Zagłębiacy podczas tegorocznych ligowych rozgrywek bardzo upodobali sobie jeden scenariusz meczu - pogoń za faworytem, a na końcu piękna porażka, która jednak nie przynosi punktów do tabeli. W końcówce tych spotkań szkoleniowcy decydują się na jeden manewr - ściągają bramkarza i grają szóstką. Podczas piątkowego spotkania z Unią Oświęcim w końcu to rozwiązanie przyniosło oczekiwany skutek, czyli zamiast straconej bramki zdobytą. Wtedy na lodzie byli Jarosław Kuc, Jarosław Dołęga, Artur Ślusarczyk, Martin Voznik, Tobiasz Bernat i Rafał Cychowski.
- Przewidywałem, że tak skończy się ta roszada. Każdy trener w to wierzy, wystawiliśmy szóstkę i wszystko dobrze się poukładało. Myśleliśmy nad tą szóstką, by ją wstawić i w końcu po trzech straconych bramkach do pustej (w poprzednich meczach - przyp. red.), w najważniejszym momencie strzeliliśmy i wygraliśmy - podkreślił Mariusz Kieca, pierwszy trener Zagłębia.
Do niedawna sosnowieccy włodarze nie mieli zgody na organizację imprezy o charakterze masowym, więc na mecz mogło wejść maksymalnie 299 osób. Mimo że zgoda już jest, to piątkowy mecz oglądało niespełna 500 osób. Mało jak na potencjał miasta jakim jest Sosnowiec, gdzie tylko hokej jest na ekstraligowym poziomie. - Szkoda, że nie przychodzą ludzie, bo gdyby ta hala była pełna i byłby doping, to chłopcom grałoby się lepiej - wyjaśnił szkoleniowiec.
We wtorek 27 września do gry został zgłoszony rosyjski obrońca Paweł Kostromitin, który na swój ligowy debiut w barwach Zagłębia musiał czekać do piątkowego starcia z Unią. Szkoleniowcy byli powściągliwy w ocenianiu jego postawy. - Nie stracił bramki, gdy był na lodzie. Coś tam pozmienialiśmy, trzeba się cieszyć i grać dalej. Trzeba zbierać te punkty, nie ma na co się oglądać, ale wszystko będzie liczyło się na koniec sezonu - powiedział Mariusz Kieca.
Dodajmy, że wygrywając w dogrywce z oświęcimianami, sosnowiczanie mają na koncie sześć punktów i plasują się na ostatniej pozycji w ligowej tabeli. Celem jest utrzymanie, nie dziwi więc, że w Sosnowcu od początku liczą punkty.