Poziom jest lepszy, niż oczekiwałem - rozmowa z Murrayem Costello, wiceprezydentem światowej federacji hokeja

Jedna z największych osobistości światowego hokeja na lodzie - Kanadyjczyk Murray Costello jest gościem Mistrzostw Świata do lat 20, które są aktualnie rozgrywane w Gdańsku. Poniżej przedstawiamy wywiad, w którym mówi on o problemach światowego hokeja.

Michał Gałęzewski
Michał Gałęzewski

Michał Gałęzewski: Co trzeba zrobić, aby poziom światowego hokeja się podniósł?

Murray Costello: Po pierwsze potrzebujemy większej ilości lodowisk. Po drugie trzeba zwiększyć liczbę hokeistów na świecie. Mistrzostwa w Gdańsku pokazują, że jest wielu utalentowanych zawodników, ale nie ma za bardzo z kogo wybierać składów i nie są one wyrównane. Pochodzę z Kanady i jest u nas ogromna baza zawodników. Mamy 650 tysięcy dzieci, które grają w hokeja! Dzięki temu poziom gry jest wysoki. To u nas sport narodowy, w który umie grać każdy, jak piłka nożna w Polsce. Jeśli jest z kogo wybierać, to łatwo znaleźć naturalnie utalentowanych zawodników.

Jakie są pańskie wrażenia z turnieju Mistrzostw Świata do lat 20 w Gdańsku? Co może pan powiedzieć o poziomie gry hokeistów?

- Jestem bardzo zadowolony z tego, że zespoły grające w tym turnieju są w miarę wyrównane. Spodziewałem się wyższych wyników. Jedynie zespół Chorwacji trochę odstaje od rywali. Dużym zaskoczeniem na plus jest natomiast postawa Włochów. Spodziewałem się tego, że Białoruś, Kazachstan i Norwegia będą nadawały ton rywalizacji i będą prezentować dużo wyższy poziom, w porównaniu do reszty. Tak jednak nie jest. To bardzo dobre dla Mistrzostw.

Czy zespół Włoch ma szanse wygrać w turnieju? Jak na razie wydają się oni być jego rewelacją…

- Ten turniej jest bardzo trudny. Wynik każdego meczu może być niespodzianką. Włosi mają bardzo dobrego bramkarza, a w tak krótkim turnieju, bramkarze znaczą bardzo wiele.

Czy zauważył pan w Gdańsku jakichś zawodników, którzy w przyszłości mogliby grać w NHL?

- Jest sporo dobrych indywidualnie zawodników, ale trudno wyciągać wnioski, bo tutaj bardzo mocno liczy się gra zespołowa. Jeden wielki talent nic nie znaczy, jeśli zespół nie jest dobrze zgrany, a zawodnicy grają indywidualnie. Poziom turnieju wydaje się być wysoki i jest kilku obiecujących hokeistów. Muszę przyznać, że jest lepiej, niż oczekiwałem.

W polskim zespole również są utalentowani zawodnicy?

- Kilku polskich zawodników gra dobrze, ale dotychczas widziałem tylko jedną grę biało-czerwonych (wywiad przeprowadzono przed meczem Polska-Białoruś, dop.red.). Muszę zobaczyć więcej meczów Polaków, żeby móc wyciągnąć wnioski. Polska reprezentacja jest bardzo młoda i jej zawodnicy potrzebują nabycia niezbędnego doświadczenia w tego typu imprezach. Można trenować, trenować i trenować, ale to właśnie turnieje pokazują, co się potrafi.

Jak pan ocenia kondycję hokeja na lodzie na świecie? Wydaje się, że czołówka mocno odstaje od reszty zespołów, nie lepszy byłby szerszy przepływ drużyn z Grupy A do Grupy B?

- Trudno byłoby pozwolić na spadek i awans większej liczby drużyn, niż dwie. Różnica pomiędzy poziomem zespołów jest niestety zbyt duża i byłoby wiele meczów do jednej bramki. Nie byłoby to dobre dla widowiska i poziom spotkań by spadł. W pierwszym dniu mistrzostw, tylko jeden mecz zakończył się wysokim wynikiem, dzięki czemu spotkania te były ciekawe.

Jaki jest system wspierania młodych hokeistów w pańskim kraju? W Polsce za grę płacą przede wszystkim rodzice…

- W Kanadzie jest to samo i również jest to problem. Mimo, że hokej to sport wiodący, jest jakaś bariera finansowa. W przeszłości najlepsi zawodnicy pochodzili z biednych, wielodzietnych rodzin, dla których sport ten był jedyną szansą na wybicie się. Po drugie wzrosła ilość emigrantów do Kanady. Jest wielu ludzi z Azji, czy z Oceanii, którzy nie są dobrze zbudowani fizycznie, przez co nie nadają się do hokeja. Trudno jest utrzymać duże zaplecze, jakie jest przykładowo w Rosji. Kanada i Rosja miały zawsze wielu dobrych zawodników i były centrami hokeja. Teraz musimy walczyć o to, by Rosja nam nie uciekła.

Czy nie boi się pan, że przez to, że hokej staje się elitarnym sportem, w pewnym momencie może stać się to przekleństwem hokeja, gdyż bariery finansowe będą się pogłębiać?

- To prawda, hokej jest drogim sportem. Koszt wynajmu lodowisk, stroju, kijów hokejowych jest bardzo wysoki. Teraz dobry kij kosztuje 3 tysiące franków szwajcarskich. Za moich czasów kosztował 10 dolarów… To duży problem.

IIHF ma pomysł na klubowe rozgrywki europejskie?

- Zrobimy wszystko, żeby reaktywowano ligę mistrzów. Jest teraz kryzys gospodarczy i jest mniej sponsorów, przez co będzie to trudne, ale celem jest przywrócenie rywalizacji na dobrym poziomie.

Co może pan powiedzieć o kondycji polskiego hokeja? U nas wydaje się, że jest ona bardzo zła…

- Bardzo zła? Powiem tak… Dobrze byłoby przeznaczać u was więcej środków na inne sporty, nie tylko na piłkę nożną. Czujemy, że hokej ma jedną przewagę nad innymi sportami. Jeśli młody dzieciak zaczyna uprawiać hokej, czerpie prawdziwą radość z gry. Jeśli zdobędzie się bramkę raz, pokocha się tą grę. Trzeba stworzyć młodzieży więcej możliwości do gry w hokeja. Wiadomo jednak, że nie jest to łatwe.

Czy data rozgrywania Mistrzostw Świata nie powinna się zmienić? Najlepsi zawodnicy ciągle grają w NHL i często nie mogą grać w reprezentacjach. Da się coś z tym zrobić?

- Rozumiemy to, że jest wielu zawodników, którzy nie mogą grać w Mistrzostwach Świata, gdyż grają w NHL. Nie ma jednak zbytnich możliwości przesunąć termin rozgrywania Mistrzostw Świata. Trudno jest znaleźć idealną datę. Gdybyśmy przesunęli ją na później, sezon piłkarski trwałby byłby w pełni, a trochę szybciej, nadal trwają rozgrywki ligowe. Mamy bardzo małe okienko, które mogłoby pasować telewizji i sponsorom.

Czy Gdańsk ma szanse na bycie gospodarzem innych turniejów IIHF-u w przyszłości?

- Jest tutaj dobre zaplecze i znakomita baza wolontariuszy. Lód jest dobry, co prawda na hali jest zimno, ale to dobre dla gry. Jestem dumny z frekwencji, jaka była na pierwszym meczu Polaków. Lepiej zarówno dla Polski i dla Mistrzostw rozgrywanych w Gdańsku byłoby, gdyby Polska wygrała kilka spotkań (śmiech, dop.red.).

Czy podczas meczów nie powinno być telebimów, które by pokazywały mniej wytrawnym kibicom powtórki bramek, czy kar? Nie powinno być zaleceń zwiększających widowiskowość?

- To dobry pomysł, ale hokej to trochę za szybka gra, żeby zawsze dawać powtórki telewizyjne. Gra toczy się szybko, a krążek jest bardzo mały i nie wszystko widać w telewizji. Trzeba jednak pamiętać, że główne show, to gra. Trzeba wszystko wyważyć. Nie powinno być na pewno powtórek kar. Praca sędziów jest bardzo trudna. Gdy popełnią błędy, to mogliby nie mieć łatwo z kibicami. Jest tak w NHL, ale nie zawsze NHL robi wszystkiego w sposób właściwy. Jeśli chce się zobaczyć walki, to niech się idzie na boks.

Był pan w przeszłości hokeistą. Co się zmieniło w samej grze?

- Mecze hokejowe są zupełnie inne. Wszystko dzieje się dużo szybciej, zawodnicy są więksi, wyposażenie hokeisty jest lżejsze i bardziej elastyczne. Hokeiści mają bardzo szybkie ręce. Uważam jednak, że za moich czasów czerpało się więcej radości z samej gry. Co ciekawe w Kanadzie bardzo popularne są właśnie zawody młodzieżowe, dla hokeistów do lat 20. Można wtedy zobaczyć zawodników jeszcze przed tym, jak grają z sercem, a nie dla wielkich pieniędzy.

Na ceremonii otwarcia, polscy kibice mocno wygwizdali prezesa PZHL-u. W tym czasie pan się śmiał. Dlaczego? Co w tym było takiego śmiesznego?

- (śmiech, dop.red.) To było śmieszne, gdyż w każdym kraju, gdy przedstawiani są politycy, czyli przedstawiciele rządu, związku, ludzie na nich gwiżdżą. Przypuszczam, że federacja zrobiła coś wbrew miejscowemu klubowi. Jestem jednak pełen zrozumienia dla ich reakcji. Kibice płacą za bilety i mają prawo robić to, co im się podoba. W Kanadzie nie wszyscy lubią mnie mimo, że niby jestem u siebie.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×