazało się ostatnim wyścigiem F1 w karierze - powiedział "Motorsportowi" kierowca z Danii.

- Będzie mi brakować uczucia, jakie towarzyszy prowadzeniu bolidu F1. Będę tęsknić za chłopakami z Haasa. Jednak mocniej odczuwam podekscytowanie tym, co mnie czeka. Nie czuję smutku z powodu odejścia z F1. Każdy chce się dostać do Formuły 1, łącznie ze mną. Od zawsze o tym marzyłem. Po jakimś czasie, gdy nie możesz wygrywać wyścigów, nawet zdobywanie punktów nie daje ci frajdy - dodał Magnussen.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: imponujące umiejętności Piotra Liska. Jest rewelacyjny

Duńczyk spędził w F1 kilka sezonów. Zadebiutował w GP Australii w roku 2014 w McLarenie i od razu stanął na podium. W kolejnym sezonie wypadł ze stawki, po czym został kierowcą Renault, aż trafił do Haasa. Swój ostatni wyścig wygrał w sezonie 2013 - miało to miejsce w serii Formuła Renault 3.5.

- Z Haasem dokonaliśmy wielu wspaniałych rzeczy. Ostatnio szło nam gorzej, ale nawet wywalczenie punktów nie jest czymś ekscytującym. To nie jest satysfakcjonujący cel, jeśli jesteś typem prawdziwego zwycięzcy. To cię nie zadowoli - wyjaśnił.

Zdaniem Magnussena, seria IMSA daje mu możliwość walki o zwycięstwo w każdym wyścigu. W F1 jest to niemożliwe. - Musisz mieć świetny bolid, by wygrywać. Raz na tysiąc może się zdarzyć, że zatriumfuje ktoś, kto nie ma najlepszej maszyny. Jednak to kwestia szczęścia i do tego potrzeba nadzwyczaj dziwnych okoliczności. W F1 kierowca nie jest w stanie zrobić różnicy za kierownicą - ocenił.

- Dlatego nie mogę się doczekać sytuacji, w której obudzę się rano i będę mógł pomyśleć o zwycięstwach w takich wyścigach jak Daytona, Sebring czy Laguna Seca - podsumował.

W podobnej sytuacji pod koniec stycznia znajdzie się Robert Kubica. Polakowi niezbyt konkurencyjny bolid Williamsa w roku 2019 również zabrał jakiekolwiek szanse i nadzieje związane z drugim etapem kariery w F1.

Czytaj także:
Russell wskazał jasny cel Williamsowi
Szef Alfy Romeo złożył deklarację ws. przyszłości w zespole

Czy F1 stała się zbyt przewidywalna?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×