F1. Rosną obawy związane z COVID-19. Sytuacja nie wygląda dobrze

Materiały prasowe / Alfa Romeo Racing ORLEN / Na zdjęciu: badanie temperatury w padoku F1
Materiały prasowe / Alfa Romeo Racing ORLEN / Na zdjęciu: badanie temperatury w padoku F1

- Obawy związane z kalendarzem F1 są uzasadnione - mówi Toto Wolff, szef Mercedesa. Formuła 1 może być zmuszona ponownie odwołać część wyścigów i rozgrywać imprezy bez kibiców. To uderzy finansowo w zespoły i samą F1.

Gdy jesienią Formuła 1 przedstawiała kalendarz sezonu 2021 i zakładała, że uda się zorganizować aż 23 wyścigi, wielu uważało ten plan za zbyt optymistyczny. Szefowie F1 twierdzili jednak, że kampania 2020 pokazała, że można organizować Grand Prix w dobie COVID-19 w sposób bezpieczny i zmian w kalendarzu nie będzie.

Minęło kilkanaście tygodni i rzeczywistość zweryfikowała plany F1. GP Australii już przeniesiono na jesień, odwołano GP Chin, a z kalendarza z powodów politycznych wypadło GP Wietnamu.

Na liście rezerwowej znajdowało się GP Portugalii, ale zawody mogą nie dostać szansy w roku 2021 ze względu na wzrost zakażeń COVID-19 w tym kraju. Dlatego sytuacja staje się napięta. - Obawy związane z kalendarzem F1 są uzasadnione. Australia już została przełożona. To ważny wyścig, więc stąd decyzja, by go przenieść w czasie, a nie odwoływać - powiedział w ORF Toto Wolff, szef Mercedesa.

ZOBACZ WIDEO: Czy Iga Świątek zagra na igrzyskach olimpijskich w Tokio? Psycholog zdradza szczegóły

- W Chinach duże imprezy masowe są zabronione co najmniej do sierpnia. Nie mamy na to wpływu. Dlatego sezon zaczniemy w Bahrajnie. Znamy dobrze ten tor, więc dla nas to dobra decyzja. "Normalny" sezon będzie mógł ruszyć najwcześniej z końcem lata - dodał Wolff.

Co oznacza pojęcie "normalny sezon"? To m.in. możliwość wpuszczania kibiców na trybuny czy też swobodnego podróżowania poza Europę. Dlatego zespoły F1 już teraz mają świadomość, że koronawirus w roku 2021 znów mocno odciśnie piętno na finansach królowej motorsportu. Formuła 1 musi się liczyć z mniejszym zyskiem, a to przełoży się na niewielkie premie finansowe dla ekip.

- Po Bahrajnie będziemy musieli oceniać sytuację wyścig po wyścigu. W obecnym stanie moglibyśmy później polecieć na włoską Imolę, ale też nie wyobrażam sobie, by np. rząd w Wielkiej Brytanii zezwolił na wyścig F1 w obecnej sytuacji epidemiologicznej - ocenił w "Auto Motor und Sport" Beat Zehnder, menedżer Alfy Romeo.

- Na tę chwilę nie moglibyśmy też pojechać na wyścig do Niemiec, bo sytuacja w regionie Nurburgringu też nie jest ciekawa. Wszystko jest dość niestabilne. Szczepionki przeciwko COVID-19 w pewnym momencie zadziałają, ale cały proces szczepień nie przebiega tak szybko, jak wszyscy się spodziewaliśmy. Szczepionka pomoże nam dopiero w drugiej części sezonu - dodał Zehnder.

W padoku F1 już spekuluje się, że odwołane zostaną wyścigi uliczne w Monako, Azerbejdżanie czy Kanadzie, bo ich organizacja pochłania znacznie większe koszty.

- Nie widzę opcji, abyśmy w tej chwili mogli się ścigać na torach tymczasowych. Nawet jeśli władze Monte Carlo wydały już zaświadczenie, że chcą zorganizować wyścig. Mamy rozwijać bolid na rok 2021, przygotowywać się do sezonu 2022 i rewolucji technicznej, a przy tym odjechać 23 wyścigi. To będzie trudny rok - podsumował menedżer Alfy Romeo.

Czytaj także:
Nie będzie masowych zwolnień w F1
Hamilton porównuje się do Senny. I wywołuje kontrowersje

Źródło artykułu: