Przyjechali się przełamać... i po kwadransie przegrywali 0:7!

Zawodnicy norweskiego Frisk Asker zapewne na długo zapamiętają ostatni mecz wyjazdowy przeciwko Stjernen. Co prawda porażka różnicą pięciu bramek nie jest druzgocąca, ale to, co "zaprezentowali" goście w premierowej odsłonie meczu przeszło do historii hokeja na lodzie w kraju Wikingów.

Po trzech wyjazdowych spotkaniach sezonu 2010/2011 hokeiści Frisk mieli na koncie trzy porażki i zaledwie trzy strzelone bramki. Nic dziwnego, że jadąc na mecz do legitymującego się niewiele lepszym bilansem Stjernen Ishockey żywili nadzieję na zdobycie pierwszych w sezonie punktów na obcym terenie. Kapitan drużyny gości Henrik Odegaard zapewniał, że on i jego koledzy należycie przygotowali się i rozpracowali zespół najbliższego rywala. Mogło się zatem wydawać, iż będzie to wyrównany mecz i niepowtarzalna szansa na "przełamanie się" dla Frisk. Nic bardziej mylnego.

Hokeiści z Asker nie tylko nie pokazali zapowiadanej walki i gry, ale po nieco ponad 15 minutach przegrywali już 0:7! Tylko pomiędzy 10., a 16. minutą zespół gości stracił 5 goli. W tym momencie mecz był właściwie rozstrzygnięty, mimo, że nie rozegrano jeszcze nawet jednej tercji spotkania.

- Odkąd pracuję jako szkoleniowiec, nie przypominam sobie takiego przebiegu pierwszej tercji. Nasi zawodnicy dotkliwie poczuli co to jest prawdziwy "zimny prysznic" - przyznał po meczu II trener gości Sami-Ville Salomaa. - Z mojego punktu widzenia odbyliśmy wczoraj naprawdę solidny trening, więc tym bardziej nie potrafię zrozumieć tego, co spotkało zespół już na początku spotkania - dodał.

Ostatecznie Frisk uległ Stjernen 4:9, ale tylko dobrą grą w trzeciej odsłonie zapobiegł całkowitej kompromitacji. Jednak następny rywal graczy z Asker (Lillehammer) to jedna z najlepszych drużyn minionego sezonu i w tej potyczce o punkty również nie będzie łatwo.

Po wspomnianej porażce zespół pozostaje z trzema "oczkami" w ligowej tabeli i już mówi się o pierwszych zmianach personalnych w drużynie.

Komentarze (0)