W Szwajcarii hokej jest numerem jeden - rozmowa z Grzegorzem Pidło, zawodnikiem HC Portes du Soleil Champery

Po zakończeniu zeszłorocznego sezonu, ówczesny zawodnik GKS-u Katowice, Grzegorz Pidło postanowił dalej rozwijać swoją karierę za granicą. Wybrał Szwajcarię. Hokeista opowiedział o swoich doświadczeniach związanych z występami w klubie z Champery.

Paulina Szulc: Skąd decyzja o wyjeździe do Szwajcarii?

Grzegorz Pidło: - Po zakończeniu sezonu w GKS Katowice postanowiłem coś zmienić. Wcześniej wysłałem do pewnego klubu swoje marne CV hokejowe (śmiech – dop.red.). Myślałem, że nic z tego nie wyjdzie, a jednak dostałem zaproszenie. W tym wszystkim pomagała mi żona mojego kuzyna, która mieszka w Szwajcarii już kilka lat.

Czemu wybór padł na HC Portes du Soleil Champery?

- Na początku miałem grać w HC Villars albo w Monthey-Chablais Hockey Club. Jednak pojawił się problem, bo nie mam rodziny w Szwajcarii z dziada pradziada, a w 1 lidze nie mogą grać obcokrajowcy. W związku z tym pojechałem na testy do Champery i się dostałem.

Jak ocenisz swój sezon?

- Mogę powiedzieć, że sezon był dobry. Zgrałem się z drużyną. Wszytko było dobrze, ale tydzień przed play-offami złamałem rękę. Niestety, resztę rozgrywek play off przyszło mi oglądać w internecie.

Zostajesz na przyszły rok - domyślam się w takim razie, że decyzji o wyjeździe do Szwajcarii nie żałujesz.

- Tak, zostaję na przyszły rok. Podpisałem już kontrakt i decyzji nie żałuję. Było to moim marzeniem i będę grał w Szwajcarii dopóki ze mnie nie zrezygnują.

Czy zamierzasz zmienić klub?


- Nie, klubu nie zamierzam zmienić. W Champery jest mi dobrze i wszystko się układa tak jak należy. Teraz jeszcze będzie nowy trener z ligi B, więc będzie na pewno ciekawie.

Jakie cele udało się, a jakich nie udało się zrealizować w tym sezonie zarówno indywidualnie, jak i drużynowo?

- Celem drużyny był oczywiście awans, ale o to nie było lekko. Przytrafiło się nam wiele kontuzji. Musieliśmy parę meczów przekładać. Przegraliśmy dwa razy walkowerem, a potem było już za późno, aby walczyć o najwyższe cele. Najważniejsze, że się utrzymaliśmy w lidze. W przyszłym sezonie będziemy mieli parę wzmocnień z B ligi, więc powinno być lepiej. Moim indywidualnym celem było jak najwięcej grać, utrzymać się w podstawowym składzie i podpisać kontrakt w nowym sezonie. To się udało oczywiście ciężką pracą, bo nic nie przychodzi łatwo.

Twoja była drużyna GKS Katowice wywalczyła w tym roku awans do ekstraligi - nie żałujesz trochę, że nie wywalczyłeś go wraz z kolegami?

- GKS zasłużenie wywalczył awans do ekstraligi i cieszę się bardzo z tego. Gratuluję chłopakom. Chciałbym mieć po raz pierwszy swój udział w awansie do PLH, ale nie żałuję, ponieważ tutaj w ciągu jednego sezonu zyskałem wiele i myślę, że to kiedyś zaprocentuje.

Nie wolałbyś grać w PLH niż w lidze szwajcarskiej?

- Fajnie byłoby grać u siebie w kraju, jednak nie zawsze się to udaje. Liga szwajcarska dzieli się na wiele lig np. liga A i B są tymi najwyższymi - grać tam, to jest marzenie. Potem jest 1, 2, 3, 4. Ja w 1 nie mogę grać, jak wspominałem powyżej, z powodu braku korzeni w tym kraju. Cieszę się, że zmieniłem klimat hokejowy i będę się starał grać tu jak najdłużej.

Jaki poziom sportowy różni polską ligę od szwajcarskiej?

- Wszytko się zaczyna od przygotowania letniego. Jest całkowicie inny trening i zaplecze do trenowania. Jest nieporównywalne do naszego. Hokej jest szybszy, z czym było mi na początku bardzo ciężko. Nie ma również czegoś takiego jak rozmowa z sędzią.

Organizacyjnie czym się różnią obie ligi. Czego Polska mogłaby się nauczyć od Szwajcarii i odwrotnie, i jak jest z popularnością tego sportu?

- W Szwajcarii hokej jest dyscypliną numer jeden. Szwajcarzy żyją tym sportem. Jest dużo sponsorów, którzy się biją o to, aby finansować hokej. Patrząc od strony sportowej, to tutaj, treningi na lodzie są prowadzone inaczej. Znałem tylko parę ćwiczeń, reszta była nowością dla mnie. Większość trenerów pochodzi z Kanady, więc jest całkowicie inny styl szkolenia. W Polsce mało było trenerów zza oceanu no i brakuje sponsorów - właśnie tym się różnimy.

Czy śledziłeś na bieżąco PLH? Czy coś Cię zaskoczyło, może któraś drużyna szczególnie rozczarowała?

- Tak, śledziłem rozgrywki w Polsce na bieżąco. Oczywiście kibicowałem Unii Oświęcim i gratuluję chłopakom brązu. Medal jest i to jest najważniejsze. Zaskoczył mnie pozytywnie Sanok, który zdobył mistrzostwo. Widać, że się troszkę pozmieniało. Żal mi Nowego Targu i tutaj w tym przypadku widać brak sponsora.

Czy dostajesz telefony z Polski i propozycje gry? Jeśli tak, to skąd?

- Nie dostałem jeszcze telefonu z Polski. Może nawet lepiej, bo tu jest mi dobrze i nie zamieniłbym gry w Szwajcarii na grę w ojczyźnie.

Kiedy wracasz do Polski?

- Do Polski wybiorę się na pewno w wakacje. A na stałe wrócę wtedy, kiedy tutaj mi podziękują.

Źródło artykułu: