Rozgrywanie meczów o miejsca 5-8 to kompletne nieporozumienie - rozmowa z Jerzym Gabrysiem, hokeistą Unii Oświęcim

Jerzy Gabryś to niespełna 30-letni obrońca brązowych medalistów tegorocznej Polskiej Ligi Hokejowej - Aksam Unii Oświęcim. W swojej karierze reprezentował jednak także m. in. Naprzód Janów, czy Zagłębie Sosnowiec. W rozmowie z portalem SportoweFakty.pl hokeista opowiada o tegorocznym sezonie i o apetycie na finał ligi.

Michał Konarski
Michał Konarski

Michał Kowalski: Twoja Unia zdobyła brąz w PLH. Jesteś zadowolony z tego wyniku, czy jednak liczyłeś na nieco więcej?

Jerzy Gabryś: Ogólnie to mogę powiedzieć, że jestem zadowolony, z tego względu, iż był to pierwszy brązowy medal PLH zarówno dla mnie, jak i dla Unii Oświęcim. Powiem jednak szczerze, że gdy rozpoczynaliśmy batalię w fazie play-off, to razem z całym zespołem celowaliśmy w grę w finale ligi.

W ostatnim spotkaniu sezonu "roznieśliście" na wyjeździe JKH Jastrzębie 10:4. Był to chyba jeden z najlepszych tegorocznych meczów w waszym wykonaniu?

- Zgadza się. Spotkanie w Jastrzębiu już od samego początku układało się jak najbardziej korzystnie dla naszej drużyny. Gospodarze natomiast, którzy dotychczas grali u siebie bardzo dobrze, byli tego właśnie dnia słabiej dysponowani i stąd nasze zwycięstwo.

Patrząc z perspektywy czasu, czego zabrakło wam podczas starć z GKS-em Tychy, by zagrać w finale PLH?

- Według mnie, jest jedna podstawowa przyczyna takiego wyniku. Drużyna Aksam Unii Oświęcim była w tym sezonie budowana praktycznie "od podstaw" i z pewnością mogło nam zabraknąć ogrania ligowego oraz współpracy. Natomiast zespół GKS-u Tychy gra w podobnym zestawieniu już od ładnych kilku lat i w meczach półfinałowych był ekipą lepszą od nas.

Skąd wzięły się tak wysokie zwycięstwa Cracovii w pierwszych meczach finału? Reszta ligi aż o tyle od nich odstaje?

- Drużyna Cracovii była naprawdę doskonale przygotowana przez trenera Rohacka, który prowadzi ten zespół już od kilku lat i świetnie wie, jak indywidualnie podejść do każdego z zawodników. To w mojej opinii mogło być ich kluczem do sukcesu w tegorocznych rozgrywkach.

Mówi się, że krakowianie mają od przyszłego sezonu rywalizować w lidze zagranicznej. Uważasz, iż rzeczywiście "przerastają" poziomem ligę polską?

- Ciężko jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Może nie tyle "przerastają" Polską Ligę Hokejową, ale są po prostu obecnie w dyspozycji, która sprawia, że są zdecydowanie najlepszą ekipą w kraju i zasłużenie zdobyli mistrzostwo.

Jak podsumujesz miniony sezon pod względem indywidualnych osiągnięć i statystyk?

- Mogę powiedzieć, że jestem zadowolony ze swoich osiągnięć w sezonie 2010/11. Jednak statystyki indywidualne są dla mnie drugorzędne, jeśli idzie o dobro całej drużyny.

Jaka jest twoja prywatna opinia na temat rozgrywania meczów o miejsca 5-8? Wielu graczy twierdzi bowiem, że to kompletnie bez sensu…

- W pełni się z nimi zgadzam, gdyż sam także twierdzę, że jest to totalne nieporozumienie, by rozgrywać mecze o te właśnie miejsca na koniec sezonu. W żadnej innej hokejowej lidze spotkania takie nie są w ogóle rozgrywane.

Z ligą pożegnał się w tym roku Naprzód Janów. Kiedyś grałeś dla tego klubu. Jak więc odebrałeś wiadomość o spadku janowian?

- Na pewno wielka szkoda, że zespół z Katowic spadł do I ligi. W tej drużynie gra wielu moich dobrych kolegów. Mam nadzieję, że już za rok Janów powalczy i powróci do gry na ekstraligowych lodowiskach.

W tym sezonie w PLH pojawiło się wielu młodych, obiecujących graczy. Którzy z nich według ciebie są najbardziej uzdolnieni, utalentowani?

- Moim zdaniem na bardzo dobrego hokeistę zapowiada się grający w moim klubie młody napastnik - Damian Piotrowicz. Ale na pewno jednym z najlepszych hokeistów tegorocznej PLH okazał się gracz Stoczniowca Gdańsk – Aron Chmielewski.

Kto jest twoim faworytem w barażu o PLH? Utrzyma się KTH Krynica, czy jednak awansują Katowice?

- Myślę, że to kryniczanie zajmą to ostatnie wolne miejsce i za rok znów zagrają w ekstralidze z najlepszymi zespołami w kraju.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×