- Rozmawiałem z zawodnikami. Powiedziałem im, że jeśli odpuszczą mecz pucharowy czy ligowy, to trwające rozmowy z potencjalnymi sponsorami nie przyniosą sukcesu. Bo jak ktoś zobaczy, że zespół nie gra, to trudno, żeby wkładał w niego pieniądze - powiedział PAP Grycner, który na temat wielkości zadłużenia wobec graczy nie chciał się wypowiadać.
- Moim zdaniem nie ma zagrożenia, żeby nie odbyły się nasze najbliższe spotkania z Cracovią i GKT Tychy. Negocjacje z firmami, mogącymi nam pomóc, są w toku. Wierzę, że w piątek część zaległości wobec zawodników uda się spłacić - wyjaśnił Grycner.
Prezes Naprzodu dodał, że rozmawia też na temat przedłużenia wygasającej z końcem roku umowy z dotychczasowym tytularnym sponsorem - firmą Akuna.
W październiku katowicki klub z powodu zaległości opuściło sześciu graczy.
- Mieliśmy taką - wydawałoby się poukładaną - strukturę sponsorów: obok tzw. dużych, byli mniejsi. I ci ostatni, z powodu własnych problemów, nie mogli nas dłużej wspierać. Jeżeli firma przekazuje klubowi powiedzmy 2 czy 5 tysięcy złotych miesięcznie, to może nie są to jednostkowo wielkie kwoty, ale w skali roku wygląda to już inaczej. Za dwa tysiące można kupić na przykład 6 kijów. Kiedy tych pieniędzy nie ma, zakupy trzeba sfinansować z innych środków. Oczywiście, gdybyśmy mieli pieniądze, zawodnicy by nie odeszli. Kibice widzą sytuację jednostronnie, jakbym nic nie robił. Tak nie jest. Największy problem jest taki, że rozmowy wymagają czasu, a pieniądze są nam potrzebne już - dodał Grycner.
Jego zdaniem zespół wymaga uzupełnienia kadrowego. - Potrzebujemy sześciu-ośmiu zawodników na pięć miesięcy, które pozostały do końca rozgrywek ekstraligi. Nie mogę jednak nikogo mamić obietnicami, bo najpierw musimy mieć podstawy finansowe, spłacić naszych hokeistów, a potem dopiero kontraktować nowych - stwierdził prezes Naprzodu.
Po 15 kolejkach Polskiej Ligi Hokejowej zespół Janowa jest ostatni w tabeli z trzema zwycięstwami i 9 punktami na koncie.