Dawnych wspomnień czar - zapowiedź meczów GKS Tychy - Unia Oświęcim

Oświęcimianie nie ukrywali radości z wylosowania swojego rywala w serii play- off. Nie dlatego, że GKS będzie łatwym przeciwnikiem, nikt nie ma wątpliwości, kto jest faworytem. Jednak Unia z GKS- em w tym sezonie ma...równy bilans zwycięstw i porażek, dzięki czemu żadna z drużyn nie posiada bonusu i gra toczy się od stanu 0:0. Tyszanie mieli efektowny początek sezonu, wygrywali z wszystkimi, aż zostali zatrzymani... w Oświęcimiu. To promyk nadziei dla kibiców Unii.

W tym artykule dowiesz się o:

Bramkarz GKS-u Tychy, Arkadiusz Sobecki - niespotykanie spokojny człowiek, wybijał kijem krążki doświadczonym zawodnikom mistrza Polski z Oświęcimia w serii rzutów karnych. Bez mrugnięcia okiem, zupełnie jak gdyby robił to codziennie od lat, a przecież naprzeciw siebie miał legendy, starych wyjadaczy, którzy zdobywali mistrzostwo rok po roku. Waldemar Klisiak i Mariusz Puzio, podobnie jak cała drużyna z Oświęcimia, musiała uznać wyższość tyszanom, którzy tworzyli w 2005 roku historię swojego klubu. Pierwsze mistrzostwo Polski, w dodatku wywalczone z klubem - imperium, zdobyte w ciągu ośmiu dni, w czterech meczach.

To był początek końca wielkiej Unii, klubu, który siedem lat z rzędu był najlepszy w Polsce, który grał nieprzerwanie w finale tak długo, że nawet najwierniejsi kibice gubili rachubę. Ostateczny upadek imperium z Oświęcimia miał miejsce rok później, gdy Unia znowu była wyżej w tabeli w sezonie zasadniczym i znowu przegrała z GKS-em w play- off...0:4, tym razem w półfinale.

Oświęcimianie chyba ostatecznie zakończyli ugniatanie dna tabeli PLH oraz tułaczki po niższej lidze. Ciężkie czasy minęły, kibice w Oświęcimiu znowu są głodni wielkiego hokeja, a kadra zespołu wyrównana, z kilkoma nazwiskami, które znaczą dużo w polskim hokeju. Człowiek z Żelaza Waldemar Klisiak znowu gra tam, gdzie spędził tyle pięknych chwil w karierze. Z Tychów powrócił syn marnotrawny Mariusz Jakubik, są solidni obcokrajowcy, a kilku zawodników pamięta finały roku 2005. Oświęcimianie co prawda nie zakwalifikowali się do czołowej szóstki PLH, ale w drugiej części sezonu wygrali swoją grupę z łatwością, z jaką niegdyś wygrywali mistrzostwo Polski.

Na mistrza Polski przyszedł czas, czekaliśmy już tyle lat - śpiewali tyscy kibice pięć lat temu. Któż mógł wtedy przypuszczać, że ta melodia tak szybko stanie się aktualna. Tyszanie to drużyna wojowników, zaprawiona w boju w najważniejszych meczach, która nie odpuszcza w najcięższych chwilach, jak chociażby rok temu w półfinale z Podhalem Nowy Targ, gdy przegrywając już w serii 0:2, potrafili jednak awansować do finału. Gra w finale to dla tyszan w ostatnich latach coś równie oczywistego jak...porażki w tych finałach. Trzykrotnie Cracovia i raz Podhale okazało się lepsze, zawsze czegoś zabrakło. W tym roku hokeiści GKS-u marzą o powtórzeniu złotego sezonu 2004/05. Czy im się uda ? Czy znowu okaże się, że PLH to taka liga, w której nikt nie wie ile zagra drużyn, zasady są zmieniane w trakcie gry, a w finale zawsze przegrywa GKS Tychy...

Trenerzy obu zespołów znają się z gry w czeskiej lidze w latach dziewięćdziesiątych. Alesz Fleszar i Jan Vavreczka grali nawet razem ze sobą. Obydwaj byli obrońcami, ale to opiekun Unii będzie z pewnością bardziej liczył na szczelną defensywę swojej drużyny, bo to tyszanie muszą atakować. Teraz staną naprzeciw siebie w roli trenerów polskich drużyn.

Pierwsze dwa mecze odbędą się w Tychach, potem hokeiści przeniosą się do Oświęcimia. Kiedyś znudzeni ciągłymi zwycięstwami kibice w Oświęcimiu nie potrafili zapełnić swojego lodowiska nawet podczas finałów. W Tychach w tym samym czasie ustawiały się kilkudziesięciometrowe kolejki po bilety na długo przed decydującymi meczami. Po pięciu latach mamy dawnych wspomnień czar, ale w lustrzanym odbiciu. Wiele wskazuje na to, że hala w Oświęcimiu będzie pękać w szwach, a tyskie lodowisko zapełni się dopiero podczas najważniejszych meczów, jeśli hokeiści GKS- u uporają się z oświęcimianami. Goliatem tym razem jest GKS, a skazanym na porażkę Dawidem Unia. Czy i tym razem okaże się, że w starciach tych drużyn ciężko typować zwycięzcę odwołując się do logiki? Czy, tak jak w biblijnych czasach i pięć lat temu w PLH, wojownik filistyński zostanie pokonany przez rywala, który według wszelkich znanych racjonalnych zasad nie powinien nawet o tym myśleć.

Źródło artykułu: