Podhale trzyma w garści same asy - relacja z meczu GKS Tychy - Podhale Nowy Targ

To było hokejowe deja vu. Tyszanie znowu w półfinałowej rywalizacji przegrywają z Podhalem 0:2. Tyle, że rok temu przegrali dwa pierwsze mecze, a teraz wystarczył bonus podparty chwilą nieuwagi pod koniec pierwszego meczu, by wprowadzić się w nie lada tarapaty.

W tym artykule dowiesz się o:

Tyscy hokeiści znani są z uporu, waleczności i najlepszej gry z nożem na gardle, ale gdyby powtórzyli swój wyczyn sprzed roku i znowu odwrócili całą rywalizację na swoją korzyść, z pewnością zasłużyliby na miano szalonej hokejowej drużyny. Podhale to jednak także drużyna zaprawiona w najtwardszych bojach, a uciekając w ćwierćfinale przed gilotyną pod nazwą "Jastrzębie", tylko zyskała wiarę i podbudowała swoje morale. No i przede wszystkim nowotarżanie są... mądrzejsi o doświadczenia sprzed roku.

Tyszanie sami sobie zgotowali bonusowy los. Gdyby kompletnie nie zlekceważyli rywali w ostatnim spotkaniu sezonu w Tychach, gdy prowadzili i mieli przeciwników gotowych do przyrządzenia na patelni, czekających na wyrok, by zamknąć drzwiczki piekarnika, nie byłoby żadnych bonusów w półfinale.

Utrudnianie sobie życia to oprócz wgniatania rywali w bandy, drugi znak firmowy GKS-u. Zawodnicy z Tychów wiedząc, że muszą wygrać pierwszy półfinałowy mecz, rzucili się na gości od pierwszych minut gry. Nowotarżanie jakby tylko na to czekali. Przez długie minuty tyszanie bili głową w nowotarską ścianę. W pierwszej tercji wokół pewnie broniącego Krzysztofa Zborowskiego czasami aż roiło się od tyskich hokeistów, szczególnie gdy gospodarze grali w przewadze.

Taka gra w sezonie przyniosła podopiecznym Jana Vavreczki dwukrotnie wysoką wygraną 6:1 z Podhalem, ale play - off to inna gra, inne emocje, inna adrenalina. Bramkarz Podhala pewnie wyłapywał kolejne strzały, a tyszanie zamiast próbować swych sił dalej, zaczęli coraz częściej szukać okazji do przewrócenia się i wymuszenia faulu, jakby podświadomie przewidując, że gdy mecz prowadzi dwójka sędziów głównych, zawsze któryś może zagwizdać przewinienie.

Pierwszy raz krążek w nowotarskiej siatce znalazł się w pierwszej tercji, ale sędzia w porę, po konsultacji z liniowym, wyłapał podanie ręką do partnera. Tyska hala eksplodowała wreszcie w 47. minucie, gdy weteran polskich lodowisk - Michał Garbocz po serii podań żywcem wyjętych z hokejowego turnieju olimpijskiego w Vancouver, z bliska znalazł drogę do bramki gości i wyskoczył w górę tak wysoko, że nie powstydziłby się tego sam mistrz Adam Małysz. Wydawało się, że goście skupieni na wybijaniu rywali z uderzenia zagubią się i stracą koncepcję swojej gry.

Ale wystarczyły dwie okazje gry w przewadze dla Podhala, by odwrócić całą rywalizację i wpędzić zawodników z Tychów w kłopoty, z których chyba tylko oni sami potrafią się wydostać. Najpierw Marcin Kolusz podcinany przez Sławomira Krzaka sunął po lodzie kilka metrów niczym curlingowy kamień, by dobitnie pokazać sędziemu, że faul jednak był. Dimitri Suur uderzył z daleka i było 1:1. Za chwilę sytuacja się powtórzyła. Znowu kara, znowu uderzenie z daleka, znowu krążek w tyskiej bramce. Tym razem kolega Surra z drugiej formacji obronnej, Rafał Dutka pokonał Arkadiusza Sobeckiego.

Gospodarze nie zdążyli wyrównać, w ostatnich trzech minutach miotając się na lodzie jakby znaleźli się tam przez przypadek. Zamiast drużynowej gry były indywidualne próby wyrównania, zamiast spokojnego ustawienia "zamka" grając 6 na 4, o mało co hokeiści GKS-u nie stracili trzeciej bramki. Ale nie o nią chodziło nowotarżanom. Oni swoje wygrali, oni grając w hokejowe makao, trzymają w ręku same asy. Prowadzą 2:0 i nawet w razie przegranej w kolejnym meczu w Tychach, mają w zanadrzu dwa mecze u siebie, a tam nie przegrali w tym sezonie z GKS-em ani razu. Ale to było w sezonie, a play - off to przecież inna gra, inne emocje, inna adrenalina. I inny GKS.

GKS Tychy - Podhale Nowy Targ 1:2 (0:0, 0:0, 1:2)

1:0 - Michał Garbocz (Michał Woźnica, Tomasz Proszkiewicz)47'

1:1 - Dimitri Suur (Rafał Dutka) 50'

1:2 - Rafał Dutka (Dimitri Suur) 58'

Składy:

GKS: Sobecki - Gonera, Śmiełowski, Bacul, Parzyszek, Paciga - Kotlorz, Jakes, Proszkiewicz, Garbocz, Woźnica - Sokół, Majkowski, Wołkowicz, Krzak, Bagiński - R. Galant, Witecki.

Podhale: Zborowski- Ivicic, Sroka, Malasiński, Zapała, Kolusz - Dutka, Suur, Bakrlik, Voznik, Baranyk - Łabuz, D. Galant, Ziętara, Dziubiński, Kmiecik - Kapica, Sulka, Bryniczka.

Kary: GKS - 24 minut, Podhale - 18 minut.

Sędziowali: Grzegorz Porzycki i Zbigniew Wolas (sędziowie główni), Piotr Madeksza i Piotr Matlakiewicz (sędziowie liniowi).

Widzów: 2500.

Źródło artykułu: