Zespoły F1 nie chcą stracić przywilejów? Poszerzenie stawki się komplikuje

Michael Andretti pracuje nad tym, aby jego zespół dostał zgodę na dołączenie do F1 począwszy od roku 2024. Jednak inne ekipy nie chcą o tym słyszeć. Problemem są pieniądze, bo większość obecnych teamów nie chce dzielić się zyskami z nowym graczem.

Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera
start do GP Miami Materiały prasowe / Pirelli Media / Na zdjęciu: start do GP Miami
Ostatnie GP Miami posłużyło Michaelowi Andrettiemu do rozmów z przedstawicielami Formuły 1 i FIA na temat dołączenia jego zespołu do królowej motorsportu. Amerykanin już od jakiegoś czasu przekonuje, że posiada wpisowe w wysokości 200 mln dolarów, a także przedwstępną umowę na dostawę silników z Alpine. Brakuje mu tylko oficjalnej zgody szefów F1 i FIA.

O poszerzeniu stawki nie chcą jednak słyszeć rywale. Toto Wolff mówił niedawno, że każdy podmiot zainteresowany dołączeniem do F1 powinien przygotować nawet miliard dolarów, bo w ocenie Austriaka takiej kwoty potrzeba, aby stworzyć konkurencyjny zespół. To właśnie m.in. szef Mercedesa miał żądać od Andrettiego przedstawienia dodatkowych gwarancji bankowych.

Przy okazji rozmów w Miami dwa zespoły miały się zgodzić na odpuszczenie Andrettiemu wpisowego. Z informacji dziennikarza Dietera Renckena z racingnews365.com wynika, że mowa o Alpine i McLarenie.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: ogromna zadyma! W ruch poszły pięści

Francuzi z Alpine zarobiliby na sprzedaży silników zespołowi Andretti Global, ponadto ich ekipa zyskałaby dostęp do dodatkowych informacji i mogłaby w amerykańskim zespole obsadzać jednego ze swoich kierowców. Z kolei w przypadku McLarena mowa o powiązaniach finansowych i przyjacielskich. Na czele firmy z Woking stoi Zak Brown. Amerykanin od dawna zna rodzinę Andrettich i nie zamierza jej rzucać kłód pod nogi.

Co ciekawe, sama Liberty Media również ma niechętnie spoglądać na pomysł poszerzenia F1 o kolejny zespół. - Kiedyś na starcie było nawet 15-20 ekip. Później ich liczba zmniejszyła się do 10. Gdy wchodziliśmy do tego sportu, to akurat upadł Manor, który zbankrutował i został sprzedany za funta - przypomniał Greg Maffei, cytowany przez Bloomberga.

- Obecnie nawet najmniejsze zespoły warte są po 400 mln dolarów, a gdy mowa o czołowych ekipach, to kwota rośnie do 1-2 mld dolarów. Istnieje potencjał, by z czasem zwiększyć liczbę teamów, ale nie sądzę, aby to była pilna potrzeba - dodał szef Liberty Media, właściciela F1.

Nieoficjalne informacje są takie, że Andretti w razie braku zgody na dołączenie do F1 jest w stanie nawet pójść do sądu. Były kierowca nie rozumie sytuacji, w której spełnia wymogi określone w regulaminie, a mimo to nie jest mile widziany w królowej motorsportu.

- Rozmawiałem z prezydentem FIA i przekazał mi, że wspiera mnie w tym procesie. Przed nami długa droga, ale Mohammedowi ben Sulayemowi spodobało się to, co przedstawiliśmy. Nie chcę o tym mówić za dużo, ale to spotkanie przyniosło wiele pozytywów - stwierdził Andretti, cytowany przez motorsport.com.

Andretti jeszcze latem tego roku zamierza rozpocząć budowę fabryki zespołu, która miałaby powstać w bliskim sąsiedztwie toru Indianapolis. Amerykanin zakłada bowiem, że finalnie dostanie zgodę na jazdę w F1. - Podejmujemy ryzyko, ale czasem tak trzeba. Musimy pierwsi kopnąć piłkę. Dlatego obecnie zatrudniamy ludzi i robimy inne rzeczy tego typu - dodał.

Czytaj także:
Red Bull "dziękuje" Ferrari za błędną decyzję. Jest odpowiedź Włochów
Tak dobrze nie było od lat. Następcy Roberta Kubicy podbijają tory

Czy chciałbyś nowych ekip w F1?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×