Koniec mrocznych dni Williamsa. Przełomowy moment

Materiały prasowe / Williams / Na zdjęciu: George Russell
Materiały prasowe / Williams / Na zdjęciu: George Russell

Dwa lata temu Williams nawet nie był w stanie zbliżyć się do rywali, kończąc kolejne wyścigi na końcu stawki F1. Tymczasem w GP Belgii George Russell ustawi się na drugim polu startowym. - To koniec naszych mrocznych dni - komentuje Dave Robson.

Rok 2019 był najgorszym w historii Williamsa, co polscy kibice Formuły 1 doskonale pamiętają, bo w tamtym okresie kierowcą ekipy z Grove był Robert Kubica. Polak cudem zdobył punkt dla Brytyjczyków w szalonym GP Niemiec, a zespół nie był nawet w stanie nawiązać walki z rywalami.

Co więcej, niejednokrotnie Williams nie był w stanie wyprodukować części na czas. Z powodu opóźnień nie zdążył na zimowe testy F1, przez co Kubica pierwsze dwa dni jazd w Barcelonie obserwował z garażu. Później wielokrotnie zespołowi brakowało też części zamiennych.

Świadkiem tamtych wydarzeń był George Russell, który od roku 2019 jest związany z Williamsem. Młody Brytyjczyk od początku obierał inną taktykę niż Polak. Starał się szukać pozytywów, chwalił mechaników i inżynierów za każdą oznakę postępu, nawet jeśli czasem dostrzegał ją tylko Russell. Miesiące cierpień przyniosły słodką nagrodę. W sobotnich kwalifikacjach do GP Belgii kierowca z King's Lynn wywalczył drugie pole startowe. Po raz pierwszy od roku 2017 Williams zameldował się w pierwszym rzędzie.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: rośnie nowa gwiazda futbolu. Przepiękny gol!

Koniec mrocznych czasów

Noc najciemniejsza jest tuż przed świtem - głosi słynne hasło i najlepiej oddaje to, co działo się w Williamsie w roku 2019, gdy startował w nim Kubica. Zespół musiał uderzyć o dno F1, by zorientować się, że pewna formuła się wyczerpała. To doprowadziło do przeglądu pewnych procesów, ale też pchnęło rodzinę Williams do decyzji o sprzedaży rodzinnego biznesu.

Od jesieni ubiegłego roku nowym właścicielem Williamsa jest amerykański fundusz Dorilton Capital, który zaczął urządzać zespół po swojemu. Nawet jeśli sezon 2020 przyniósł jeszcze gorsze wyniki, bo po raz pierwszy w historii ekipa nie zdobyła choćby punktu w F1, to znacząco zbliżyła się do rywali. George Russell zaczął coraz częściej podejmować walkę z rywalami. Aż dziewięciokrotnie oglądaliśmy go w Q2 w kwalifikacjach. Raz ta sztuka udała się Nicholasowi Latifiemu, który zastąpił Roberta Kubicę w ekipie.

W tym roku Williams nie awansował do Q2 tylko raz. Za to aż trzykrotnie Russell meldował się w Q3. Co więcej, przy okazji GP Węgier zespół zdobył aż 10 punktów - to pierwsza zdobycz od czasów dziesiątego miejsca Kubicy w GP Niemiec w roku 2019.

- Już w zeszłym roku mieliśmy przebłyski. Byliśmy na jedenastym miejscu w Mugello, zaliczyliśmy kilka innych niezłych występów. Zapracowaliśmy na takie wyniki. Aż wydarzyło się tegoroczne GP Węgier i kwalifikacje do GP Belgii. To potwierdzenie pracy z ostatnich kilku lat - powiedział "The Race" Dave Robson, jeden z inżynierów Williamsa.

