Wystarczyło kilka tygodni od zniesienia obostrzeń i otwarcia granic, by Hiszpania znów zaczęła mocno odczuwać skutki koronawirusa. Tylko we wtorek pojawiło się 666 nowych zakażeń (do tej pory zdiagnozowano 306 699 przypadków), a według ekspertów, w całym kraju jest aż 120 aktywnych ognisk epidemii.
Tamtejszy rząd rozpatruje ponowne wprowadzenie stanu alarmowego i zamknięcie placówek publicznych. Już na początku lipca, w związku z rosnącą liczbą zachorowań, władze Galicji ogłosiły przymusową izolację dla mieszkańców regionu A Marina.
Według polskiego piłkarza Michała Kałuży, występującego w Pescados Ruben Burela (beniaminku hiszpańskiej ekstraklasy w futsalu - przyp. red.), powtórne ogłoszenie surowych obostrzeń w całym kraju może wywołać falę protestów.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: piłkarze z A klasy mogą się poczuć jak w Ekstraklasie. Nowa szatnia robi wrażenie!
Przypomnijmy, że w marcu Hiszpanie wprowadzili stan wyjątkowy, a surowe zasady kwarantanny obowiązywały przez dwa miesiące.
- Niestety, na początku spora część osób zlekceważyła zagrożenie. Zwłaszcza młodsi ludzie nie zwracali uwagi na apele o pozostanie w domach, stosowanie maseczek czy zachowanie zasad bezpiecznej odległości. Hiszpanie to naród bardzo towarzyski i trudno im było zrezygnować z pójścia do kawiarni czy restauracji - mówi nam bramkarz klubu z Primera Division.
Jego zdaniem obostrzenia wprowadzono z opóźnieniem.
- Restrykcje wprowadzono zbyt późno. Na początku nie zdawano sobie chyba sprawy ze skali problemu, potem z kolei widać było strach i panikę. Gdy już pojawiły się obostrzenia, ludzie nawet unikali wychodzenia na swoje balkony, zasłaniali wszystkie rolety, co widziałem na własne oczy. Nie ukrywam, że sam czułem i czuję nadal obawy o zdrowie swoje i najbliższych, to był i jest duży problem dla nas wszystkich - opowiada 21-latek.
Rząd zastanawia się nad powrotem obostrzeń i zapewne obawia się, czy nie spotka się to z negatywnym odbiorem społeczeństwa. Tak jak w Serbii, gdzie od kilku dni trwają gwałtowne protesty obywatelskie i starcia z policją. Eksplozję gniewu mieszkańców wywołała zapowiedź powrotu do ścisłych ograniczeń związanych z pandemią koronawirusa (więcej TUTAJ).
Czy na Półwyspie Iberyjskim sytuacja się powtórzy?
- Dla Hiszpanów byłby to problem. Przez dwa miesiące byli zamknięci w domach i gdy otrzymali zgodę na wyjście z nich, to miałem wrażenie, że w moim miasteczku mieszka dwa razy więcej ludzi. Widać było ogromną radość i ponowne wprowadzenie restrykcji byłoby dla nich najgorszą wiadomością z możliwych - przekonuje.
- Już chyba lepszym rozwiązaniem byłoby zamknięcie ludzi na cały ten czas. Teraz poczuli wolność, wydawało się, że życie wraca do normy. Wprowadzenie stanu alarmowego nie byłoby niczym dobrym dla gospodarki, a także dla sportu.
Rozgrywki ligowe futsalu w Hiszpanii zostały przerwane w marcu. Początkowo tylko na kilka tygodni, jednak do dziś nie udało się ich wznowić. Surowe obostrzenia mogłyby tylko opóźnić termin powrotu. - Nie wiem, czy w takim wypadku moglibyśmy wznowić rozgrywki ligowe. W niektórych regionach kluby miałyby duże problemy z trenowaniem, nie byłoby pewnie mowy o grze.
Jednak jego klub zarządził powrót do treningów już w tym miesiącu.
- Od 27 lipca wznawiamy treningi, prawdopodobnie na początku wszystkich nas czekają testy. Liga ma ruszyć pod koniec września. Planowo miał to być początek miesiąca, jednak sytuacja jest płynna ze względu na koronawirusa. Czekają mnie co najmniej dwa miesiące przygotowań - ujawnia.
Michał Kałuża trafił do Hiszpanii w 2019 roku na zasadzie rocznego wypożyczenia z Rekordu Bielsko-Biała. Kilka tygodni temu klub zaproponował przedłużenie umowy, na co Polak tylko czekał.
- Jestem bardzo zadowolony z pobytu w klubie, sam chciałem przedłużenia mojego wypożyczenia. Bardzo mnie ucieszyło, gdy to sam klub wyszedł z taką propozycją. To idealne miejsce na pierwszy zagraniczny wyjazd - nie ma tutaj dużej presji i wielkich oczekiwań wobec mnie, przede wszystkim mam się rozwijać.
Brak wielkiej presji nie oznacza jednak, że Kałuża jest w Hiszpanii postacią anonimową. Zasłynął zwłaszcza występem na mistrzostwach Europy w 2018 roku, gdy po meczu Polski z Rosją (1:1) zagraniczni komentatorzy porównywali go do samego Marca-Andre ter Stegena (więcej TUTAJ).
Kałuża: - Gdy jestem w Polsce i mówię, czym się zajmuję, muszę dokładnie tłumaczyć, co to jest futsal. W Hiszpanii z kolei sam jestem zaczepiany na mieście, wszyscy jesteśmy rozpoznawalni. Mieszkam w małym miasteczku, tutaj wszyscy chodzą na nasze mecze. Media też regularnie informują o naszych rozgrywkach i to w ogólnodostępnych kanałach, jest to na porządku dziennym. To tutaj bardzo popularny sport.
21-latek jest bardzo zadowolony z pierwszego roku w klubie, jednak nie osiada na laurach. Teraz jego celem są regularne występy w podstawowym składzie.
- Po roku pobytu w Hiszpanii na pewno czuję się lepszym piłkarzem. Chociaż nie zawsze grałem, to bardzo dużo się nauczyłem, sam widzę postępy. Moim celem jest przede wszystkim więcej grać. Chcę od pierwszego dnia treningów rozpocząć walkę o miejsce w składzie.
Przed wyjazdem do Hiszpanii bramkarz mówił, że liczy na pozostanie w Primera Division na dłużej niż jeden sezon, a nawet na całą karierę (więcej TUTAJ). Po roku nie zmienił zdania.
- Jak najbardziej. Gdy zobaczyłem, jak to wygląda od środka, tylko się w tym utwierdziłem. To super kraj, wspaniali ludzie - towarzyscy, pomocni. Miałem pewne obawy, czy sam poradzę sobie w obcym kraju, bo jestem tu sam i panuje tu inny styl życia. Ale bardzo go polubiłem.
Oglądaj NA ŻYWO mecze Fogo Futsal Ekstraklasy! (link sponsorowany)