Przed GP Kataru w padoku Formuły 1 trwała dyskusja na temat tego, czy sędziowie ukarzą Maxa Verstappena za wydarzenia z GP Sao Paulo. Mercedes poprosił bowiem o ponowne przeanalizowanie incydentu, który miał miejsce w drugiej fazie wyścigu F1 na Interlagos. W czwartym zakręcie kierowca Red Bull Racing wypchnął Lewisa Hamiltona poza tor.
W piątek, po kilkunastu godzinach dyskusji, sędziowie podtrzymali wcześniejszą decyzję i nie przyznali żadnej kary aktualnemu liderowi klasyfikacji F1.
- Wszystko spełzło na niczym, tak jak się spodziewaliśmy. Było jasne, że zachowanie Mercedesa jest bezsensowne i głupie - powiedział w Servus TV Helmut Marko, doradca Red Bulla ds. motorsportu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ronaldo i jego stara miłość
Zdaniem Marko, Mercedes miał w tym wszystkim ukryty plan. Zmusił bowiem pracowników Red Bulla do przygotowania dokumentacji i odciągnął ich od pracy nad poprawkami do bolidu. - Nasi inżynierzy, zamiast przyspieszać samochód, pracowali nad przygotowaniem dokumentów - dodał Austriak.
Christian Horner zwrócił z kolei uwagę, że zachowanie Mercedesa może stworzyć niebezpieczny precedens w F1. - Jeśli pójdą tą drogą, to za chwilę każdy incydent i decyzja sędziów będą kwestionowane. Będą pojawiać się jakieś dowody prosto z iPhone'a albo innego nagrania kibiców. Zawsze będzie coś, co będzie można uznać za nowy, istotny czy znaczący dowód - powiedział szef Red Bulla.
Zgodnie z regulaminem F1, sędziowie mogą ponownie przyjrzeć się jakiemuś incydentowi, jeśli pojawi się istotny i nowy dowód, który nie był dostępny w momencie podejmowania decyzji. Mercedes liczył, że nagranie z bolidu Verstappena stewardzi uznają za materiał, który zmieni ich pogląd na incydent z GP Sao Paulo. Sędziowie nie mieli bowiem do niego wglądu w momencie podejmowania decyzji. Tak się jednak nie stało.
Czytaj także:
Lewis Hamilton wsparł społeczność LGBT. "Potężny gest"
18-latek lepszy niż Robert Kubica. "Byłem bardzo blisko"