Wojna w Ukrainie, którą wywołał Władimir Putin, odbiła się głośnym echem w światowym sporcie. Rosyjscy i białoruscy sportowcy - generalnie - zostali odsunięci na boczny tor. Przez wiele tygodni nie byli mile widziani na międzynarodowej arenie. Zaczyna się to jednak niestety zmieniać.
Mimo że tuż za naszą wschodnią granicą wojska rosyjskie mordują cywili, żołnierze gwałcą ukraińskie kobiety, a miasta są równane z ziemią, to kolarze, tenisiści czy pływacy z Rosji mogą nadal startować w zawodach. Ostatnio pojawiły się informacje, że światowe władze judo też zamierzają wyrazić zgodę na powrót Rosjan do rywalizacji. Kolejne dyscypliny również się łamią. Co na to Międzynarodowy Komitet Olimpijski? - Zalecamy, by sportowcy z Rosji i Białorusi nie startowali w międzynarodowej rywalizacji, a jak już startują, to by czynili to bez flagi i innych akcentów narodowych - to stanowisko z końca lutego 2022 roku. Innego, oficjalnego potem nie było.
Pogratulował jako pierwszy
Na czele Ruchu Olimpijskiego od 2013 roku stoi Thomas Bach. Były złoty medalista olimpijski w szermierce (podczas IO w 1976 roku, w Montrealu). Nie jest tajemnicą, że Niemiec jest (był?) bliskim znajomym prezydenta Rosji.
ZOBACZ WIDEO: "Z Pierwszej Piłki". Maciej Rybus zagra w kadrze? "Ten temat nie jest jeszcze zamknięty"
"Kiedy Thomas Bach opuszczał salę w hotelu Hilton w Buenos Aires, gdzie został wybrany na przewodniczącego MKOl, jego współpracownicy podali mu telefon. To dzwonił Władimir Putin. Był pierwszą osobą, która pogratulowała mu wyboru na to stanowisko" - opisał tę sytuację kilka lat temu w "The Guardian" brytyjski dziennikarz, Owen Gibson.
Putin zadzwonił do Bacha mimo sporej, sześciogodzinnej różnicy czasu, jaka dzieli Moskwę i Buenos Aires. Brytyjski dziennikarz w dalszej części swojego artykułu, który zatytułował wymownie "Władimir Putin i Thomas Bach: niezwykła para olimpijska", dowodził, iż wybór Bacha na to jedno z najważniejszych stanowisk w światowym sporcie mogło być zasługą rosyjskiego polityka.
"Powszechnie spekulowano, że poparcie Putina było kluczowym czynnikiem w wyborze niemieckiego działacza na szefa MKOl (...) Putin był wówczas w okresie szaleńczego pędu, by zapewnić Rosji serię najważniejszych wydarzeń sportowych, które przeniosą ten kraj do światowej elity" - pisał.
"Poszli do łóżka z Putinem"
Bach próbuje obecnie odciąć się od powiązań z Putinem, ale robi to bardzo nieudolnie. Podczas jednej z konferencji prasowych już po wybuchu wojny w Ukrainie powiedział, że "nie rozmawiał z Putinem od kilku lat". Najwyraźniej zapomniał, iż spotkał się z prezydentem Rosji kilka tygodni przed wybuchem wojny - w Chinach, podczas zimowych igrzysk olimpijskich w Pekinie. Trudno uwierzyć, że panowie, którzy przez wiele lat utrzymywali bliskie stosunki, nie rozmawiali ze sobą.
Przez gardło szefa MKOl nie przeszło jak na razie wskazanie Putina, jako agresora, jako ludobójcy, jako człowieka, który wywołał największą wojnę w Europie od prawie 80 lat. Bach operuje raczej ogólnikami: "inwazja", "Rosja", "konflikt".
"Ruch olimpijski poszedł do łóżka z takim autokratą, jakim jest Putin" - kilka lat temu pisała Sally Jenkins na łamach "The Washington Post".
Przy kawie i ciasteczkach
Jenkins wskazywała na nieodpowiednie zachowanie Bacha, na przekroczenie bardzo ważnej granicy spoufalania się z politykami. "Bach śmiał się z Putinem przy kawie i ciasteczkach w momencie, gdy brudne i skorumpowane pieniądze płynęły na konta współpracowników rosyjskiego prezydenta. Takimi spotkaniami Bach legitymizował te kryminalne działania" - pisała.
W 2019 roku Bach przyznał Trofeum Wartości Olimpijskich MKOl Aliszerowi Usmanowi, którego nazwisko jest obecnie na wszystkich listach sankcyjnych, które zachodni świat opublikował po najeździe Rosji na Ukrainę. Usmanow to jeden z najbardziej zaufanych ludzi Putina.
