Padok Formuły 1 wciąż żyje tym, co wydarzyło się w GP Belgii. Ulewny deszcz sprawił, że widoczność na torze Spa-Francorchamps była zerowa. W efekcie byliśmy świadkami farsy, bo kierowcy przejechali niespełna trzy okrążenia za samochodem bezpieczeństwa, aby można było zaliczyć wyniki wyścigu F1 o GP Belgii.
- Kiedy widzisz zdjęcia z podium i kierowców z trofeami, to nie jest w porządku - przyznał w Servus TV Gerhard Berger, były kierowca F1, a obecnie szef DTM.
Zdaniem Austriaka wydarzenia z GP Belgii powinny skłonić F1 do refleksji, czy w przyszłości ściganie w deszczu w ogóle ma sens. - Na Spa-Francorchamps sytuacja była trudna, rozumiem to. Jednak myślę, że Formuła 1 musi zadecydować, czy chce w ogóle się ścigać w deszczu. Amerykanie już jakiś czas temu uznali, że NASCAR w deszczu nie ma sensu i wtedy wyścig się nie odbywa - dodał Berger.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: polska mistrzyni i 110 kg ciężaru. Jest moc!
W trakcie swojej kariery Berger niejednokrotnie ścigał się w deszczu i nie widzi nic złego w tym, gdyby Formuła 1 nadal rywalizowała w takich warunkach. - Generalnie wiesz, gdzie jest niebezpiecznie, gdzie może wystąpić aquaplaning. Raz w życiu spotkałem się z sytuacją, że lało tak mocno, że warunki były ekstremalnie krytyczne. Powiedzieliśmy sobie jednak wtedy "jest trudno, ale ścigajmy się!" - zdradził 62-latek.
Austriak zgadza się z opiniami, że w niedzielę w GP Belgii warunki były "niebezpieczne", ale równocześnie dodaje, że "dało się w nich jechać". - Mamy teraz sporo poboczy na torach. Jeśli jest też odpowiedni drenaż, to można rywalizować. Trzeba jednak znacząco zwolnić i zdjąć nogę z gazu - ocenił Berger.
- W naszych czasach Formuła 1 miała też silne przywództwo. Był Bernie Ecclestone, który podejmował decyzje i był w nich bardzo stanowczy. Pamiętam, jak zadecydował, że mamy się ścigać w GP Australii w roku 1991 - powiedział Berger, nawiązując do wyścigu, który został przerwany po 14 okrążeniach z powodu intensywnej ulewy. Do ostatniej niedzieli było to najkrótsze Grand Prix w historii F1.
Berger zwrócił też uwagę na to, jak trudne ma zadanie Michael Masi jako dyrektor wyścigowy F1. - Wykonuje dobrą robotę. Gdy masz taką sytuację jak w niedzielę, dochodzą problemy z ubezpieczeniem i wieloma innymi kwestiami. Tymczasem fani F1 siedzą przez 10 godzin w deszczu i mokną, nie oglądają żadnej rywalizacji. Tak nie może być. Moja opinia jest jednak taka, że skoro mamy zgodę na deszczowe wyścigi F1, to powinny się one odbywać nawet w trudnych warunkach - podsumował Berger.
Czytaj także:
Alfa Romeo krytykuje Formułę 1
"Pieniądze przemówiły". Lewis Hamilton atakuje F1