Katar łamie prawa człowieka, o czym donosi się m.in. przy okazji informacji o budowie stadionów na najbliższe piłkarskie mistrzostwa świata. Nie przeszkodziło to jednak Formule 1, by podpisać z tym państwem 10-letnią umowę, na mocy której organizowane będzie GP Kataru. Tamtejsi szejkowie wnieśli bowiem jedną z wyższych opłat licencyjnych w F1.
Lewis Hamilton wykorzystał jednak wizytę F1 w Katarze, by promować prawa człowieka i okazać wsparcie dla środowiska LGBT. "We stand together" ("Jesteśmy razem") - taki napis znalazł się na kasku kierowcy Mercedesa, który dodatkowo ubarwiono kolorami tęczy.
"Cieszymy się, że Lewis Hamilton dodał tęczową flagę do jego kasku na GP Kataru. Jest to wspaniały i potężny gest solidarności z naszą społecznością LGBTQ+ na całym świecie. Bardzo to doceniamy" - napisała na Twitterze organizacja Racing Pride, która pomaga osobom ze środowisk wykluczonych.
ZOBACZ WIDEO: Tym wideo gwiazda sportu podbija internet. Co za umiejętności!
To nie pierwszy raz, gdy Hamilton wprost wspiera środowiska LGBTQ+. Przy okazji GP Węgier kierowca Mercedesa głośno mówił o tamtejszej ustawie anty-LGBT, która ogranicza możliwości osobom homoseksualnym. Nie mogą one być zapraszane do telewizji, w przestrzeni publicznej nie mogą być też prezentowane treści związane z homoseksualizmem.
- Gdy sport trafia do takich miejsc jak to, gdzie występują pewne problemy z prawami człowieka, to mamy obowiązek zwiększać świadomość na temat tych problemów. To też zadanie dla mediów i F1, by dokonywały kontroli tych lokalizacji, by głośno mówiły o tych kwestiach. Równość wobec sprawa, tolerancja i sprawiedliwość to poważny problem - mówił Hamilton przed GP Kataru.
48-stronnicowy raport Amnesty International "Reality Check 2021" na temat sytuacji w Katarze dowodzi m.in. o regularnych potrąceniach pensji pracowników bez określonych i ważnych powodów.
- Gest Lewisa, aby okazać solidarność ze środowiskiem LGBTQ+ w kontekście F1, która odwiedza region mający spore problemy z prawami człowieka, ich dyskryminacją, napawa mnie dumą - skomentował Press Associated Richard Morris, brytyjski kierowca wyścigowy i współzałożyciel organizacji Racing Pride.
Czytaj także:
Mistrzostwo świata dla Polaka o krok
Lewis Hamilton chce kontroli F1