Chcę pobić rekord i niech to się już skończy - rozmowa z Błażejem Korczyńskim, polskim futsalistą

Michał Fabian
Michał Fabian

Gdy na YouTube wpiszemy "Błażej Korczyński", najwięcej wyświetleń ma pana bramka w meczu Wisła - Clearex. Efektowne nożyce. To najładniejszy gol w karierze?

- Tak naprawdę większości z tych 308 bramek nie pamiętam. Poza tymi ostatnimi w AZS-ie i może dwiema-trzema innymi. Na pewno nożyce z Cleareksem to jedna z najładniejszych. Oprócz tego lob w meczu w Szczecinie, piętka w spotkaniu z Gattą Zduńska Wola.

Pewnie już dawno byłby pan samodzielnym rekordzistą, gdyby nie łączenie funkcji trenera i zawodnika. Najpierw w Wiśle, teraz w Katowicach.

- Zdecydowanie. Gdybym ich nie łączył, bramek byłoby więcej. Może nie pod 400, ale znacznie więcej niż 308. Przede wszystkim byłaby ściągnięta ze mnie ta dodatkowa presja, która mi towarzyszy. W meczu w Gdańsku nie chciałem strzelać przedłużonego rzutu karnego (z 10 metrów - przyp. red.), nie czułem się na siłach, ale mnie poprosili. No więc podchodzę. Jako trener. I się zaczyna. "Kurczę, jak to strzelić? A jak nie strzelę?". No i nie strzeliłem. Łącząc dwie funkcje, kontrolujesz się na boisku, kontrolujesz zawodników, to, jak się poruszają. Dlatego czasami nie podłączasz się do akcji. To nie jest dobre.

W futsalu jest pan od prawie 20 lat. Pana zdaniem ta dyscyplina w Polsce się rozwija, czy może zwija?

- Kiedyś byłem nastawiony bardzo optymistycznie, mówiłem, że nasza dyscyplina jest super. Bo ona jest fajna. Nie znam osoby, którą bym zaprosił na mecz i powiedziałaby, że jest niefajnie. Siedzisz blisko parkietu, wszystko dzieje się obok ciebie. Z drugiej strony, jestem świadomy naszych słabości. Hiszpanów z chęcią oglądam, ale jak włączam mecz Głogowa z Chojnicami czy Pniewami albo mecz naszego AZS-u z tym z Gdańska... Ktoś musi być strasznie zdesperowany, żeby obejrzeć cały taki mecz. Ułomność techniczna wielu zawodników, tempo gry, do tego niektóre hale świecące pustkami. W Szczecinie jest niezła frekwencja, w Pniewach, Chojnicach, na Wiśle czy w Bielsku-Białej nie wygląda to tak ubogo. Ale pewnych hal lepiej nie pokazywać. 100 osób na trybunach. Jak ktoś przeklnie, to słychać na całą halę.

Kilka lat temu mówiło się, że futsal w Polsce ruszy do przodu, gdy mecze będą pokazywane w telewizji. Liga trafiła do Orange Sport.

- Dopóki nie będzie sukcesów reprezentacji, regularnych występów na dużych imprezach, to futsal może pokazywać nawet telewizja Sky, a i tak nic się nie zmieni. Proszę sobie przypomnieć, co było z piłką ręczną 10 lat temu. Tylko sukces kadry, nie klubu, może wywindować futsal. Do dzisiaj połowa Gliwic (stamtąd pochodzi Korczyński - przyp. red.) pamięta, jak oglądała nasze mecze na mistrzostwach Europy w Moskwie w 2001 roku.

Wtedy jedyny raz zagraliśmy na Euro, i to z udziałem 8 drużyn. Teraz w finałach występuje 12 ekip, a Polski w nich brakuje.

- Byliśmy bliżej europejskiej czołówki, bo moim zdaniem było lepsze pokolenie zawodników. Większość z nich na trawie ocierała się o teraźniejszą Ekstraklasę. Szłapa, Jasiński, Grądowski... Kaszowski z Piastem zrobił awans do Ekstraklasy. Trenowaliśmy wtedy w hali dwa razy w tygodniu, ale oprócz tego cztery razy na trawie. Zawodnicy byli wydolni, technicznie wyszkoleni od dzieciaka. Teraz - po rozdziale futsalu od futbolu - w większości klubów futsalowych trenują trzy razy w tygodniu. Będzie ciężko o rozwój, patrząc na to, jak kluby podchodzą do pracy z młodzieżą. Nie ma szans. Kończy się pokolenie i za chwilę będziemy mieli dziurę. Jest Mikołaj Zastawnik w Wiśle, w Katowicach mamy Pawła Barańskiego, ale tu nie idzie fala młodzieży. W ostatnich latach było też krucho z trenerką. Teraz na szczęście coś zaczyna się dziać. Byłem ostatnio na kursokonferencji w Białej Podlaskiej, na którą przyjechał trener Hiszpanów Venancio Lopez i trener mistrzów Europy Włochów Roberto Menichelli.

W lutym nasza kadra przegrała z Rosją u siebie 0:6 i 0:6.

- Umówmy się: to mniej więcej tak, jak polska kadra na trawie dostała "szóstkę" z Hiszpanią. Rosja to jedna ze światowych potęg. Gazprom-Jugra czy Dynamo Moskwa posiadają budżety w milionach dolarów. Takie, jakich nie ma druga ósemka polskiej Ekstraklasy na trawie. Gazprom sponsoruje Jugrę, a taki Lima, Robinho czy inni Brazylijczycy (naturalizowani, grają w kadrze Rosji - przyp. red.) zarabiają po 12 tysięcy dolarów, czyli 40 tysięcy złotych. Nie wiem, czy ktoś w Piaście, Ruchu albo Górniku ma taką pensję. A już nie mówię, że dostaje. Można się śmiać, ale my jesteśmy chłopcy, którzy grają za tysiąc, dwa, trzy, a tam są goście, którzy zarabiają 40 tysięcy. Musimy popatrzeć w lustro i powiedzieć: skąd optymizm?

Po wspomnianych meczach z Rosją o futsalu zrobiło się głośniej, tyle że w negatywnym świetle. Pożywkę mieli głównie "hejterzy".

- Co to jest za przekaz? W internecie można każdego opluć. Swego czasu miałem "fanów" i pewnie dalej mam na wielu portalach. Gdy pojawia się jakiś tytuł ze mną, to wiadomo, że tam będzie 400 komentarzy. Przy innych 10-20. Dziwię się, że na jednym z portali nie płacą mi działki za to, że im się oglądalność zwiększa. Powinni napisać "Korczyński dzisiaj się nudzi". I łup - 400 komentarzy.

Wzbudza pan emocje, bo zawsze mówi to, co myśli?

- Jedni mnie kochają, inni nienawidzą. Zawsze tak było.

I dlatego nie zagrał pan tylu meczów w kadrze, ile mógł. Niektórzy trenerzy woleli pana nie powoływać.

- Zabrakło mi tej reprezentacji. Występów nie było zbyt wiele (ok. 60 - przyp. red.). Charakter był, jaki był. Jednym pasowałem, innym nie.

Może kiedyś poprowadzi pan kadrę. Taki temat już był.

- Ze dwa-trzy lata temu poniosła mnie fantazja. Pomyślałem: objąłbym kadrę! Góry chciałem przenosić. Potem jednak przekonałem się, że muszę jeszcze zebrać doświadczenie. Na razie mam fajną pracę w AZS-ie, chłopaki liczą na mnie, ja na nich. Na kadrę musi przyjść czas. A może nigdy nie będzie mi to dane.

Oglądaj NA ŻYWO mecze Fogo Futsal Ekstraklasy! (link sponsorowany)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×