Sergio Perez już na początku kariery uznawany był za spory talent, a dobre wyniki w Sauberze to potwierdziły. Dlatego po Meksykanina przed sezonem 2013 zgłosił się McLaren, który wówczas uważany był za topowy zespół Formuły 1.
Pobyt Pereza w McLarenie zakończył się rozczarowaniem. Kierowca z Meksyku ani razu nie stanął na podium i zdobył 49 punktów, a współpraca dobiegła końca po ledwie dwunastu miesiącach. To na lata naznaczyło jego karierę, bo przyszło mu rywalizować za kierownicą gorszych bolidów. Dopiero w wieku 31 lat Perez dostał szansę od Red Bull Racing.
Meksykański kierowca po latach wrócił do wydarzeń z McLarena i podał powody, dla których okres jego startów w stajni z Woking był tak nieudany. - Wówczas w McLarenie było sporo polityki i gierek za kulisami. Byłem niedoświadczony, a wszedłem do zespołu, gdzie drugim kierowcą był Jenson Button. To była jego ekipa, on był mistrzem świata - powiedział Perez w Sky F1.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Floyd Mayweather Jr ćwiczy, a pieniądze lecą z nieba
- Zacząłem mieć lepsze tempo niż Button i myślę, że to było widać. Wokół zaczęły się dziać różne rzeczy, z których wyniosłem ciekawe doświadczenia. Dzięki temu stałem się bardziej kompletnym i wszechstronnym kierowcą - dodał Perez.
Jenson Button w roku 2013 zdobył dla McLarena 71 punktów, a zatem niewiele więcej od Sergio Pereza. W kolejnym sezonie Meksykanina w szeregach ekipy z Woking zastąpił Kevin Magnussen. Wyniki Duńczyka też nie były oszałamiające. Zdobył on 55 punktów i również podziękowano mu za współpracę.
Perez pozostał jednak w F1 i sprawił, że Meksyk zakochał się w królowej motorsportu. Udało się nawet przywrócić GP Meksyku do kalendarza mistrzostw. Marzeniem kierowcy Red Bulla jest zwyciężenie przed własną publicznością w roku 2021. O ile koronawirus pozwoli na zorganizowanie imprezy z kibicami na trybunach.
- Wiem, że bolid Red Bulla nieźle spisuje się na torze w Meksyku. Ekipa wygrywała już tam w przeszłości, więc jeśli uda mi się tam odnieść zwycięstwo, to będzie dla mnie coś niesamowitego - skomentował Perez.
Czytaj także:
"Zabierzcie stąd politykę". Były mistrz świata o postawie Hamiltona
Pali się grunt pod nogami Bottasa