W tym artykule dowiesz się o:
W Formule 1, jak w każdym sporcie motorowym, nie można ferować wyroków do ostatniego okrążenia finałowego wyścigu. Kierowca pewnie prowadzący w mistrzostwach może nagle nie poradzić sobie z presją zbliżającego się triumfu, tak samo jak w najgorszym z możliwych momentów zawieść może go jego niesamowity dotąd bolid.
Lewis Hamilton po klapie Ferrari w Singapurze przewodzi klasyfikacji kierowców z 28 punktową przewagą nad Sebastianem Vettelem. Brytyjczyka od czwartego tytułu dzieli ledwie sześć wyścigów, z tego ponad połowa na torach mocno sprzyjających bolidom Mercedesa. To jednak w żadnym stopniu nie powinno zdekoncentrować trzykrotnego mistrza świata.
W najbliższy weekend karuzela Formuły 1 wraca do Malezji, gdzie przed rokiem szanse na tytuł pogrzebał właśnie Hamilton po awarii jednostki napędowej w swoim samochodzie. Na koniec sezonu okazało się bowiem, że Brytyjczykowi zabrakło do zwycięstwa kilku "oczek", które wywalczyłby pewnie na torze Sepang po starcie z pole position.
Przed Sebastianem Vettelem stoi więc ciężkie zadanie, ale nie z gatunku niemożliwych do wykonania, czego zresztą uczy nas najnowsza historia Formuły 1, notabene z niemieckim kierowcą w roli głównej.
Na kolejnych stronach przedstawimy wydarzenia czterech sezonów ostatniej dekady, w których mistrz, mimo nie najlepszej sytuacji punktowej w końcowej fazie sezonu, odrabiał straty.
Sezon 2007 - Pierwszy dramat Hamiltona. Raikkonen był na miejscu
Po wyścigu o GP Japonii zakończonym czwartą w sezonie wygraną Lewisa Hamiltona, ówczesny kierowca McLarena miał na wyciągnięcie ręki pierwszy w karierze tytuł mistrzowski i to od razu w swoim debiutanckim sezonie. Brytyjczyk nie miał wówczas wielu zwolenników, chociażby z tego powodu, że był przez swój zespół faworyzowany kosztem Fernando Alonso. Hiszpan przybył do McLarena w tym samym roku po zdobyciu dwóch tytułów mistrza świata z rzędu wspólnie z Renault.
Po wspomnianych zawodach na torze Suzuka, Hamilton miał 12 punktów przewagi nad swoim zespołowym partnerem i aż 17 nad trzecim Kimim Raikkonenem. W przedostatnim wyścigu na torze w Chinach debiutant miał więc ogromne szanse na sięgnięcie po tytuł. Na mokrym torze zabrakło jednak doświadczenia.
Podczas zjazdu do alei serwisowej, po 30. okrążeniu, Hamilton nie wziął poprawki na stan nawierzchni oraz swoich opon i wchodząc zbyt szybko w zakręt prowadzący do pit lane, ugrzązł w pułapce żwirowej. W tamtym momencie jechał pewnie na drugiej pozycji gwarantującej mu mistrzostwo.
Wyścig w Chinach wygrał Raikkonen, który przed ostatnią rundą sezonu tracił do Hamiltona i tak aż 7 punktów i nie był dalej uważany za faworyta w drodze po tytuł. A jednak, Ferrari pokonało dubletem całą stawkę na torze Interlagos w Brazylii i to Fin zgarnął pierwsze w karierze mistrzostwo, wyprzedzając o punkt debiutanta z McLarena.
ZOBACZ WIDEO Błoto, przeszkody i mordercza walka. Pracownicy Wirtualnej Polski wygrali Runmageddon!
Trzy lata później najmłodszym mistrzem świata w historii F1 został Sebastian Vettel, który wydarł tytuł z rąk Fernando Alonso, co przypominamy na kolejnej stronie.
Sezon 2010 - Alonso nie mógł uwierzyć. Narodziny gwiazdy Vettela
Fernando Alonso podobnie jak po przeprowadzce do McLarena w 2007, tak również trzy lata później podczas swojego debiutanckiego sezonu w zespole Ferrari otrzymał szansę walki o tytuł już w pierwszej kampanii w nowych barwach. Tym razem był gwiazdą zespołu, a nie giermkiem Hamiltona i cały team z Maranello dopingował go w drodze po trzecie mistrzostwo w karierze.
Po wygranej w 17. rundzie w sezonu na torze w Korei Południowej, Alonso był pewnym liderem klasyfikacji generalnej kierowców z przewagą 11 punktów nad drugim Markiem Webberem w szybkim Red Bullu oraz 21 nad trzecim Hamiltonem. Gdzieś na czwartej pozycji czaił się wówczas drugi kierowca RBR Sebastian Vettel, ze stratą na poziomie aż 25 punktów.
W przedostatniej rundzie sezonu Vettel okazał się najlepszy na torze w Brazylii zgarniając pełną pulę 25 punktów przed Webberem i Alonso. Hiszpan i tak był jeszcze wówczas liderem mistrzostw, a jego przewaga nad kierowcami Red Bulla wynosiła odpowiednio 8 pkt do Webbera i 15 do Vettela.
W finale sezonu w Abu Zabi, Alonso po zajęciu trzeciego miejsca w kwalifikacjach musiał skupić się tylko na utrzymaniu za swoimi plecami startującego z piątego pola Webbera. Chociaż z pole position wyścig rozpoczynał Vettel, to niewiele wskazywało na to, że Niemiec ze swoją stratą stoczy walkę o tytuł.
Wyścig pogrzebała jednak Alonso fatalna strategia jego zespołu, a przede wszystkim fakt, że wyjechał na tor po swoim postoju za Witalijem Pietrowem. Rosjanin przez kilkanaście okrążeń spowalniał Hiszpana nie dając się wyprzedzić na twardszych oponach. Alonso dane było ukończyć wyścig na 7. pozycji i wówczas dość nieoczekiwanie po mistrzostwo sięgnął Vettel, który łatwo obronił prowadzenie przed Hamiltonem.
Na kolejnej stronie przypominamy drugą batalię o tytuł między Alonso i Vettelem, w której Niemiec ograł Hiszpana, mimo iż ten był w korzystniejszej sytuacji przed ostatnią fazą sezonu.
Sezon 2012 - Deja vu Alonso. Vettel znów to zrobił
Dwa lata niepowodzeń Fernando Alonso w walce o mistrzowski tytuł w barwach Ferrari miał wreszcie zrekompensować sezon 2012. Hiszpan w jego pierwszej połowie jeździł świetnie. Na przerwę wakacyjną po GP Węgier udał się z przewagą 40 punktów nad Markiem Webberem i 40 nad trzecim Sebastianem Vettelem z Red Bulla, który pewnie przewodził w klasyfikacji konstruktorów.
W trakcie GP Belgii Alonso stracił szansę na jakiekolwiek punkty przez karambol do jakiego doprowadził po starcie Romain Grosjean. Tym sposobem najwięcej zyskał do Hiszpana Vettel, który finiszował na drugiej pozycji za Jensonem Buttonem. W następnym wyścigu na Monzy Alonso odrobił jednak punkty do Niemca po tym jak posłuszeństwa odmówił mu bolid Red Bulla. Na 7 rund przed końcem sezonu pochodzący z Oviedo Hiszpan miał więc zapas 39 punktów nad ówczesnym mistrzem świata.
W kolejnych rundach Sebastian Vettel zdeklasował jednak wszystkich odnosząc cztery zwycięstwa z rzędu - w Singapurze, Japonii, Korei i Indiach. Na trzy rundy przed końcem mistrzostw, to on był liderem klasyfikacji generalnej i tę pozycję utrzymał już do samego końca. Walczący do ostatnich metrów Alonso na finiszu sezonu był gorszy od Niemca o ledwie trzy "oczka".
Sebastian Vettel w trakcie drugiej w ciągu dwóch lat szarży na mistrzowski tytuł w końcówce sezonu, wiele zawdzięczał losowi. Pomógł mu zwłaszcza dramatyczny start wyścigu w Belgii oraz GP Japonii, podczas którego Alonso wycofał się tuż po starcie, gdy starł się z Kimim Raikkonenem.
W kolejnej historii przypominamy jak potoczyła się walka o tytuł w sezonie 2014, pierwszym zdominowanym przez Mercedesa, gdzie blisko pierwszego mistrzostwa w karierze był Nico Rosberg.
Sezon 2014 - Seria Hamiltona dobiła Rosberga
Po czterech latach dominacji Red Bulla w Formule 1, nastała era doskonale przygotowanego do nowej generacji silników turbo V6 Mercedesa. W składzie niemieckiego zespołu pozostali Nico Rosberg i Lewis Hamilton, którzy partnerami zespołowymi zostali w 2013 roku. To jednak ten sezon sprawił, że dawni przyjaciele przeistoczyli się w największych wrogów.
Gdy stało się jasne, że mistrzowski tytuł rozstrzygnie się między duetem Mercedesa, w garażu stajni z Brackley zaczęło być naprawdę gorąco. Dystans jaki dzielił niemiecki zespół od reszty stawki sprawiał, że większość wyścigów kończyła się ich dubletem. W ten sposób większa strata punktów Rosberga lub Hamilton mogła praktycznie przekreślić szanse drugiego na tytuł.
W trakcie GP Belgii adrenalina buzowała mocno w obu kierowcach i doszło do ich słynnej kolizji tuż po rozpoczęciu wyścigu. W wyniku tamtego zderzenia do mety nie dojechał Hamilton, a Rosberg cieszył się już z 29 punktowej przewagi nad Brytyjczykiem. Na zawsze zapomniano też o spokojnej atmosferze w boksach Mercedesa.
Lewis Hamilton, mimo złej sytuacji, nie załamał się i na porażkę ze swoim zespołowym partnerem odpowiedział serią czterech zwycięstw z rzędu. Choć w Singapurze pomogła mu awaria elektroniki w samochodzie Rosberga, to i tak przy swojej niezwykłej skuteczności szybko odrabiał znaczącą stratę po sierpniowym wyścigu na Spa-Francorchamps.
Ostatni zryw Rosberga nastąpił jeszcze po wygnanej w Brazylii, gdy zachował szanse na mistrzostwo dzięki przedziwnemu regulaminowi, który gwarantował zwycięzcy ostatniego GP w Abu Zabi aż 50 punktów. Hamilton nie pozwolił sobie jednak wydrzeć zwycięstwa i triumfował po raz jedenasty w sezonie. Rosberg mógł sobie pluć w brodę, wygrywając tylko raz po tym jak uzyskał tak znaczną przewagę po pamiętnych zawodach w Belgii. Wcześniej prowadził bowiem równorzędną walkę z Hamiltonem i wielu ekspertów uznało w tamtym momencie Niemca za faworyta do tytułu