Pierwszy protest Mercedesa po GP Abu Zabi dotyczył zachowania Maxa Verstappena przed zakończeniem neutralizacji w końcówce wyścigu Formuły 1. Niemiecki zespół próbował udowodnić, że kierowca Red Bull Racing wyprzedził Lewisa Hamiltona w momencie, gdy na torze nadal znajdował się samochód bezpieczeństwa. Sędziowie jednak odrzucili ten wniosek ekipy z Brackley.
Mercedes w pokoju sędziowskim miał przedstawić dowody, z których wynikało, że w trakcie neutralizacji Verstappen na moment znalazł się przed Hamiltonem.
Red Bull bronił zaś bronił swojego kierowcy i twierdził, że Formuła 1 widziała "milion precedensów", gdy kierowca podczas neutralizacji przez chwilę wyjeżdżał przed bolid rywala, po czym się wycofywał.
ZOBACZ WIDEO: Rewolucja w F1. Robert Kubica mówi o tym, co nas czeka
Sędziowie stwierdzili, że faktycznie w pewnym momencie kierowca "czerwonych byków" znalazł się przed Hamiltonem, ale był to krótki okres czasu. Na dodatek była to faza, gdy obaj zawodnicy naprzemiennie przyspieszali i hamowali, rozgrzewając opony i stosując taktyczne szachy przed wznowieniem rywalizacji.
Kluczowe dla stewardów było to, że gdy samochód bezpieczeństwa zjechał z toru, to Verstappen znajdował się za Hamiltonem. Nie można zatem mówić, że Holender wyprzedził Brytyjczyka podczas neutralizacji i tym samym złamał przepisy F1.
"W związku z powyższym protest zostaje odrzucony, a kaucja złożona przez zespół nie zostanie zwrócona" - napisano w decyzji sędziów.
W toku nadal jest drugi proces, za sprawą którego Mercedes kwestionuje końcowe rezultaty GP Abu Zabi. Ekipa ma zastrzeżenia w związku z tym, że nie pozwolono części kierowców na oddublowanie się.
Czytaj także:
Płacz, kontrowersje i sceny z niczym Hollywood. To były najlepsze finisze F1
Spore zmiany w F1. Kluczowe osoby odchodzą!