Początek sezonu 2010/2011 jest dla Devils najgorszy od prawie 30 lat. Z zaledwie trzema zdobytymi punktami są na razie jedną z najsłabszych ekip w lidze. Ostatni tak fatalny start rozgrywek w ich wykonaniu miał miejsce w sezonie 1983/84, kiedy to z 13 pierwszych meczów przegrali aż 12. Wielu ekspertów zastanawia się, co może być przyczyną takiej postawy zawodników New Jersey.
Pewne jest, że powodów kompromitujących występów nie należy raczej szukać w składzie drużyny. Właściwie na każdej pozycji w zespole grają światowe gwiazdy hokeja. Wystarczy tylko wspomnieć o bramkarzu - Martin Brodeur to jeden z najlepszych golkiperów świata i etatowy reprezentant Kanady. A przecież w ataku są Ilya Kovalchuk oraz Zach Parise. Ponadto dla Devils grają Travis Zajac i kapitan drużyny Jamie Langenbrunner.
Nie można zatem mówić o braku dobrych zawodników w New Jersey. Wielu fachowców przyczyn słabej gry dopatruje się w zbyt dużej liczbie młodych i mało doświadczonych hokeistów w drużynie. Co prawda ich obecność została wymuszona kontuzjami podstawowych graczy, ale Alexander Urbom, Jacob Josefson, czy nawet Tim Sestito nie są jeszcze w stanie zastąpić rutynowanych Briana Rolstona oraz Antona Volchenkova.
Kolejny mecz ligowy podopiecznych Johna Macleana w czwartek. Devils udają się na trudny wyjazd do Montrealu i tam również, przy takiej dyspozycji, trudno szukać szans na zdobycie punktów.