Odkąd Netflix stworzył serial "Drive to survive", który pokazuje kulisy Formuły 1 od środka, sporo mówi się o konieczności zapewnienia show w królowej motorsportu. Nawet zmiany techniczne, które wejdą w życie w roku 2022, mają uatrakcyjnić wyścigi i doprowadzić do większej liczby pojedynków na torze.
Odpowiednie show mieliśmy już w GP Abu Zabi. Wszystko za sprawą wypadku Nicholasa Latifiego, który doprowadził do wyjazdu samochodu bezpieczeństwa. Gdy tor już posprzątano, pojawiła się zielona flaga i wznowiono rywalizację. Max Verstappen wyprzedził na ostatnim okrążeniu Lewisa Hamiltona i został mistrzem świata. Po drodze wydarzyło się coś jeszcze.
Gdy doszło do neutralizacji, pomiędzy walczącymi o tytuł znajdowali się dublowani kierowcy - Lando Norris, Fernando Alonso, Esteban Ocon, Charles Leclerc i Sebastian Vettel. Początkowo nie dostali oni zgody na oddublowanie się. Decyzję szybko zmieniono, co pozwoliło Verstappenowi zbliżyć się do Hamiltona. Co przyczyniło się do zmiany stanowiska dyrekcji wyścigu?
"Wszystko było dziwne"
- Zrobiono to z myślą o telewizji, dla dobrego wyniku. Czy to było sprawiedliwe? Nie mi to oceniać. Czasem pozwalają ci się oddublować, czasem nie. Jednak tutaj najpierw powiedzieli nam, że nie możemy tego zrobić. Gdy nagle zostało jedno okrążenie, to dostaliśmy zgodę. Dziwne - powiedział po wyścigu w Sky Sports Lando Norris.
ZOBACZ WIDEO: Rewolucja w F1. Robert Kubica mówi o tym, co nas czeka
Kierowca McLarena jako pierwszy rzucił poważnymi oskarżeniami w kierunku F1. Jednak nie on jedyny był skonfundowany. - Gdy zobaczyłem samochód bezpieczeństwa, to myślałem, że szybko możemy go wyprzedzić. Zwykle tak się dzieje, że oddublowujesz się, dopóki neutralizacja nie dobiegnie końca - stwierdził Fernando Alonso.
- Inżynier powiedział mi, że nie mam zgody na oddublowanie się. Potem nagle ją dostałem. Upewniałem się, czy mogę to zrobić. Powiedział mi, że tak, więc pojechałem za Norrisem. To wszystko było mocno pomieszane - dodał kierowca Alpine, cytowany przez motorsport.com.
Podobne odczucia miał kolejny z kierowców, który finalnie dostał zgodę na oddublowanie się. - Znajdowaliśmy się pośrodku niczego, więc wszystko było dziwne. Mogliśmy wyprzedzić liderów wyścigu, ale powiedziano mi, że nie mogę tego zrobić. W ostatniej chwili dostałem inny komunikat - stwierdził Charles Leclerc.
Sebastian Vettel w telewizyjnym wywiadzie po wyścigu narzekał, że sędziowie pozwolili na oddublowanie się "bardzo późno" i "powinni byli to zrobić od razu". - Przecież z przodu byli chłopacy walczący o tytuł. Trzeba było im oczyścić tor. Nie wiem, co to było. Przecież my się z nimi nie ścigaliśmy - zauważył reprezentant Aston Martina.
Decyzja ciosem dla Hamiltona
W gronie zdublowanych kierowców znalazł się m.in. Daniel Ricciardo. Tyle że jego odległość do walczących o tytuł była już znacznie większa. - Byłem zdezorientowany, bo dostałem wiadomość, że nie będzie oddublowania. Pomyślałem, że to w porządku, bo Lewis miał sporą przewagę, a Max nowe opony, więc wyrównają szanse przed restartem - stwierdził kierowca McLarena.
Australijczyk znalazł się w gronie kierowców, którzy nie dostali zgody na oddublowanie się, co było jednym z powodów protestu Mercedesa. Niemiecki zespół stoi na stanowisku, że wszyscy zawodnicy powinni się oddublować, a dopiero później Verstappen mógłby rozpocząć ataki na Hamiltona.
- Zobaczyłem, jak kilka bolidów się oddublowuje. Zapytałem inżyniera "co mam robić?". Powiedział mi, że ja muszę zostać tam, gdzie jestem - zdradził Ricciardo.
Wypowiedzi kierowców są dowodem na to, że dyrekcja wyścigu sama wpakowała się w tarapaty. Namąciła pierwsza decyzja o braku zgody na oddublowanie się. Gdyby zawodnikom od razu pozwolono wyprzedzić Hamiltona i Verstappena, całej dyskusji nie byłoby.
- Jesteśmy tu po to, by się ścigać. Nikt nie chce, by wyścig się kończył za samochodem bezpieczeństwa - tak mówił po GP Abu Zabi Christian Horner, choć z szefem Red Bull Racing najpewniej nie zgodziłby się Toto Wolff.
Trzeba przy tym pamiętać, że pozwolenie na oddublowanie nie było precedensem. Jak zauważył Norris, "czasem sędziowie na to pozwalają, czasem nie". Problem zrodził się ze zmiany stanowiska dyrekcji wyścigu. Zwłaszcza że fani Mercedesa mają argument, iż była to decyzja podjęta na korzyść Verstappena, po tym jak Horner zadzwonił do Michaela Masiego.
A czy zyskała na tym wszystkim telewizja? Bez wątpienia, bo takiego finiszu w F1 nie mieliśmy od lat. Po latach dominacji Hamiltona zobaczyliśmy kapitalne show, które trudno będzie pobić w sezonie 2022.
Czytaj także:
Prawnik ostrzega FIA. Dojdzie do zmiany wyników w F1?
"Zbolałe przegrywy". Red Bull atakuje Mercedesa