Max Verstappen pozbawiony złudzeń. Nawet nie myśli o wygranej

Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Max Verstappen
Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Max Verstappen

Max Verstappen ruszy do GP Turcji z drugiego pola, ale kierowca Red Bulla jest świadom problemów ekipy na Istanbul Park. Holender nawet nie zakłada, że uda mu się wygrać niedzielny wyścig F1.

Mercedes zdominował sobotnie kwalifikacje do GP Turcji, po tym jak Lewis Hamilton i Valtteri Bottas uzyskali dwa najlepsze wyniki w czasówce. Jednak Hamilton został ukarany przesunięciem na polach startowych w związku z wymianą silnika. Dlatego Max Verstappen przesunął się na drugą pozycję na starcie do wyścigu Formuły 1.

Jednak przez cały weekend kierowca Red Bull Racing jest co najmniej o krok za głównym rywalem. W kwalifikacjach różnica między Hamiltonem a Verstappenem wyniosła aż 0,328 s.

- Nie mamy tempa, by wygrać wyścig, ale postaramy się zrobić wszystko, co w naszej mocy. Nigdy nie wiadomo, co się wydarzy w niedzielę - powiedział w Sky Sports kierowca "czerwonych byków".

ZOBACZ WIDEO: Orlen z ofertami w F1. "Dla wielu teamów jesteśmy atrakcyjni"

Dla Verstappena weekend na Istanbul Park nie należy do łatwych. Jeszcze w piątek kierowca Red Bulla narzekał na podsterowność, zaś w sobotę na mokrym torze dwukrotnie wykręcał efektowne "bączki" - miało to miejsce zarówno w treningu, jak i w kwalifikacjach. - Po piątkowych treningach mieliśmy pracowitą noc z inżynierami z Milton Keynes, aby jakoś zaradzić problemom Maxa z balansem - zdradził Christian Horner, szef Red Bulla.

Część poprawek dała pożądany efekt. - Jest lepiej względem piątku, kiedy to spróbowaliśmy w ogóle zrozumieć, jak zbudować tu prędkość. W kwalifikacjach było lepiej, ale daleko nam do ideału - stwierdził Verstappen.

Realistyczny plan dla Red Bulla i Verstappena na GP Turcji zakłada przywiezienie za swoimi plecami Hamiltona, dzięki czemu Holender mógłby odzyskać prowadzenie w klasyfikacji F1. Obecnie obu kierowców dzielą ledwie dwa punkty.

Czytaj także:
Lewis Hamilton ryzykuje swoją karierą. Nie porzuci polityki
Fernando Alonso trafił na dywanik. Znana decyzja sędziów

Komentarze (0)