Zbigniew Szydłowski: Rozjechali nas w końcówce

W sosnowieckim Zagłębiu jest aż czterech bramkarzy, najbardziej doświadczonym jest jednak Zbigniew Szydłowski, który po spotkaniu w ramach rozgrywek Pucharu Polski z Cracovią nie był w najlepszym humorze, jego drużyna przegrała bowiem aż 2:8.

Po serii sparingów rozpoczął się Puchar Polski. Jego inauguracja nie była szczęśliwa dla sosnowieckich hokeistów, którzy musieli uznać wyższość krakowian w dosłownym znaczeniu tego słowa - przegrali bowiem aż 2:8. Wynik wskazuje więc, że spotkanie było jednostronne, jednak wcale tak nie było. Hokeiści Zagłębia walczyli jak równy z równym, o czym świadczył obraz pierwszej i drugiej tercji. Koszmar gospodarzy rozpoczął się dopiero pod koniec spotkania.

- Stanęliśmy na ostatnie dziesięć minut. Cracovia jest doświadczoną drużyną, aktualnym mistrzem Polski, a nam zabrakło troszeczkę sił. W końcówce było widać, że nas rozjechali. Po prostu trzecia tercja nam nie wyszła - szczerze ocenił Zbigniew Szydłowski, sosnowiecki bramkarz. Zagłębie w ciągu ostatnich pięciu minut straciło aż trzy bramki.

Szkoleniowcy nie mówią otwarcie kto będzie numerem jeden w sosnowieckiej bramce. Krzysztof Podsiadło powiedział, że raz szansę dostawać będzie Szydłowski, a raz Tomasz Dzwonek. Ich rywalami są jeszcze młodzi i zdolni Bartłomiej Nowak oraz Wojciech Romanowski. Jednak najbardziej doświadczony zawodnik jest powściągliwy w ocenie swoich szans. - Trudno mi ocenić, bo w poprzednim sezonie w GKS-ie Tychy miałem dwie kontuzje, za każdym razem musiałem pauzować z powodu skręcenia kolana. W końcówce występowałem w Polonii Bytom, teraz jestem w Zagłębiu. Tomek jest aktualnie kontuzjowany (Tomasz Dzwonek ma wybity palec prawej dłoni - przyp. red.), ale zobaczymy jak to się ułoży. Generalnie nie ma pierwszego ani drugiego bramkarza, jest nas czworo i zobaczymy jak będzie po pucharach. Za niedługo rozpoczyna się liga, teraz ciężko pracujemy, co było widać w trzeciej tercji, gdy trochę zabrakło nam sił - powiedział.

W sparingach sosnowiczanie wypadali dobrze, trochę dziwi więc tak wysoka porażka w pierwszym meczu o stawkę. Wytłumaczeniem nie może być fakt, że przeciwnikiem była Cracovia. - Na pewno wynik jest za wysoki, bo tak jak powiedziałem, na dziesięć minut przed końcem było 2:5, mogliśmy strzelić na 3:5, nic by się nie działo. Zdecydowanie za wysoko przegraliśmy - potwierdził Szydłowski.

Komentarze (0)