Ferrari było jedynym zespołem, który nie przywiózł ani jednej poprawki na GP Emilia Romagna. Być może Włosi uznali, że po dwóch zwycięstwach w trzech wyścigach na otwarcie sezonu 2022 ich przewaga nad rywalami jest zbyt duża, by podejmować ryzyko. Zwłaszcza że na Imoli rozgrywano mniejszą liczbę treningów F1 w związku ze zmienionym układem weekendu wyścigowego Formuły 1.
Ostatecznie skończyło się bolesną porażką, bo Red Bull Racing przywiózł szereg poprawek na Imolę, przez co znalazł się poza zasięgiem Włochów. Max Verstappen i Sergio Perez wywalczyli dla "czerwonych byków" dublet, a Charles Leclerc popełnił kosztowny błąd i dojechał do mety jako szósty.
Ferrari wyciągnęło wnioski z ostatniego błędu, bo podczas najbliższego GP Miami w modelu F1-75 zobaczymy pakiet zmian, który ma zapewnić bolidowi niższą siłę docisku, co z kolei przełoży się na większą prędkość maksymalną. Będzie miało to spore znaczenie, bo tor zbudowany wokół Hard Rock Stadium w Miami cechuje się długimi prostymi.
ZOBACZ WIDEO: Zobacz, co wymyśliła Anita Włodarczyk. Ma specyficzne poczucie humoru
- Nie będziemy mieć głównego pakietu aktualizacji w Miami, ale przywieziemy kilka nowych części. Decyzja wynika z tego, że jest to szybki tor w porównaniu do tych, które były w kalendarzu F1 do tej pory. Nasz bolid będzie wyglądał nieco inaczej niż w dotychczasowych rundach - wyjaśnił motorsport.com Mattia Binotto, szef Ferrari.
- Mam nadzieję, że poziom docisku przywieziony do Miami sprawi, że będziemy dość wydajni na prostych. Wiemy jednak, że Red Bull pod tym względem również jest dość konkurencyjny. Czeka nas rywalizacja na zupełnie nowym torze, co będzie ciekawym wyzwaniem - dodał szef Ferrari.
Większy pakiet zmian ma pojawić się w samochodzie Ferrari przy okazji późniejszego GP Hiszpanii, które rozegrane zostanie w drugiej połowie maja. Wprowadzone wówczas aktualizacje mają sprawić, że model F1-75 będzie mniej podatny na podskakiwanie na prostych. To problem, z którymi borykają się obecnie niemal wszystkie ekipy F1.
- Walczymy z tym podskakiwaniem, bo to wciąż widoczny problem. Na pewno dotyka on nas mocniej niż Red Bulla, a to również zabiera nam nieco potencjału. Dlatego musimy się z tym uporać - skomentował Binotto.
Czytaj także:
Mick Schumacher za słaby na F1? Nasila się krytyka Niemca
Zmiana szefa w Mercedesie? Toto Wolff zabrał głos