Michał Gałęzewski: Mecz z Sanokiem był pasjonujący do ostatnich sekund. Jak byś go ocenił?
Przemysław Odrobny: Na pewno patrząc na wynik można powiedzieć, że mecz od początku do końca był wyrównany, jednak wyglądało to następująco. W pierwszej tercji strzeliliśmy dwie bramki, na początku drugiej trzecią i później już broniliśmy wyniku, aby do końca dowieźć zwycięstwo. Na końcu było ciężko, ale wytrzymaliśmy dwie minuty w osłabieniu i pokazaliśmy, że jesteśmy o jeden gol lepsi od Sanoka.
Wyniku broni się dużo trudniej, niż atakuje...
- Tak, ale najlepszą obroną jest atak. Było ciężko grać typowo defensywnie i bronić się przez półtorej tercji, ale wynik pokazuje, że było warto.
Ten mecz obfitował w ciekawe akcje, walkę na tafli, przysłowiowe gryzienie lodu. Zgodzisz się z tym, że było to najciekawsze jak dotąd spotkanie w Gdańsku w tym sezonie?
- Był to jeden z najlepszych meczów pod względem zarówno fizycznym, jak i pod względem walki na lodzie. Tak jak trener nam powiedział, nie mieliśmy walczyć o każdy metr, ale o cały centymetr i to pokazaliśmy. Oby tak dalej.
Co czuje bramkarz w ostatnich sekundach, gdy sześciu rywali rywalizuje z czterema zawodnikami przy stanie 3:2?
- Na pewno trzeba się skoncentrować na sto procent i nie można latać w lewo i w prawo. Jest sześciu rywali i nie można się zajechać. Recepta na sukces to koncentracja i obserwowanie krążka, a także staranie się zrobić to, co się najlepiej umie, czyli nie wpuścić krążka do bramki.
Po średnim początku sezonu, wygraliście teraz trzy mecze z rzędu. To nie przypadek?
- Nie uważam, że na początku sezonu graliśmy słabo. Pierwszy mecz graliśmy w Sanoku, gdzie przegraliśmy po dogrywce. W tamtym meczu Sanok grał zdecydowanie ostrzej i ofensywniej oraz przewyższał nas zdecydowanie w strzałach. Bramka dla sanoczan nie powinna być jednak uznana. Później dobrze zagraliśmy z Cracovią i myślę, że są to mecze raz lepsze, raz gorsze. Mamy dużo młodzieży nabierającej doświadczenia i jak je nabiorą, to mecze będą wyglądały tak, jak w piątek.
Przemysław Odrobny
Czeka was już wkrótce zgrupowanie kadry. Trener Pysz powiedział, że jesteś kluczowym zawodnikiem całej reprezentacji.
- Czytałem wywiad z trenerem Pyszem i jestem bardzo zadowolony. Buduje mnie to i zachęca do jeszcze większej pracy na treningach i na lodzie i na sucho, żeby budować swoją formę i aby umiejętności cały czas szły do góry.
Jak wspominasz niedzielny mecz w Janowie, gdzie chyba obroniłeś rekordową ilość strzałów?
- Myślę, że to jest rekord PLH. Obroniłem 68 strzałów i zostałem z czystym kontem. Dopisała wtedy i forma i szczęście. Jak te składowe się zbiorą, to taki mecz może wyjść.
Myślisz, że jesteś w życiowej formie?
- Zweryfikować mogą to mecze na zgrupowaniu kadry. Nie ma co ukrywać, że nasza liga ma słabszy poziom, od rozgrywek międzynarodowych. Można tutaj stracić mniej bramek, obronić więcej strzałów. W meczu z Sanokiem strzałów było mniej, ale za to były kąśliwe akcje dwóch na jednego, czy jeden na zero. Mecz meczowi nierówny. Forma dopisuje, będę robił wszystko aby utrzymać ją dalej, w tym na zgrupowaniach kadry.
W polskiej lidze będzie ci już trudno rozwinąć skrzydła...
- Ciężko powiedzieć. Jest jakiś poziom naszej ligi, ale nie mogę powiedzieć czy jest on dobry, czy zły. Wiadomo, że gra się ciężko i okłamałbym, gdybym powiedział że poziom jest słaby. Walczymy jak równy z równym, raz się odstaje, a raz się gra lepiej. Mam jakieś plany przyszłościowe, jakieś rozmowy już były, żeby to poszło do przodu.
O jakich kierunkach myślisz najbardziej?
- Nie chcę tego zdradzać. Jest kilka kierunków, było kilka propozycji - również w to lato. Najwięcej propozycji miałem po pierwszych meczach w kadrze, kiedy zagrałem 9 z 11 meczów i miałem średnią wpuszczonych bramek na mecz 1,25. To był mój rekord i posypały się oferty z zagranicy. Nie chcę nic zapeszać, ale jak pojawią się oferty z zagranicy, to będę zadowolony.
Wbrew pozorom grając w Stoczniowcu, który nie jest tuzem tej ligi, możesz się bardziej rozwinąć, bo grając w Tychach, czy w Cracovii miałbyś mniej okazji do wykazania się.
- Oczywiście, że tak. Dla bramkarza jest lepsza sytuacja, gdy gra się w drużynie, w której jest więcej strzałów. Można się podciągnąć do góry, rozwijać się, a najlepszym treningiem jest mecz.
Po tym jak się odblokowaliście i zaczęliście wygrywać na co stać Stoczniowiec?
- Myślę, że stać nas na to, aby wspiąć się w górę o jeszcze kilka lokat.