Propozycja zmniejszenia ilości obcokrajowców w klubach okazała się zapalnikiem, który podsycił burzliwą dyskusję w światku polskiego hokeja. Największy sprzeciw napłynął z Tych oraz Nowego Targu, gdzie ani się myśli o wprowadzeniu nowych przepisów. - Nic wielkiego się nie stanie, jeżeli obie drużyny nie zgłoszą się do rozgrywek - mówią działacze PZHL. Czy grozi nam zatem w przyszył sezonie brak obecnego wicemistrza kraju GKS-u Tychy oraz brązowego medalisty Wojasa Podhale? Zawsze jest taki wariant. Wszystko dzieje się jednak jak w kalejdoskopie i owe dwa zespoły nie chcą być bierne w całej sytuacji.
- Nie chcemy mieć za sobą sezonu kolejnej straconej szansy - mówi dla Sportu prezes spółki Wojas Podhale, Andrzej Podgórski. - Te zmiany, moim zdaniem nie rozwiązują żadnych problemów, ani tych związanych z sezonem ligowym, ani też funkcjonowaniem związku czy reprezentacji kraju - dodaje sternik klubu z Nowego Targu.
GKS Tychy i Wojas Podhale ojcami rewolucji w polskim hokeju?
Kluby które najbardziej opierają się związkowym nowościom przechodzą w ofensywę. - Prezesi klubowi mogliby nie tylko stworzyć radę jako ciało doradcze związku, ale również rozstrzygaliby spory kompetencyjne w konfliktowych sytuacjach. Nad całością czuwałby samorządny Komisarz Ligii - Andrzej Podgórski kontynuuje na łamach katowickiego Sportu.
Powodzenie projektu zależy od działaczy klubów, którzy na razie nie wyrażają żadnego zdania i tkwią w miejscu. - Wszystko zależy od stanowiska kolegów z pozostałych klubów, bo dalsze status quo nie ma racji bytu - uważa Podgórski. - Rozgrywki ligowe toczyłyby się własnym torem, zaś związek mógłby się skupić na spawach związanych z funkcjonowaniem reprezentacji. Stworzylibyśmy zalążek ligi zawodowej i ten moment może okazać się decydujący w naszej działalności - czytamy w Sporcie.