Piątkowe spotkanie przebiegało pod dyktando torunian, na tle których sosnowiczanie wypadali blado. Efektem było prowadzenie hokeistów Nesty 2:0, którzy mogli żałować wielu niewykorzystanych okazji do podwyższenia wyniku. Jednak postawa rywali uspokajała i pozwalała wierzyć, że nie podniosą się z kolan w trzeciej tercji. Jednak ostra reprymenda w szatni drugiego trenera Krzysztofa Podsiadły zadziałała zdumiewająco, bo aż trzema bramkami.
- Daliśmy im zwycięstwo na tacy. Wygrywaliśmy 2:0, powiedzieliśmy sobie, że ten mecz tak może się skończyć, choć sam miałem okazję, by podwyższyć. Ogólnie moja formacja miała kilka dobrych okazji i mogliśmy zdobyć przynajmniej trzy, cztery gole. Nie będę o tej sytuacji myśleć, wyrzucam to za siebie, myślałem, że Bartek (Bartłomiej Nowak - przyp. red.) coś zrobi, a on mnie wyczekał... taki już jest hokej - powiedział z żalem Milan Baranyk.
Dla tego zawodnika ten pojedynek mógł być szczególny, ale jak zawsze w takim przypadku, sam zainteresowany zaprzeczył. - Mecz z Zagłębiem potraktowałem normalnie, po odejściu wypowiedziałem się na ten temat i nie będę w tym grzebał, to jest zamknięty rozdział. Bardzo bolesna porażka, rywale nam uciekają - podkreślił. Po piątkowym zwycięstwie Zagłębie ma już siedem punktów przewagi nad Nestą.