Potężny lobbing za Rosją. Skandal wisi w powietrzu

PAP / Piotr Nowak / Na zdjęciu: Radosław Piesiewicz
PAP / Piotr Nowak / Na zdjęciu: Radosław Piesiewicz

- Nie chcę, by Polska była jedynym krajem, który nie wyśle swojej reprezentacji na igrzyska - deklaruje wprost prezes PKOl Radosław Piesiewicz. Działacz zdradza, co dzieje się w sprawie dopuszczenia rosyjskich sportowców do igrzysk w 2024 r.

Choć do igrzysk olimpijskich w Paryżu pozostało już tylko 10 miesięcy, wciąż nie wiadomo, czy i na jakich zasadach w sportowych zmaganiach wystartują zawodnicy z Rosji i Białorusi. Władze MKOl uchyliły im furtkę i umożliwiły start w kwalifikacjach olimpijskich. Nie wiadomo jednak, jakie będą kolejne ruchy.

W rozmowach na ten temat cały czas aktywnie uczestniczy prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego Radosław Piesiewicz. Działacz już 6 października w Turcji ma rozmawiać na ten temat z szefem MKOL, Thomasem Bachem. Dyskusja odbyła się także podczas ubiegłotygodniowego Europejskiego Kongresu Sportu i Turystyki w Zakopanem.

Mateusz Puka, WP SportoweFakty: Czy obecnie w ogóle brany jest pod uwagę scenariusz, w którym polskiej reprezentacji miałoby zabraknąć na igrzyskach olimpijskich w Paryżu?

Radosław Piesiewicz (prezes PKOl i PZKosz): Jeśli rozmawiamy o ewentualnym bojkocie igrzysk, to od razu trzeba sobie zadać pytanie, kto oprócz nas byłby gotowy na taki bojkot? W naturalny sposób dochodzimy do pytania, czy mielibyśmy być jedynym krajem, który nie wyśle swojej reprezentacji do Paryża. Ja osobiście nie wyobrażam sobie, by naszym sportowcom odebrać szansę wyjazdu na igrzyska. Nie odbiorę marzeń sportowcom z Polski.

Inne europejskie kraje też nie rozważają takiego scenariusza?

Proszę mi wierzyć, ale obecnie żaden kraj z Europy Zachodniej nawet nie bierze bojkotu igrzysk jako ewentualnej opcji. Cały czas spotykam się w tej sprawie z przedstawicielami innych komitetów, ale woli bojkotu nie ma nigdzie. Mocne sportowo kraje jak Hiszpania, Francja czy Niemcy na pewno nie zbojkotują igrzysk. Tego akurat możemy być już pewni.

ZOBACZ WIDEO: Polscy siatkarze już w Chinach! Walczą o awans na igrzyska olimpijskie

Jednocześnie widzimy tendencje do łagodzenia podejścia wobec sportowców z Rosji i Białorusi. Czy możliwe jest, że ci sportowcy wystartują w Paryżu bez żadnych dodatkowych obostrzeń?

Obecne działania to próba testowania opinii publicznej. Z tego powodu tak ważne jest reagowanie na każdą próbę wpychania Rosjan i Białorusinów do międzynarodowej rywalizacji. Ostatnio pozwolono na występy rosyjskich drużyn młodzieżowych w europejskich pucharach. Dla nas jest jasne, że nic takiego nie powinno mieć miejsca.

Problem w tym, że także w dyscyplinach olimpijskich niektórzy rosyjscy sportowcy biorą już udział.

Dzieje się tak, choć wciąż nie wiadomo, kto i na jakich zasadach miałby startować w igrzyskach. Dyskutujemy o tym w gronie szefów krajowych federacji, ale niestety ostateczną decyzję podejmie szef MKOl Thomas Bach.

Lobbing za Rosją jest aż tak potężny?

Trzeba sobie jasno powiedzieć, że kładzione są gigantyczne pieniądze, byle tylko Rosjanie i Białorusini mogli wystartować w tych igrzyskach. Takich pieniędzy nie da się zrekompensować w inny sposób i dlatego większą nadzieję na brak sportowców w tych krajach pokładam nie w MKOl, a we władzach Francji.

Co dokładnie ma pan na myśli?

Władze Francji mogą po prostu odmówić zawodnikom z tych krajów wjazdu na terytorium Francji. Trzeba robić wszystko, by tak się stało.

Czy wierzy pan, że MKOl ostatecznie zmieni swoje wcześniejsze zalecenia i bezwzględnie zakaże rosyjskim i białoruskim sportowcom występów w najbliższych igrzyskach?

W dużo rzeczy potrafię uwierzyć, ale akurat w tej sprawie wolę być realistą. 6 października mam spotkanie z Thomasem Bachem i ten temat na pewno poruszę. Nie jestem jednak przesadnym optymistą, bo widzę, w którą stronę zmierzają działania tej organizacji. Trzeba naciskać na prezydenta Emmanuela Macrona i w nim upatrywać nadziei. Ja osobiście nie wyobrażam sobie Rosjan walczących o medale jak gdyby w Ukrainie nic złego się nie działo.

Podczas ogłaszania koncepcji organizacji przez Polskę igrzysk olimpijskich w 2036 roku, powiedział pan, że celem naszego kraju powinno być wywalczenie wtedy co najmniej 36 medali. Jak mamy w to uwierzyć?

Inne kraje - i to nawet dużo mniejsze niż Polska - potrafią zdobywać tyle medali. Jeszcze niedawno wydawało się, że 50 medali na Igrzyskach Europejskich jest niemożliwe, a nam się jednak udało. Jeśli tylko duże pieniądze będą przeznaczane na polskie związki sportowe, to proszę mi wierzyć, że różnica pomiędzy Polską a sportowymi potęgami szybko zostanie zniwelowana.

Poza nakładami na profesjonalnych zawodników nie różnimy się niczym więcej od innych krajów, które co igrzyska przywożą ponad 30 medali. Mamy pomysł, jak pozyskać dodatkowe pieniądze dla związków od sponsorów.

Rozmawiał Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj więcej:
"W Polsce poczułam się załamana"
Kolejna międzynarodowa federacja podjęła decyzję w sprawie Rosjan