Równo trzynaście lat temu Robert Kubica wygrał swój pierwszy, i jak się potem okazało, jedyny wyścig w Formule 1. GP Kanady w sezonie 2008 miało jednak szczególne znaczenie dla Polaka. Splot nietypowych zdarzeń sprawił, że po zawodach w Montrealu Kubica znalazł się na czele klasyfikacji mistrzostw F1.
Radość krakowianina ze zwycięstwa w Kanadzie nie trwała długo. Już w tamtym momencie Kubica wiedział, że BMW przestanie rozwijać bolid. To był nóż w plecy Polaka, który nie miał żadnych szans w walce z McLarenem i Ferrari. Obie ekipy niemal do samego końca poprawiały ówczesne konstrukcje.
Kubica nie wybaczył nawet po latach
Polski kierowca w drugiej fazie sezonu 2008 wywalczył tylko trzy podia i ostatecznie zakończył zmagania w F1 na czwartej pozycji. Mistrzem świata został wówczas Lewis Hamilton. BMW nie rozwijało bolidu od połowy roku, bo uznało, że zrealizowało swój cel, jakim było zwycięstwo w pojedynczym wyścigu.
ZOBACZ WIDEO: Szczęsny zakończył spekulacje na temat transferu. "Odpowiem na to pytanie raz"
W tamtym okresie BMW widziało spore nadzieje w systemie KERS, który mocno rozwijało i wierzyło, że dzięki niemu zdobędzie mistrzostwo w sezonie 2009. Stało się jednak inaczej. Po fiasku nowego projektu, a także za sprawą kryzysu ekonomicznego, Niemcy wycofali się z F1 z końcem roku.
Kubica niemal natychmiast krytykował Niemców za decyzję o porzuceniu rozwoju bolidu w sezonie 2008. Zdania nie zmienił nawet po latach. - Mam dokładnie taki sam pogląd na tę sprawę jak wtedy. Byłem w nią zaangażowany i znalazłem się w sytuacji, w której czułem, że to niestety może być nasza jedyna szansa na mistrzostwo - powiedział 36-latek magazynowi "GP Racing".
- Nie mieliśmy najszybszego bolidu, to fakt. Zwykle najszybszy samochód wygrywa mistrzostwa, ale nie zawsze. Z jakiegoś powodu - błędów innych, lepszej pracy na początku sezonu - bez najlepszego bolidu w stawce, prowadziliśmy w mistrzostwach. W takiej sytuacji musisz wykorzystać swoją szansę, bo nigdy nie wiesz, czy życie da ci kolejną - dodał Kubica.
Krakowianin po latach spotkał część pracowników ówczesnego BMW Sauber. Część z nich trafiła do projektu DTM, inni pozostali w zespole F1, który obecnie ściga się pod nazwą Alfa Romeo, gdzie Kubica jest rezerwowym. - Spotkałem im po latach i mieli takie same zdanie jak ja. Żałuję, bo ostatecznie jako BMW Sauber nie dostaliśmy kolejnej szansy na walkę o tytuł - stwierdził kierowca z Polski.
"Nadal tego żałuję"
Kubica w sezonie 2008 miał matematyczne szanse na tytuł aż do przedostatniego wyścigu sezonu. Wówczas F1 rywalizowała na torze w Japonii. Krakowianin w zawodach rozgrywanych na torze Fuji zajął drugie miejsce, ale to nie wystarczyło, aby zachować przy życiu jego marzenia o mistrzostwie świata.
- To są wyścigi. Nikt wtedy nie dominował. Ferrari i McLaren byli silniejsi na wybranych torach, ale mieli też problemy techniczne. Dodatkowo często popełniali błędy. Dlatego my jako BMW tak długo liczyliśmy się w walce o mistrzostwo, chociaż nie mieliśmy najszybszego samochodu - przypomniał Kubica.
- Pamiętam, że w kwalifikacjach w Japonii byłem szósty, a mój kolega z zespołu (Nick Heidfeld - dop. aut.) szesnasty. Byliśmy w polu, jeśli chodzi o wydajność. Mimo to, w wyścigu prowadziłem na pierwszym okrążeniu, a do mety dojechałem jako drugi. Jestem pewien, że gdybyśmy tam korzystali z części, jakie testowałem trzy miesiące wcześniej, to wygrałbym tamten wyścig - dodał Polak.
Kubica podkreślił, że po latach nie wybaczył byłej ekipie tamtej decyzji. - Nadal tego żałuję, ale też czuję, że miałem szczęście, by brać udział w walce o tytuł mistrza świata. Jest przecież tylu utalentowanych kierowców, którzy nigdy nie dostali takiej szansy - podsumował.
Czytaj także:
Mercedes ma dwa różne bolidy? Zaskakująca teoria
Ferrari coraz bliżej zwycięstwa. Imponujący progres