NHL: Przed decydującym starciem finałowej rywalizacji

Lepszego finału NHL nie można było sobie wymarzyć. O tym, kto zdobędzie Puchar Stanley'a zadecyduje dopiero siódme starcie. Mistrzowskiego tytułu rzecz jasna bronią hokeiści Detroit Red Wings, jednak ich rywale - Pittsburgh Penguins choć za faworyta nie uchodzą, z całą pewnością tanio skóry nie sprzedadzą.

Łukasz Żaguń
Łukasz Żaguń

Dla kibiców siedem pojedynków finałowych NHL to prawdziwa gratka. Takiego obrotu wydarzeń w tegorocznych rozgrywkach chyba mało kto się spodziewał. Większość sądziła, że drużyna Detroit Red Wings raczej gładko poradzi sobie z ekipą Pittsburgh Penguins. Rzeczywistość jednak okazała się inna. Przede wszystkim warty zauważenia jest fakt, że oba zespoły doskonale wykorzystywały w tej rywalizacji atut własnego lodowiska. Drużyny te odnosiły przed własną publicznością mniej lub bardziej efektowne zwycięstwa, ale za każdym razem wygrywały w domu.

W decydującym starciu zatem rzecz jasna statystyki przemawiać będą za hokeistami z Detroit. Porażka Red Wings i w konsekwencji utrata mistrzowskiego tytułu byłaby dla wielu zapewne sporą niespodzianką. Czy jednak faktycznie mielibyśmy tutaj do czynienia z sensacją? Raczej trudno posunąć się do takiego stwierdzenia, bowiem przez całe play offy "Pingwiny" prezentowały bardzo wysoki poziom. W rywalizacji finałowej właściwie zaliczyły tylko jedną poważną wpadkę. W spotkaniu numer pięć uległy rywalom na wyjeździe aż 5:0. Jednak w pozostałych meczach obie drużyny za wszelką cenę walczyły o zwycięstwo.

Decydujące starcie zostanie co prawda rozegrane w Detroit, jednak to wcale nie musi przesądzać o losach tego pojedynku. Takie spotkania rządzą się bowiem nieco innymi prawami. Obie ekipy postarają się zapewne maksymalnie odciąć od tego, co będzie się działo na hali poza lodowiskiem, by skupić się wyłącznie na walce. Goście nie mają nic do stracenia. Są świadomi tego, że grają na wyjeździe, jednak nie ciąży na nich żadna presja. To gospodarze są w rzeczywistości pod tym względem w trudniejszej sytuacji, bo to oni powinni wygrać, są zdecydowanymi faworytami tego starcia. Kto wie, jak poradzą sobie z taką presją.

Szkoleniowiec Red Wings - Mike Babcock zapewnia, że zrobi wszystko, by obronić mistrzowski tytuł. Jest także podekscytowany tym, jak do tego pojedynku podchodzi cała społeczność Detroit. - Ludzie, którzy tutaj nie mieszkają, nie mają pojęcia co się tutaj teraz dzieje. W mojej okolicy, a mieszkam w bardzo miłym sąsiedztwie, dzieci nie muszą iść do szkoły, rodzice dostali wolne w pracy, a wszystko to, by nam pomóc. Oni nie dostaną się na mecz, bilety są zbyt drogie, ale będą nas wspierać oglądając telewizję. To coś niesamowitego. Chcemy wygrać dla Detroit - wyznał szkoleniowiec "Czerwonych Skrzydeł".

O tym jak ciężko jest wybiec na lodowisko w starciu o taką stawkę wspomina z kolei Ruslan Fetodenko, skrzydłowy ekipy z Pittsburgha. - Wychodząc na lód w taki meczu czujesz nerwy, miotają tobą emocje. Jesteś bardzo podekscytowany. Wiesz także, że to jest ważny mecz, musisz skupić się tylko na nim. Dla większości ludzi jest to prawdopodobnie najważniejsze spotkanie w życiu. Musimy jednak pamiętać, żeby trzymać się planu - wyznał Fetodenko.

Z kolei Brian Rafalski, obrońca Red Wings twierdzi, że bardzo ważny dla losów całego spotkania będzie sam początek. - Rozmawialiśmy trochę przed meczem. Istotną rolę może odegrać to, która z drużyn strzeli pierwszą bramkę - przyznał hokeista ekipy z Detroit.

Niezwykle zdeterminowany przed decydującym pojedynkiem jest lider ekipy z Pittsburgha - Sidney Crosby, który wierzy, że jego drużyna pomimo tego, że gra na wyjeździe, pogrąży swojego rywala. - To niesamowita szansa. W ogóle nie myślimy o poprzednim sezonie. Teraz czeka nas wielkie wyzwanie. Oni grają znakomicie w domu, ale na pewno będziemy walczyć i szukać sposobu na zwycięstwo - powiedział Crosby.

Optymistycznie przed spotkaniem numer siedem rzecz jasna nastawiony jest także kapitan Red Wings - Nicklas Lidstrom. - Jesteśmy pewni swego. Wracamy do domu, gramy we własnej hali, przed wspaniałą publicznością. Wierzymy, że po spotkaniu zarówno sobie jak i im sprawimy ogromną radość - mówił Lidstrom.

Pewne jest jednak, że w decydującym starciu w barwach Penguins zabraknie kontuzjowanego Petra Sykora. Zawodnik ten w minionym meczu złamał kość prawej nogi. Czech w sezonie regularnym zdobył dla swojego teamu 25 bramek. Prawdopodobnie w meczu numer siedem zostanie on zastąpiony przez Miroslava Satana.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×