Bez rewolucji w Williamsie

Poprawa tempa Williamsa sprawiła, że zespół obecnie jest w stanie nawiązać walkę z rywalami w chaotycznych wyścigach. Taka sytuacja nie miała miejsca w roku 2019. W sobotnich kwalifikacjach do GP Belgii ekipa od początku podejmowała ryzyko. Gdy rywale wyjeżdżali na tor na oponach deszczowych, Russell i Latifi zakładali przejściowe. W pewnym momencie młody Brytyjczyk przewodził stawce czasówki z ponad 5 s przewagi nad kolejnym kierowcą.

- Dni takie jak sobota pokazują, że to co robimy jako zespół, jest dobre. Z pewnością nie jest idealnie. Na pewno możemy się jeszcze wiele nauczyć, ale takie doświadczenia są niezbędne. Dla nas bardzo ważna jest droga, jakiej doświadczyliśmy od roku 2019. Przeszliśmy od mrocznych dni do takich jak ten - stwierdził Robson.

Williams w ostatnich latach zalicza wzloty i upadki. Jeszcze w roku 2013 był przedostatnią siłą F1. W kolejnym sezonie doszło do rewolucji technicznej, która pozwoliła Brytyjczykom awansować na podium klasyfikacji konstruktorów.

W tym samym czasie Brytyjczycy ledwo wiązali koniec z końcem. Kontraktowali kolejnych kierowców płacących za starty. Było to jedyne rozwiązanie w sytuacji, gdy rodzina Williamsów nie posiadała własnych funduszy, by zasypać dziury w budżecie, ani nie była w stanie przyciągnąć do siebie hojnych sponsorów.

Gdy Claire Williams rządziła jeszcze zespołem, powtarzała, że jego największym skarbem są pracownicy. Dlatego, pomimo słabych rezultatów w F1, w fabryce nie dochodziło do masowych zwolnień. - Naprawdę ciężko pracowaliśmy przez cały czas, a nikomu nie ścięto głów. Teraz w fabryce w większości pracują te same osoby, które były w nim w roku 2019 - zdradził Robson.

- Przeszliśmy przez tę trudną drogą razem. Było ciężko, ale to doświadczenie buduje zespół. Chcieliśmy mieć pewność, że wrócimy na należne nam miejsce. Czasem wyniki i czasy okrążeń nie wskazywały, że idziemy we właściwym kierunku. Były momenty, gdy nie mieliśmy pewności, co do tego - powiedział Robson.

Wszystkie oczy na Russella

Postępu Williamsa nie byłoby, gdyby nie osoba Russella. Ostatnie wydarzenia odpłacają 23-latkowi cierpienia z ostatnich trzech sezonów. - Jeśli musicie poświęcić mój wyścig, aby Nicholas zdobył punkty, to zróbcie to - mówił przez radio Brytyjczyk w GP Węgier, gdy jego zespołowy kolega znalazł się przed nim i miał znacznie większe szanse na punkty. Ostatecznie obaj dojechali do mety w punktowanej dziesiąte, a Russell z wrażenia aż rozpłakał się po wyścigu.

Świetny wynik Russella w kwalifikacjach do GP Belgii, a przecież otarł się o pole position, to też potwierdzenie jego świetnych występów począwszy od roku 2019. Brytyjczyk ani razu nie przegrał pojedynku kwalifikacyjnego. Z Kubicą rozprawił się 21:0, z Latifim również toczy jednostronny pojedynek pod tym względem.

To wszystko dzieje się w przeddzień transferu do Mercedesa, bo w padoku F1 nikt nie ma wątpliwości, że Russell w sezonie 2022 będzie związany z niemiecką marką. Uzyskanie świetnego wyniku na pożegnanie z Williamsem byłoby dla niego czymś szczególnym. - Dam z siebie wszystko - zapowiedział kierowca Williamsa.

Czytaj także:
Formuła 1 przedstawiła nowy kalendarz. Sezon krótszy
Najnowsze wiadomości ze szpitala ws. Lando Norrisa

Źródło artykułu: