W tym artykule dowiesz się o:
Czy czasy mówią prawdę?
Czasy w testach nie są najważniejsze, bo nie wiemy, co dokładnie sprawdzają dane zespoły. Kierowcy mogą wyjeżdżać na tor z różną ilością paliwa, stosując inne mieszanki opon. Do tego liczy się czas obecności na torze, bo o poranku asfalt jest mniej nagrzany i mniej nagumowany, co nie sprzyja osiąganiu rekordów.
Wyniki mogą być jednak pewną wskazówką. W zeszłym roku testy w Barcelonie na czele stawki kończyło Ferrari - Sebastian Vettel i Kimi Raikkonen byli autorami dwóch najlepszych czasów. W czołówce nie było Mercedesa, bo zespół pracował jedynie nad oponami ultrasoft. Najlepsi skorzystali za to z hypersoftów.
Jednak gdyby porównać czasy Ferrari i Mercedesa z opon typu ultrasoft, to i tak Ferrari było minimalnie lepsze. Testy potwierdziły tym samym problemy Niemców z określoną mieszanką, co przełożyło się na gorsze wyniki w pierwszych tygodniach nowego sezonu.
ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 102. Maciej Wisławski: Robert Kubica to dla mnie "nadczłowiek". Kierowca totalny
Słabe czasy w testach osiągali też kierowcy Williamsa. I jak pokazały późniejsze miesiące, była to zapowiedź jednego z gorszych sezonów w historii zespołu.
Kiedy można mieć powody do obaw?
Jeśli zespół więcej czasu w garażu niż na torze. Najlepszy przykład to McLaren. W zeszłym roku ekipa z Woking pokonała w trakcie testów tylko 599 okrążeń. Wprawdzie był to i tak postęp względem sezonu 2017 (425 okrążeń), ale daleko Brytyjczykom do osiągnięcia Mercedesa (1040 "kółek").
McLaren w zeszłym roku zmieniał partnera technicznego i przesiadka na silniki Renault nie obyła się bez bólu. Zespół dość szybko zrozumiał, że to co widział w symulacjach w fabryce nie przekłada się na tor. Do tego doszły kłopoty z dopasowaniem podwozia i karoserii do jednostki napędowej Francuzów.
Efekt był taki, że cała kampania minęła Brytyjczykom na próbie poprawienia modelu MCL33, ale było to zadanie z góry skazane na porażkę. - Niestety, wyprodukowaliśmy samochód, który od samych podstaw był zły i nie reagował na jakiekolwiek zmiany - przyznał później szef McLarena, Zak Brown.
Jak na ironię, Fernando Alonso zakończył zeszłoroczne testy w Barcelonie z trzecim czasem. Później okazało się, że Hiszpan swoje okrążenie przejechał przy minimalnej ilości paliwa.
Czy to koniec duopolu?
Od dwóch lat oglądamy w Formule 1 rywalizację Mercedesa z Ferrari. W tyle pozostał zaś Red Bull Racing. "Czerwone byki" wchodzą jednak w nową kampanię z ogromnymi nadziejami, po tym jak otrzymali silniki Hondy. Zimą szefowie ekipy z Milton Keynes wielokrotnie zapewniali, że z japońskimi jednostkami byliby w stanie walczyć o mistrzostwo już w sezonie 2018.
Za Hondą przemawia ciągły rozwój. W zeszłym roku zaskoczeniem był fakt, że Toro Rosso przejechało na silnikach Hondy w trakcie testów aż 822 okrążenia. Wcześniej produkty Azjatów były bowiem niezwykle kapryśne i awaryjne.
Minusem Hondy był jednak fakt, że producent współpracował z zaledwie jednym zespołem. Mercedes, dzięki zaopatrywaniu innych ekip w silniki, przejechał w Barcelonie trzy razy dłuższy dystans. W takiej sytuacji łatwiej rozwijać jednostkę i eliminować jej ewentualne mankamenty.
W nadchodzącej kampanii Honda będzie mieć pod sobą dwa zespoły - Red Bulla i Toro Rosso. To na pewno powinno jej pomóc w gonieniu czołowych producentów.
Jak nowa aerodynamika wpłynie na jazdę i czasy?
Rok 2019 w Formule 1 upłynie pod znakiem nowej, uproszczonej aerodynamiki. Została ona wprowadzona z woli FIA i Liberty Media. Założenia były proste. Uczynić wyścigi atrakcyjniejszymi, umożliwić kierowcom walkę koło w koło. Zespoły twierdzą, że zmiany niewiele dadzą, ale...
Zmiana zawsze stanowi okazję. Może się okazać, że któraś z ekip znalazła lukę w przepisach, co pozwoliło jej magicznie podkręcić tempo. Jeśli tak, zobaczymy to już w Barcelonie.
Nowe przednie skrzydło jest szersze o 200 mm, wyższe o 20 mm i wysunięte bardziej do przodu o 25 mm. Dlatego różnica w wyglądzie samochodów jest dość znacząca. Za to tylny spoiler jest o 20 mm wyższy i szerszy o 100 mm.
Czy Williams odbije się od dna?
Nikt nie zakładał, że sezon 2018 będzie tak fatalny dla Williamsa. Już zeszłoroczne testy w Barcelonie pokazały, że model FW41 nie jest udaną konstrukcją, bo każdy z trzech kierowców brytyjskiego zespołu plasował się na szarym końcu stawki.
Williams imponował liczbą przejechanych okrążeń. Był czwarty pod tym względem. Jednak nie miało to większego znaczenia, skoro samochody były tak wolne, że nie liczyły się w walce o punkty. Podczas gdy na wielu torach wszystkie ekipy notowały progres w czasach względem roku 2017, Lance Stroll i Siergiej Sirotkin potrafili jechać wolniej.
Podobnie jak w przypadku McLarena, teraz oczy będą zwrócone na Williamsa, bo eksperci zastanawiają się czy zespół będzie w stanie odbić się od dna. To zadanie zostanie jednak powierzone nowym kierowcom - Robertowi Kubicy i George'owi Russellowi.
W zespole panuje przekonanie, że wyciągną oni maksimum z modelu FW42 i wprawią personel w nieco lepszy nastrój niż Stroll i Sirotkin w roku 2018. Póki co, Brytyjczycy testy zaczynają jednak fatalnie. Model FW42 nie będzie gotowy na poniedziałek, a to oznacza, że Kubica i Russell będą mieć jeden dzień testowy mniej niż reszta.