Valtteri Bottas w GP Monako miał szansę na podium, ale jego świetna jazda została zmarnowana przez mechaników Mercedesa, którzy nie potrafili odkręcić koła w samochodzie podczas pit-stopu. To zmusiło Fina do wycofania się z rywalizacji. 31-latek liczył, że lepsze czasy nadejdą dla niego w GP Azerbejdżanu. Stało się jednak inaczej.
Od początku weekendu F1 w Baku kierowca z Finlandii miał kiepskie tempo. Momentami Bottas nie łapał się nawet do czołowej dziesiątki, co w przypadku reprezentanta Mercedesa jest powodem do wstydu.
- Przez cały weekend czułem się, jakbym był ruchomą szykaną. Coś złego działo się z bolidem. Nie wiem co to. Jednak na pewno to nie jest mój poziom wydajności - powiedział Bottas w fińskiej telewizji.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kuriozalne sceny podczas meczu. Teatrzyk to mało powiedziane!
- Nie pamiętam, abym wcześniej miał tak kiepski weekend. Zdarzały się momenty, gdy miałem kiepskie sesje, ale mimo wszystko miałem wtedy konkurencyjne tempo. Teraz tak nie było - dodał kierowca Mercedesa.
Fin zwrócił uwagę na to, że w Baku momentami męczył się też Lewis Hamilton. Kierowca Mercedesa ma jednak zaskakującą przyczynę swoich niepowodzeń. Jego zdaniem, podwozie w jego bolidzie musi posiadać ukrytą wadę i różnić się od tego, jakim dysponuje Hamilton. - To byłoby najbardziej logiczne wytłumaczenie - stwierdził.
Z taką teorią nie zgadza się jednak Toto Wolff. - Różnica w ten weekend polegała na tym, że Lewis odzyskał zaufanie do trudno prowadzącego się bolidu - powiedział szef Mercedesa w Sky Sports.
Austriak nie zgodził się też z opiniami, jakoby Mercedes poświęcił Bottasa w kwalifikacjach, aby ten zapewniał strugę aerodynamiczną Hamiltonowi. W ten sposób na jednym okrążeniu w Baku można zyskać 0,5 s. - Kierowcy na zmianę wybierają, kto jedzie pierwszy. W ten weekend wybór należał do Lewisa - podsumował Wolff.
Czytaj także:
Lewis Hamilton popełnił kosztowny błąd
Sergio Perez mógł nie dojechać do mety