Hokej na lodzie to sport kontaktowy i zawodnicy są przyzwyczajeni do ostrych wejść. Tam też jednak zdarzają się ludzie, którzy przekraczają dopuszczalne normy. Teraz na tapecie znalazł się Steven Pinizzotto, który dopuścił się brutalnego ataku w meczu Adler Mannheim z EHC Red Bull Monachium (półfinał mistrzostw Niemiec).
Jego ofiarą padł Matthias Plachta, czyli syn Jacka Płachty, który przez kilka lat prowadził reprezentację Polski. 26-latek za bramką przy bandzie oberwał łokciem w głowę, a następnie na kilka chwil stracił przytomność. Atak wyglądał na celowy i dlatego Pinizzotto znalazł się pod ostrzałem całego środowiska.
Ist das noch Playoff-Hockey? @eiszeit_fm pic.twitter.com/kEiPRELXxu
— #Hauptstadteishockey (@EisbaerenNerds) 29 marca 2018
Zaskakująca była jednak decyzja sędziów, którzy gracza z Monachium odesłali tylko na dwie minuty kary. Po meczu trener Adler był wściekły i mówił, że sędziowie urządzili cyrk.
Sprawa została zgłoszona do niemieckiej federacji, która szybko się nią zajęła. Na razie wiadomo, że Kanadyjczyk został zawieszony na pięć meczów. Dostał także karę finansową, ale jej wysokość jeszcze nie jest znana.
Najważniejsze, że poważnych obrażeń nie doznał Plachta. Zdiagnozowano lekkie wstrząśnienie mózgu, które na pewno eliminuje go z drugiego spotkania. Reprezentant Niemiec na Instagramie podziękował wszystkim za wsparcie. Dodał też, że już czuje się lepiej.
ZOBACZ WIDEO "Damy z siebie wszystko" #18. Młodzi piłkarze Górnika przywracają blask Polsce w Europie