Romain Grosjean na początku grudnia brał udział w fatalnym wypadku w GP Bahrajnu. Jego bolid przy prędkości ponad 200 km/h uderzył w bariery ochronne i stanął w płomieniach. Francuz spędził kilkadziesiąt sekund w płonącej maszynie i cudem uniknął najgorszego. 34-latek doznał jedynie urazów dłoni.
Gdy doszło do wydarzeń na torze Sakhir, Grosjean wiedział już, że po sezonie żegna się z Formułą 1. Doświadczony kierowca planował przejście do amerykańskiej serii IndyCar, gdzie miał go sponsorować Haas, czyli dotychczasowy pracodawca w F1. Tak się jednak nie stało.
- Romain zapytał mnie, czy moglibyśmy go sponsorować w IndyCar. Na początku byłem otwarty na taką opcję. Gdy rozbił się w Bahrajnie, byłem szczęśliwy, że się nie zabił. Biorąc pod uwagę jak mocno zniszczył bolid, nie można tego inaczej nazwać - powiedział magazynowi "RACER" Gene Haas, właściciel zespołu F1 i firmy produkującej obrabiarki.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Połamał hokejowy kij na głowie rywala
- On ma żonę i trójkę dzieci. Powiedziałem mu, że nie widzę sensu w dawaniu pieniędzy tylko po to, by wyjechał na tor i się zabił. Czułem, że musi zostać w domu i zająć się swoją rodziną, po tym co się stało w Bahrajnie i jak uciekł przed śmiercią - dodał Haas.
Amerykański milioner nie ukrywa, że jest ciągle wstrząśnięty wypadkiem Grosjeana w Bahrajnie. - Gdybyście zrozumieli, co tam się naprawdę stało. Gdyby ten bolid uderzył kilka stopni w jedną lub w drugą stronę, to Grosjean nie byłby w stanie z niego wyjść. Zginąłby w tym ogniu. Miał mnóstwo szczęścia - stwierdził.
Chociaż Gene Haas wycofał się z pomysłu sponsorowania Grosjeana, to ten i tak podpisał kontrakt w IndyCar, gdzie w sezonie 2021 ścigać się będzie w Dale Coyne Racing. Właściciel zespołu F1 nie uważa tego jednak za dobry pomysł.
- To świetny kierowca. Gdy ma dobre dni, potrafi być rewelacyjny. Uwielbia jeździć i to jego wybór. Jednak nie chcę być częścią złej decyzji. Czuję się równie szczęśliwy jak on, że udało mu się uniknąć śmierci. To był najszczęśliwszy dzień w historii Haasa, gdy po takim wypadku udało mu się przeżyć i wyjść z bolidu niemal bez szwanku - podsumował w rozmowie z "RACER" Haas.
Czytaj także:
Koronawirus zabija Formułę 1
"Ten wirus nie bierze jeńców". O walce mistrza z COVID-19