Bramkarski show z Radziszewskim w roli głównej - relacja z meczu Comarch Cracovia - GKS Tychy

W najciekawszym meczu niedzielnej kolejki PLH padł wynik, którego nikt się nie spodziewał. Przez 3 tercje na lodowisku w Krakowie kibice nie widzieli gola! Podobnie było po dogrywce. Jedyna bramka padła po karnym wykonywanym przez Davida Kostucha.

W tym artykule dowiesz się o:

Dla gości ze Śląska spotkanie w Krakowie było rozpoczęciem sezonu. Krakowianie podbudowani zwycięstwem w Nowym Targu nie zamierzali tanio skóry sprzedać. Od początku spotkania obie drużyny przejawiały sporą ochotę do gry.

W piątej minucie na bramkę Pasów uderzał z niebieskiej linii Tomas Jakeš ale swoją świetną formę zasygnalizował Rafał Radziszewski. Trzy minuty później podobny sygnał dał jego vis a vis Arkadiusz Sobecki, który fantastycznie wybronił strzał debiutującego przed własną publicznością Rafała Martynowskiego. Od tego momentu widzowie na lodowisku przy ulicy Siedleckiego oglądali bardzo szybkie spotkanie, w którym napastnicy obu drużyn toczyli przegrane boje z bramkarzami. Tak było w 12 minucie kiedy z dystansu uderzał Sebastian Gonera, podobnie skończyła się akcja Mikołaja Łopuskiego oraz Leszka Laszkiewicza w 13 i 15 minucie.

Druga tercja również toczyła się w szybkim tempie, a sytuacji było co niemiara. Na początku bramkarza Cracovii sprawdził dwukrotnie Josef Vitek, sposób na Sobeckiego próbował znaleźć dwukrotnie Leszek Laszkiewicz. W tej tercji dwukrotnie z przewagą grały Pasy jednak podopieczni Rudolfa Rohačka albo razili niecelnością albo trafiali w tyskiego bramkarza. Na dwie minuty przed końcem drugiej tercji bardzo niebezpieczną akcję przeprowadził Radosław Galant ale z pięciu metrów przestrzelił nad bramką.

Kibice w Krakowie liczyli, że w trzeciej tercji padną znowu gole. W przerwie trener Comarch Cracovii powiedział, że ten kto zdobędzie gola wygra to spotkanie. Miał racje ale chyba nie podejrzewał, że ten gol padnie dopiero w rzutach karnych. Ale za nim do tego doszło na Siedleckiego emocji nie brakowało. W 50 minucie wydawało się, że wreszcie padnie gol ale znowu nieskuteczni okazali się bracia Laszkiewiczowie. Na pięć minut przed końcem Cracovia grała w przewadze ale znowu nieskuteczny okazał się z 6 metrów David Kostuch a po minucie z 4 metrów fatalnie przestrzelił Damian Słaboń. 30 sekund przed końcem czas wziął trener gości Jiři Šejba ale na nowej tablicy krakowskiego lodowiska widniały nadal dwa zera.

Nie zmieniła tego nawet dogrywka, a w rzutach karnych padła tylko jedna bramka, którą zdobył Kostuch. Obaj bramkarze mogli zaliczyć spotkanie do udanych ale szczególnie zadowolony zjeżdżał do szatni Radziszewski, który w drugim meczu zachował czyste konto i to po serii rzutów karnych!

Comarch Cracovia - GKS Tychy 1:0 k (0:0, 0:0, 0:0, d0:0, 1:0k)

Decydujący karny: David Kostuch

Składy:

Comarch Cracovia: Radziszewski (Kulig) - Wajda, Kłys (2), L. Laszkiewicz, Pasiut, D. Laszkiewicz - Noworyta (2), Landowski, Łopuski, Biela, Piotrowski - Witowski, Dulęba (2), Kostuch, Słaboń, Martynowski - Kozak, Karcz, Rutkowski, Bryła.

GKS Tychy: Sobecki (Zgórski) - Gonera (2), Śmiełowski, Proszkiewicz (2), Parzyszek, Vitek (2) - Sokół, Jakeš, Bagiński, Šimiček, Woźnica - Kotlorz, Csorich, Galant, Garbocz (2), Witecki (2) - Mejka, Wanacki, Banachewicz, Maćkowiak, Matczak.

Kary: Comarch Cracovia 6min, GKS Tychy 10min.

Sędziowie: Paweł Meszyński, Artur Hyliński, Jacek Bernacki.

Widzów: 1200.

Komentarze (0)