Formuła 1 podczas GP Wielkiej Brytanii testuje nowy format weekendu. Zastąpienie jednego z treningów nowością, czyli sprintem kwalifikacyjnym, ma zwiększyć emocje. Na razie jednak wywołało chaos, bo już w piątek rozegrano tradycyjne kwalifikacje. To one zadecydowały o tym, że o godz. 17.30 Lewis Hamilton ustawi się przed Maxem Verstappenem na starcie do sprintu kwalifikacyjnego.
Jednak w sobotę, jeszcze przed sprintem, rozegrano kolejny trening. Na jego czele znalazł się Verstappen, ale kierowca Red Bull Racing nie rozumie, po co w ogóle wyjeżdżano na tor. - To wydaje mi się dziwne. Masz kwalifikacje, po których nie możesz zmienić nic w bolidzie - zauważył w Ziggo Sport.
- Tymczasem po kwalifikacjach organizuje się kolejny trening, a następnie sprint kwalifikacyjny. Dlatego się zastanawiam, po co jest ten drugi trening? Przecież on nie ma znaczenia - dodał aktualny lider klasyfikacji generalnej F1.
F1 celowo podjęła decyzję, aby już po piątkowych kwalifikacjach obowiązywała zasada parku zamkniętego i ekipy nie mogły pracować nad bolidami. Wszystko po to, aby nieco utrudnić zadanie ekipom i kierowcom, które muszą ustawić samochód pod kwalifikacje albo wyścig i nie mogą pójść na kompromisy.
- Nie było drugiego treningu w piątek, tylko kwalifikacje, których zwycięzca nie jest uznawany jako zdobywca pole position. Tak naprawdę nawet nie czujesz, że zdobyłeś te pierwsze pole startowe. Dziwne są kwalifikacje, w których nie ma nic do stracenia - skomentował Verstappen.
Sprint kwalifikacyjny do GP Wielkiej Brytanii rozpocznie się o godz. 17.30. Relacja na WP SportoweFakty dostępna jest TUTAJ.
Czytaj także:
Alfa Romeo podjęła kolejną ważną decyzję
Lewis Hamilton nie powiedział ostatniego słowa
ZOBACZ WIDEO: Piotr Lisek zrobił show na początku wywiadu. "Poczekaj, mogę zrobić"