Trener Reznar nie zmienił zwycięskiego ustawienia z niedzielnego meczu. Od początku spotkania zdecydował się na rozdzielenie najskuteczniejszego ataku w lidze. Kral zagrał z Urbanowiczem, a Danieluk z Lipiną. - Myślałem, że oświęcimianie drugi raz nabiorą się na to samo - zdradził po meczu. - Rywale odrobili jednak pracę domową i w pierwszej tercji byli stroną dominującą - dodał.
Podopieczni Karela Suchanka mogli zdobyć przynajmniej kilka bramek, ale byli na bakier ze skutecznością. Precyzji zabrakło w 4. minucie Valusiakowi, który po błyskotliwej akcji Jarosa i Jakubika nie potrafił trafić z trzech metrów do pustej bramki.
Szczęścia nie miał także Robert Krajci, który najpierw w 7. , a później w 19. minucie nie potrafił znaleźć sposobu na Kamila Kosowskiego. Jego pierwsze uderzenie jastrzębski golkiper odbił parkanami, a drugie ramieniem.
Jednak Kosowski w 11. minucie musiał wyciągnąć gumę z siatki. Po zagraniu Rihy z pierwszego krążka uderzył Dronia i po chwili odebrał gratulacje od swoich kolegów z formacji. - Byliśmy stroną dominującą w pierwszej tercji. Ta bramka nam się po prostu należała - podkreślił trener Suchanek.
Na początku drugiej odsłony pod bramką Kosowskiego panowało istne oblężenie. Nie przełożyło się to jednak na wynik. Dogodnej sytuacji nie wykorzystał Peter Tabacek, a z dobitką nie zdążył Lukas Riha.
W 28. minucie oświęcimianie podwyższyli prowadzenie. Waldemar Klisiak dobił uderzenie Jerzego Gabrysia i zdobył swojego 388. ligowego gola dla Unii. - Żeby dobić do czterystu bramek będę musiał rozegrać jeszcze jeden sezon - uśmiechał się popularny "Waldi". Dodał też, że jego trafienie było najważniejsze.
Gola weteranowi polskich lodowisk pozazdrościł Robert Krajci i 66 sekund później było już 3:0. Słowacki skrzydłowy usiadł na środku tafli i włożył kciuk do buzi. W ten oto sposób zadedykował trafienie swojemu trzeciemu synowi Tobiasowi, który przyszedł na świat w sobotę o godzinie 22.00. - Urodził się w Polsce i jeśli zdecyduje się na karierę zawodniczą, to będę go zachęcał do występów w Unii i oczywiście w polskiej kadrze - powiedział szczęśliwy ojciec. - Bramkę dedykuję Tobiaskowi i oczywiście mojej żonie Andrei.
Przygaszeni jastrzębianie najlepszą okazję na zdobycie bramki mieli dopiero w 30. minucie. Przez 35 sekund grali w podwójnej przewadze, a trener Reznar wystawił do gry aż pięciu napastników. Ryzykowny manewr się nie powiódł. Witek bronił skutecznie, na dodatek dopisywało mu szczęście. Pudło sezonu zaliczył Richard Bordowski, który z odległości 50 centymetrów nie trafił do pustej bramki. - Takie sytuacje jak ta Bordowskiego powinno się strzelać, i to z zamkniętymi oczami - stwierdził opiekun gości. Jego drużynę stać było tylko na jedno trafienie. Na niecałe dwie minuty przed końcem drugiej tercji sposób na Witka znalazł Tomasz Kulas.
Po przerwie dominowała już Unia, która pewnym krokiem zmierzała do drugiego zwycięstwa. - Mieliśmy taką przewagę, że rywale nie potrafili wyjść z własnej tercji. Ruszyliśmy na nich wysokim pressingiem i bardzo się pogubili. Gdyby nie zabrakło nam szczęścia, to otarlibyśmy się o dwucyfrówkę - przyznał Karel Suchanek.
W 44. minucie Riha przegrał próbę nerwów z Kosowskim, a dwie minuty później precyzji zabrakło Robertowi Krajciemu. O włos pomylili się też Marcin Jaros i Peter Tabacek, a krążek po ich strzałach odbijał się odpowiednio od słupka i poprzeczki.
- Postawa Kamila Kosowskiego? Powiem tylko tyle, że rozegrał fenomenalny mecz. Szkoda, że nie pomogli mu koledzy - ocenił Jiri Reznar.
Obaj trenerzy byli zgodni co do jednego. - Sędziowanie dzisiaj to kompletny kabaret. Nie powiem złego słowa o postawie arbitrów w półfinale, ale w meczach o trzecie miejsce po prostu przechodzą samych siebie - mówił mocno rozgoryczony opiekun gości. - Szkoda gadać - machnął ręką trener Suchanek. - Powiem tylko tyle, że za chamski atak Petra Lipiny na Roberta Krajciego należała się kara meczu. Proponuję sędziemu obejrzenie powtórek.
Krajciego próbował pomścić słynący z walecznego serca Miroslav Zatko. Słowacki obrońca na dwie sekundy przed końcową syreną powalił na lód krnąbrnego Czecha i "spłacił" mu kilka kuksańców. - Hokej to twarda gra, ale chamstwo powinno być przez sędziów piętnowane. Niestety Lipina nie potrafi przegrywać. Lubi za to prowokować, zaczepiać, ale niech nie myśli, że zawsze ujdzie mu to płazem - podkreślił "Miro", który znalazł uznanie w oczach trenera reprezentacji i otrzymał powołanie na kwietniowe MŚ I dywizji. - Jest jednak kilka problemów - zakończył enigmatycznie sympatyczny Słowak.
Aksam Unia Oświęcim - JKH GKS Jastrzębie 3:1 (1:0, 2:1, 0:0)
1:0 - Paweł Dronia (Lukas Riha, Robert Krajci) 11' 5/4
2:0 - Waldemar Klisiak (Jerzy Gabryś, Marcin Jaros) 28', 5/4
3:0 - Robert Krajci (Lukas Riha) 29'
3:1 - Tomasz Kulas (Marcin Słodczyk, Tomasz Pastryk) 40'
Aksam Unia: Witek - Dronia, Zatko (8); Riha, Tabacek, Krajci - Gabryś, Cinalski (2); Jaros, Jakubik, Klisiak (2) - Flasar (2), Piekarski (2); Valusiak (2), Stachura, Wojtarowicz (2) oraz Modrzejewski.
Trener: Karel Suchanek
JKH: Kosowski - Bryk, Labryga; Bordowski (2), Kral, Urbanowicz - Górny (2), Rimmel; Danieluk, Kulas, Lipina (6) - Galant (4), Dąbkowski (2); Bernacki, Słodczyk, Furo (2) oraz Pastryk, Kąkol i Kiełbasa (2).
Trener: Jiri Reznar
Sędziowali: Meszyński, Radzik (jako główni) - Matlakiewicz, Klich (jako liniowi)
Kary: 20 minut - 22 minut (w tym dwie minuty techniczne)
Widzów: 2000.
Stan rywalizacji: 2:1 dla Aksam Unii. Kolejny mecz w czwartek w Jastrzębiu-Zdroju.