Nesta w Nowym Targu przegrała po rzutach karnych, a dzień później zwyciężyła 3:1. - Na pewno jest lekki niedosyt, ale biorąc pod uwagę fakt, że teren w Nowym Targu jest bardzo ciężki, zwycięstwo w sobotnim meczu cieszy - przyznał Michał Porębski w rozmowie ze SportoweFakty.pl. - Popełniliśmy kilka błędów w defensywie, które zostały wykorzystane przez zawodników Podhala, a rzuty karne to już była loteria, w której zadecydowała dyspozycja dnia - dodał.
Po sobotnim spotkaniu doszło do wielu bijatyk i nieprzyjemnych ekscesów z udziałem graczy obu drużyn. Skąd wzięła się aż tak nerwowa atmosfera? - Już w końcówce spotkania kiedy prowadziliśmy 3:1 zaczęło się polowanie na nasze kości, poza tym byliśmy niejednokrotnie prowokowani przez gospodarzy podczas tego meczu. Czasem nerwy nie wytrzymują i dochodzi do pojedynków na pięści miedzy zawodnikami, meczom o utrzymanie przeważnie towarzyszy napięta atmosfera. Jeśli chodzi o pierwsze spotkanie w Toruniu, to też było sporo nerwów. Ciężki pojedynek, dużo gry taktycznej. Ważne jest zwycięstwo.
Jeżeli hokeiści z grodu Kopernika wygrają oba mecze na własnej tafli, to utrzymają się w najwyższej klasie rozgrywkowej. Jeśli jednak goście wywiozą z Torunia choć jedną wygraną, rywalizacja powróci do Małopolski. - Naszym celem jest zakończenie tej rywalizacji już teraz w Toruniu - precyzyjnie zakończył Michał Porębski.