"Nie wiem, co się dzieje w jego (Putina - przyp. red.) głowie" - próbuje się obecnie (już po wybuchu wojny w Ukrainie) tłumaczyć Bach. "Nie mogę też przepraszać za to, że w przeszłości się spotykaliśmy. Takie było moje zadanie. Pragnę podkreślić, że w ostatnich latach stosunki z przywódcami politycznymi Rosji dramatycznie się pogorszyły. Pogorszyły się z powodu skandalu dopingowego, cyberataków, a nawet bezpośrednich, osobistych gróźb wobec członków MKOl i Ruchu Olimpijskiego. Niestety".
Wymowne w powyższej wypowiedzi są dwie rzeczy: brak nazwiska Putin oraz słowo "niestety" na samym końcu.
"Wykonywali rozkazy Putina"
"MKOl i cały ruch olimpijski pod rządami Bacha był aktywnym czynnikiem zła w ostatniej dekadzie" - stwierdziła Jenkins.
Kiedy przed igrzyskami olimpijskimi w Rio de Janeiro (2016) MKOl nie wykluczył rosyjskich sportowców z udziału (mimo niezbitych dowodów na strukturalne stosowanie dopingu w tym kraju), dziennikarz "Sueddeutsche Zeitung" Thomas Kister napisał symboliczne zdanie: "Putin może być dumny ze swojego niemieckiego przyjaciela".
"MKOl wraz z olimpijskimi sponsorami wspierali od lat rosyjską gospodarkę, a w pewnych sytuacjach wykonywali nawet rozkazy Putina" - to z kolei słowa Paula Massaro, doradcy amerykańskiego Kongresu ds. polityki zagranicznej.
Porównała naloty do kołysanki
Wojna w Ukrainie trwa już ponad kwartał. Mimo tego w ścisłym kierownictwie MKOl zasiadają przedstawiciele Rosji: Jelena Isinbajewa oraz Szamil Tarpiszczew (więcej przeczytasz TUTAJ >>). Dlaczego nie zostali zawieszeni? Bo zdaniem Bacha "nie wspierają aktywnie wojny".
Co ciekawe, Isinbajewa to jedna z największych zwolenniczek Putina (więcej pisaliśmy o niej TUTAJ >>). Przez wiele lat "Caryca" pomagała prezydentowi Rosji tworzyć prawo (m.in. miała wpływ na przepisy zawarte w konstytucji), a o dźwięk rosyjskich myśliwców bombardujących Syrię publicznie nazywała... "kołysanką".
Isinbajewa i Tarpiszczew rzeczywiście publicznie nie poparli wojny. Ale również i nie skrytykowali mordowania niewinnych obywateli Ukrainy. "Obecne prawo w Rosji jest takie, że za krytykę można trafić do łagru. Dlatego milczenie Isinbajewej oraz Tarpiszczewa odbieram jako sprzeciw działaniom wojennym" - skomentował Bach. Te słowa nie wymagają komentarza.
Wedle wnikliwych obserwatorów MKOl w najbliższych miesiącach będzie luzował swoje restrykcje. Jak w przypadku Isinbajewej i Tarpiszczewa.
To nie sankcje, to ochrona
"Nie można karać sportowców za sam paszport" - to kolejna wypowiedź Bacha.
Nic dziwnego, że w coraz większej liczbie dyscyplin sportowych zawodnicy z Rosji i Białorusi wracają do gry. Bez flagi, bez hymnu, bez innych elementów narodowych, ale jednak. Przecież za dwa lata czekają nas kolejne igrzyska olimpijskie - tym razem w Paryżu.
"Nikt nie wierzy, że Bach utrzyma Rosjan z dala od igrzysk w Paryżu. Będę zaskoczony, jeżeli MKOl podejmie decyzję o niedopuszczeniu ich do zawodów w 2024 roku" - przyznał Rick Burton, były dyrektor ds. marketingu w amerykańskim komitecie olimpijskim.
"Powtarzam jeszcze raz: obecne zalecenia, by Rosjanie nie startowali w zawodach międzynarodowych nie są sankcjami, a rodzajem ochrony. Na całym świecie panują tak mocne nastroje antyrosyjskie, że nasza decyzja jest związana z zapewnieniem bezpieczeństwa" - to jedna z ostatnich wypowiedzi Bacha.
Wypowiedzi kuriozalnych. Wypowiedzi, która wpisuje się doskonale w określenie "niemieckiego przyjaciela Putina", którego użył kilka lat temu Kister.
Marek Bobakowski,
dziennikarz WP SportoweFakty