Od początku czwartkowego meczu reprezentacji Polski mieli problemy z grą w osłabieniu. - Na pewno niepotrzebnie popełniliśmy kilka kar. Grało nam się ciężko w osłabieniach i w efekcie straciliśmy trzy bramki w taki sposób. Na szczęście udało nam się wyjść z tej opresji, wygrać drugą tercję, zremisować cały mecz i w dogrywce udało się wygrać - powiedział Filip Komorski.
W samej końcówce trener reprezentacji, Jacek Płachta wziął czas. Chwilę później, Biało-Czerwoni cieszyli się z gola na 5:5. - On nam rozrysował dokładnie to, co stało się na tafli. Jak się okazało, to poskutkowało - cieszył się wychowanek Legii Warszawa grający obecnie w GKS-ie Tychy.
Zgromadzeni na trybunach kibice mogli podczas trwania spotkania dwukrotnie opuszczać głowy - gdy Polacy przegrywali na minutę przed końcem, a także podczas gry w przewadze w dogrywce. - Cały czas wierzyliśmy, że jesteśmy w stanie dogonić wynik meczu. Przez całe spotkanie goniliśmy i udało się wygrać. Nie wykorzystaliśmy przewagę na boisku, ale wyszliśmy z tego zwycięsko - cieszył się hokeista.
Podczas turnieju EIHC w Gdańsku, Polacy grają z drużynami, z którymi zmierzą się podczas mistrzostw świata w Kijowie, gdzie powalczą o awans do elity. - Na pewno każdy mecz dla nas ma dodatkowy smaczek. Ja nie jestem stałym bywalcem w kadrze i zawsze chcę udowodnić, że zasługuję na mistrzostwa świata. Każdy z nas chce tego na 110 procent i jestem przekonany, że w końcu zagramy w elicie - zakończył Komorski.
ZOBACZ WIDEO Stoch i Kot po Lillehammer: w naszej drużynie jest moc (źródło: TVP SA)
{"id":"","title":""}