Dla GKS-u Tychy to powrót do Hokejowej Ligi Mistrzów po kilku latach przerwy. Najlepszy zespół poprzedniego sezonu Tauron Hokej Ligi nie ma jednak łatwego zadania. W losowaniu trafił na wymagających i bardziej doświadczonych rywali. Pierwszym z nich był austriacki Red Bull Salzburg.
O tym, jak trudne będzie to spotkanie pokazały już pierwsze sekundy. Tuż po rozpoczęciu gry - dokładnie w 20. sekundzie - Benjamin Nissner huknął z prawej flanki i Tomas Fucik nie miał szans na skuteczną interwencję. Tak dobry początek ostudził zapędy Austriaków, choć później mieli oni szanse na kolejne gole.
ZOBACZ WIDEO: Jest pomysł niezwykłej walki. Lampe będzie się bić z... Gortatem?
Swoje szanse mieli też tyszanie, ale brakowało im skuteczności. Tak było choćby przy strzale Alana Łyszczarczyka, z którym poradził sobie bramkarz Czerwonych Byków. Pierwsza tercja zakończyła się wynikiem 1:0 na korzyść zespołu z Salzburga.
Mistrzowie Polski nie zamierzali się jednak łatwo poddawać i starali się robić wszystko, by odrobić straty. To udało się w 32. minucie meczu, kiedy to tyszanie wykorzystali grę w przewadze. Po akcji Hannu Kuru i Matiasa Lehtonena krążek do bramki skierował Joona Monto. Więcej goli w tej części meczu nie padło i przed decydującą tercją na tablicy wyników było po 1.
Na początku trzeciej odsłony tyszanie dwukrotnie obronili się grając w osłabieniu. Miejscowi mieli na tafli zdecydowaną przewagę i częściej atakowali, ale długo nie potrafili znaleźć sposobu na defensywę tyszan. To udało im się dopiero w ostatniej minucie meczu. Gola na wagę wygranej na 32 sekundy przed końcową syreną strzelił Thomas Raffl.
Po tej sytuacji mistrzowie Polski postawili wszystko na jedną kartę i zdecydowali się wycofać bramkarza. Nie udało im się jednak odwrócić losów spotkania. Do pustej bramki na 9 sekund przed końcem meczu trafił bowiem Raffl.
Red Bull Salzburg - GKS Tychy 3:1 (1:0, 0:1, 2:0)
1:0 - Benjamin Nissner (Thomas Raffl, Peter Schneider) 0:20
1:1 - Joona Monto (Hannu Kuru, Matias Lehtonen) 31:07
2:1 - Thomas Raffl 59:28
3:1 - Thomas Raffl 59:51