Zabrakło honorowej bramki - relacja z meczu GKS Tychy - Zagłębie Sosnowiec

Najmocniejszym ogniwem Zagłębia był Tomasz Dzwonek, który uchronił swoją drużynę przed powtórką z pierwszego meczu. Tyszanie skromną wygraną przypieczętowali zajęcie piątego miejsca w PLH.

Olga Krzysztofik
Olga Krzysztofik

Spotkanie tak naprawdę jeszcze się nie zaczęło, nie minęła bowiem minuta, a Maciej Szewczyk już złamał kij. Było to potwierdzeniem, że sosnowiczanie nie zamierzają się poddawać bez walki. Mimo to na lodzie od początku przeważali gospodarze, którzy raz po raz stwarzali sobie okazje do zdobycia bramki. Jednak przyjezdni dzielnie stawiali czoła tyszanom, którzy po każdym pojedynczym ataku Zagłębia, który tak naprawdę zazwyczaj nie kończył się celnym strzałem, wyprowadzali dobrą akcję, a kwestią czasu było otwarcie przez nich wyniku meczu. W 19 minucie miał ku temu wyśmienitą okazję Adrian Parzyszek, ale uderzył ponad poprzeczką. Niespełna minutę później Jakub Witecki przymierzył i mocno uderzył prosto w maskę bramkarza, ale Tomaszowi Dzwonkowi nic się nie stało. Sosnowiczanie potrafili wykorzystać błąd obrony, ale nie byli w stanie oddać celnego strzału. W 19 minucie Rafał Cychowski uderzył z niebieskiej, ale krążek powędrował obok słupka, w odpowiedzi szansę na zdobycie gola miał Marcin Kozłowski, ale fantastyczną interwencją popisał się Dzwonek.

Początek drugiej odsłony był raczej spokojny, obie drużyny rozpoczęły atak dopiero po około dwóch minutach. Na lodzie znowu przeważali tyszanie, którzy próbowali różnych zagrań, by otworzyć wynik meczu. W 25 minucie Tomasz Dzwonek aż trzykrotnie uchronił Zagłębie przed stratą gola, a niespełna minutę później pewnie pokonał Romana Simicka, gdy ten próbował przejazdu z tyłu bramki i wbicia krążka w jej światło. W 30 minucie sosnowieccy obrońcy popełnili koszmarny błąd, zlekceważyli bowiem kierunek wybicia krążka, który trafił pod kije GKS-u i wydawało się, że padł gol. Po małej refleksji sędziowie jednak nie uznali tego trafienia. Kolejną okazję w 32 minucie miał Michał Woźnica, który dostał bardzo dobre podanie i z łatwością mógł zdobyć bramkę, ale trafił w słupek. Zagłębie miało po swojej stronie nie tylko dobrze dysponowanego Dzwonka, ale również coraz więcej szczęścia, którego brakowało gospodarzom do zdobycia bramki. Przyjezdni przez 50 sekund grali w podwójnej przewadze, ale i tak musieli się bronić. Przed zakończeniem odsłony Parzyszek był sam na sam z sosnowieckim bramkarzem, który kapitalnie obronił jego strzał.

Na początku trzeciej tercji sosnowiczanie mieli okazję do otworzenia wyniku, gdy grali w przewadze, ale jak zwykle zabrakło im siły uderzenia. Chwilę później (grając w osłabieniu) Woźnica zdobył gola (1:0). Nie trzeba było długo czekać na drugie trafienie, tym razem GKS grając w przewadze miał trochę szczęścia, strzał Bagińskiego Dzwonek co prawda złapał, ale krążek wyślizgnął mu się z łapaczki i wpadł do bramki (2:0). Gole pozwoliły Ślązakom poczuć się pewniej, mimo że losy rywalizacji były rozstrzygnięte jeszcze przed pierwszym gwizdkiem wtorkowego meczu (GKS w pierwszym wygrał bowiem aż 8:1). Zagłębiacy cały czas próbowali zdobyć honorową bramkę, ale szczęście najwyraźniej ich opuściło. W 51 minucie Tobiasz Bernat był sam na trzech obrońców GKS-u i uderzył jakby na ślepo, a krążek znalazł się około dwa centymetry od linii bramkowej. Sosnowiczanie popełniali za dużo błędów w ataku, by myśleć o zdobyciu gola, musieli bowiem cały czas dbać o własną defensywę, gdyż tyszanie ciągle wyprowadzali kontrataki. Im było bliżej końca spotkania, tym hokeiści grali bardziej na fantazji niż opierali się na taktyce. Nic dziwnego, wszystko było już jasne, a sezon powoli się kończył, wraz z mijającymi sekundami. Mimo dowolności w ataku, obrona obu ekip nadal pozostawała solidna. Sosnowiczanie do ostatnich sekund walczyli o zdobycie honorowej bramki, ale nie udało się.

GKS Tychy - Zagłębie Sosnowiec SA 2:0 (0:0, 0:0, 2:0)
1:0 Michał Woźnica (4/5) 43'
2:0 Adam Bagiński (Roman Simicek) (5/4) 45'

Kary: GKS - 8 minut; Zagłębie - 14 minut (w tym 10 minut dla Zachariasza za niesportowe zachowanie)

GKS: Sobecki (Rączka - nie grał) - akes, Ciura, Bagiński (2), Simicek (2), Woźnica - Kotlorz, Sokół, Pasiut, Parzyszek, T. da Costa - Majkowski (2), Wanacki, Witecki, Galant, Przygodzki - Mejka, Csorich, M. Kozłowski, Sośnierz (2), T. Kozłowski.

Zagłębie: Dzwonek (Szydłowski - nie grał) - KKuc (2), Duszak, Ślusarczyk, Twardy, Bernat - Działo, Cychowski, Szewczyk, Zdenek, Golec - Banaszczak, Kurz, Kisiel, Zachariasz (12), Podsiadło - Kostromitin, Baca, Białek, Jarnutowski.

Sędziowali: Dzięciołowski (główny) oraz Długi, Kolusz (liniowi)

GKS Tychy wygrał całą rywalizację 10:1 i zakończył sezon na piątym miejscu, natomiast Zagłębie uplasowało się na szóstej lokacie.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×