Red Bull Racing był bliski tego, by wywieźć dublet z Baku. Jeszcze na pięć okrążeń przed metą na czele wyścigu Formuły 1 znajdowali się Max Verstappen i Sergio Perez. W bolidzie Holendra zawiodła jednak opona, a jego wypadek doprowadził do przerwania wyścigu.
Perez ustawił się do restartu na pierwszym polu startowym, ale lepszym refleksem popisał się Lewis Hamilton. Tyle że Brytyjczyk popełnił prosty błąd i sam wykluczył się z walki o zwycięstwo w GP Azerbejdżanu (szczegóły TUTAJ). Jak się okazało, Meksykanin sam był bliski tego, by przedwcześnie skończyć rywalizację.
- Byliśmy bliscy wycofania się z wyścigu, ale na szczęście udało nam się dojechać do mety. Naprawdę, do samego końca było dość ciężko - powiedział w Sky Sports meksykański kierowca.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: szalona końcówka meczu WNBA. Rzut rozpaczy i... zwycięstwo!
Zaraz po przekroczeniu mety inżynier Red Bulla poinformował Pereza, by natychmiast zatrzymał bolid. 31-latek dotarł do alei serwisowej na piechotę. - Pojawił się pewien problem z hydrauliką. Dlatego obawialiśmy się, że nie dojedziemy do mety, stąd komunikat inżyniera - wyjaśnił Christian Horner, szef "czerwonych byków".
- Myśleliśmy, że po restarcie przegramy ten wyścig, ale na szczęście wszystko ułożyło się po naszej myśli. Sergio wykonał naprawdę dobrą robotę - dodał Horner.
Perez po zakończeniu GP Azerbejdżanu miał też świadomość tego, że jego sukces był możliwy ze względu na dramat kolegi z zespołu. - Muszę powiedzieć, że przykro mi z powodu Maxa, bo jechał świetny wyścig. Naprawdę zasłużył na zwycięstwo. Dublet byłby czymś niewiarygodnym, ale mimo wszystko, to był fantastyczny dzień - stwierdził kierowca Red Bulla.
Czytaj także:
Dramat Fabio Quartararo w GP Katalonii
Mansour Ojjeh nie żyje