Przemysław Lorenc: Jak to się dzieje, że zespół mający tak doświadczonych zawodników przegrywa w takim stylu drugą tercję?
Jerzy Gabryś: Wydaje mi się, że mogło to być spowodowane przerwą. Długo nie graliśmy, potem 10 minut meczu z Tychami i treningi. Myślę, że brak ogrania i rytmu meczowego miał tu decydujący wpływ.
Po kontaktowej bramce w pierwszej tercji wydawało się, że w drugiej mecz się wyrówna. Było jednak zupełnie inaczej
- My też mieliśmy taką nadzieję. Co się stało tego nie jestem w stanie wytłumaczyć. Teraz czas na przemyślenia i analizę, a potem już będzie do przodu.
W drugiej tercji jakby brakło wam sił czy koncentracji
- Dokładnie. Ciężko mi cokolwiek na to pytanie opowiedzieć, podsumować. Trzeba nad tym się zastanowić i więcej takich błędów nie popełniać.
Czy to nie jest tak, że na mecze w Pucharze, zespoły mniej się koncentrują, wkładają mniej siły?
- Nie wiem. Może nakładają się na naszą formę obciążenia? Trochę już tych meczów rozegraliśmy. Do spotkań w PLH dochodzą mecze w Pucharze i nie zawsze jest łatwo skoncentrować się na sto procent, tak jak by się chciało.
Na tle Cracovii wyglądaliście dość słabo
- Gospodarze wyglądali według mnie świeżej. Byli szybsi w każdym elemencie. Nic nie mogliśmy zrobić. Staraliśmy się grać do końca, zdobyliśmy pięć bramek , walczyliśmy o jak najlepszy wynik, ale wyszło to jak widać.
Przed meczem kalkulowaliście na kogo traficie po wygranej lub porażce?
- Wiadomo, że przed takim spotkaniem myśli się, że gdy wygramy to będziemy mieli lepsze miejsce i trafimy na teoretycznie słabszego przeciwnika. Po przegranej było wiadomo, że będzie trudniej i trzeba się będzie sporo namęczyć aby awansować. Myślę, że jesteśmy taką drużyną, która z każdym może wygrać, ale i z każdym może przegrać. Zobaczymy.
Teraz dwie kolejki i znowu przerwa…
- Tak, to jest najgorsze. Nie weszliśmy dobrze w rytm, a już mamy przerwę na kadrę. Będziemy teraz dwufazowo trenować i zobaczymy co z tego wyniknie dobrego. Teraz trzeba się zgrać i gramy dalej.
Trzeba jednak przyznać, że Unia wyrasta powoli na czarnego konia rozgrywek PLH.
- Na pewno nikt się nie spodziewał, że tak będzie. Zaskoczyło, jest dobrze. Oczywiście mamy pewne braki, ale postaramy się je doszlifować. Powalczymy o najwyższe cele. Chcielibyśmy zająć na koniec sezonu miejsce w pierwszej czwórce, ale wszystko się okaże.
Nie mierzycie wyżej?
- Na razie w pierwszą czwórkę, a gdy to się uda będziemy myśleć co dalej.